Gracz Destiny 2 nękał pracownika Bungie, bo zachciało mu się rasistowskiego DLC
Niedawno twórcy Destiny 2 potwierdzili, że ograniczają kontakt ze swoimi fanami z uwagi na liczne groźby i nękanie deweloperów przez niektórych graczy, a coraz częściej słyszy się też o pozwie wycelowanym w pewnego wyjątkowo toksycznego jegomościa. Teraz w sieci dzięki dokumentom sądowym pojawiają się kolejne szczegóły przykrych incydentów.
W czerwcu w mediach społecznościowych Bungie pojawił się materiał z udziałem czarnoskórego streamera o pseudonimie Uhmaayyze. Krótko po umieszczeniu filmiku w sieci niektórzy pracownicy studia zaczęli otrzymywać rasistowskie wiadomości na swoje prywatne numery telefonu. Co więcej, deweloper odpowiedzialny za publikację materiału był nękany przez gracza, który domagał się wypuszczenia DLC, w którym mógłby atakować osoby czarnoskóre.
Wkrótce po [tweecie Bungie], kilku pracowników Bungie zaczęło otrzymywać wiadomości głosowe i SMS-y na osobiste, niepublikowane numery telefonów, w których wielokrotnie używano rasistowskiej obelgi określanej potocznie jako “N-word”. Tej nocy osoba, która nazwała się “Brian” zostawiła wiadomość głosową na osobistym telefonie pracownika, który zamieścił materiał. Brian odniósł się do pracownika po imieniu i zażądał, aby Destiny 2 dostało segment lub element gry do pobrania (DLC) zawierające “zabijanie N-wordów”.
Fragment dokumentu sądowego ze sprawy Bungie
Kilka minut później oddzwonił i zidentyfikował się jako członek skrajnie prawicowej sieci społecznościowej znanej z publikowania materiałów, które są cenzurowane z głównego nurtu mediów społecznościowych. Powtórzył prośbę o stworzenie DLC zawierającego “zabijanie N-wordów” do Destiny 2.
Źródło: PC Gamer
Ten sam gracz miał też wydzwaniać do innego pracownika Bungie i pozostawił na jego skrzynce głosowej homofobiczne i rasistowskie wyzwiska. Radził też deweloperom, aby “zamykali swoje drzwi” i niebezpośrednio groził, że “dokona podpalenia” siedziby studia. A to tylko wierzchołek góry lodowej koszmaru, który dotknął wielu członków słynnego zespołu.
Przypadek Bungie pokazuje, jak okropnie zepsute bywają społeczności najpopularniejszych gier komputerowych. Trudno się dziwić, że studio zaczęło podchodzić do podobnych gróźb i wyzwisk bardzo poważnie. W niedalekiej przyszłości prawdopodobnie usłyszymy o kolejnych rozprawach z udziałem graczy Destiny 2, którym grożenie deweloperom nie uszło płazem. I bardzo dobrze.