Creepypasty o grach – Fallout przepowiadający przyszłość, zabójcze Pokemony, tajemnica Mario czy mroczna odsłona The Legend of Zelda
Animal Crossing
Czy infantylna seria o miasteczku pełnym humanoidalnych zwierząt może być niepokojąca? Okazuje się, że tak. Animal Crossing cechuje szereg dyskusyjnych elementów, które dają mocne podłoże dla powstałej niegdyś teorii spiskowej, jakoby gry z tej serii symulowały świat podobny do czyśćca. Dlaczego? Zacznijmy od początku. W Animal Crossing rozgrywka wygląda z grubsza tak samo – jesteśmy człowiekiem i budzimy się w pustym autobusie kierowanym przez podejrzanego Kapp’na o aparycji hybrydy żółwia i kaczki (który był wzorowany na złośliwym demonie z japońskiej mitologii, słynącym z uprowadzania małych dzieci). Dowozi on nas do miasteczka u podnóża gór, gdzie spotykamy uśmiechnięte zwierzęta, które wszystko o nas wiedzą. Zostaje nam odgórnie przydzielony dom, za który musimy płacić czynsz, bez możliwości odmowy. Zwierzęta systematycznie ulepszają go, przez co wpadamy w długi i musimy płacić większe sumy. I tak w kółko – praca i płaca. Najgorsze jest to, że nie możemy opuścić tego miejsca, a gdy już spróbujemy, zostajemy odesłani za bramę. Stąd ta seria od lat słynie ze swojej aluzyjności do biblijnego czyśćca.