Rzuciłem padem ze strachu, jak zaatakował T-Rex. Rozmowom o Dino Crisis nie było końca

Dino-Crisis
Felieton PG Exclusive

Pamiętam, że otworzyłem drzwi kartą magnetyczną. Szczęśliwy, że jest progres, odetchnąłem. Tylko po to, żeby za chwilkę wykrzyczeć niecenzuralne słowo i trzepnąć padem o podłogę.  

Moje pierwsze spotkanie z tyranozaurem w Dino Crisis wspominam może nie traumatycznie, ale na pewno z dużymi emocjami. Chłopie, mało się nie… opowiadałem wieczorem kolegom na boisku. Najgorsze jest to, że jak władowałem w gada kilka strzałów z shotguna, on nie padł trupem, tylko grzecznie oddalił się w ciemność. Jego kroki mówiły – jeszcze się spotkamy. Każde kolejne drzwi wprawiały mnie w palpitację serca. Może ON już tam czeka?!

Później zaczęły się rozmowy na temat tego, czy Dino Crisis bardziej straszy niż Resident Evil. Początkowo to na tej marce wychowywaliśmy się w latach 90. Zombiaki miały swój ślamazarny urok, jeśli można tak powiedzieć. Wchodzisz w korytarzyk i słyszysz ich zawodzenie, więc trzeba się przygotować i po prostu czekać, aż podejdą pod broń. Lufa w górę, a główka sama odpadała z charakterystycznym „mlaśnięciem”. W Dino Crisis wpadasz do pomieszczenia i biegasz jak oszalały, goniony przez welociraptory. Tam nie było wolniaków i w zasadzie cały czas czułem, odnosząc się do RE, jakbym miał za plecami Lickera lub Huntera.

Dino Crisis vs. Resident Evil. Równe starcie

Chłopaki z podwórka byli na początku podzieleni – nic zombiaków nie przebije. Ja jako pierwszy na wiosce miałem Dino Crisis. Od Ruskich, z bazarku. Wymądrzałem się zatem, że porozmawiamy jak przejdą. Kolejni przechodzili i dyskusja nabierała sensu. Ostatecznie każdy docenił Dino Crisis, bo w końcu trójwymiar, bo w sumie taka sama z grubsza rozgrywka jak w Residentach. Tyranozaur zżarł nas wszystkich. Pamiętamy go do dzisiaj.

Kilka miesięcy po dinozaurach, przyszła pora na kolejny strzał od Capcom. W końcu dostaliśmy w swoje łapki Resident Evil 3. Był to krok w tył, bo znowu statyczne lokacje, ale za to jak pięknie wykonane. I zamiast T-Rexa, gonił nas Nemesis. Regina powróciła chyba rok później, ale już tak bardzo nie wkręcała. Ślad po niej zaginął, a ja wciąż tęsknię za tamtymi emocjami.

Nie wiem, co musiałby zawierać remake Dino Crisis, by ponownie wywołać we mnie takie uczucia jak jedynka. To chyba nie te czasy i boisko nie z tymi kolegami. A Capcom obiecał właśnie, że stare marki mogą powrócić i logicznym wydaje się, że DC czeka w kolejce. Przecież na tym się wychowaliśmy, więc nowa wersja się sprzeda. Ja póki co się nie napalam, bo też nie ma na co. Obiecanki cacanki, trzeba czekać na konkret.

Na pewno w odnowionej wersji życzyłbym sobie większej głębi postaci. Regina była ekstra, ale drewniana w dialogach. To niechlubna spuścizna po pierwszych dwóch częściach Resident Evil. „Barry? What is this. Watch out, this is a monster” – klasyk, który do dzisiaj mnie rozbraja. Zatem panno Regino, bądź bardziej ludzka. Pokaż swój strach na ekranie taki sam, jak ja pokazałem przed tyranozaurem, a porwiesz mnie znowu do tańca.

Darek Madejski
O autorze

Darek Madejski

Redaktor
Wspomina gaming lat 90. z wielkim sentymentem. Ekspert w dziedzinie retro sprzętu oraz starych konsol. Oprócz duszy kolekcjonera, fan współczesnych gier singleplayer, głównie tych na PlayStation. Specjalista w treściach dotyczących PS Plus oraz promocji. Poza pracą, fan seriali w klimacie postapokaliptycznym, koszenia trawy, rąbania drewna i zajmowania się wszystkim, by tylko nie siedzieć w miejscu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie