Po siedmiu latach chętnie wrócę do Wiedźmina 3

DOOM Eternal x Wiedźmin 3 - Geralt w piekle - PG
Felieton PG Exclusive

Wiedźmin 3 to fenomen, o którym co by się nie napisało, wzbudza zainteresowanie. I chyba nie pomylę się za bardzo twierdząc, że sam CD Projekt RED nie spodziewał się takiej popularności.

Wystarczy wejść na Facebooka i wpisać hasło “Wiedźmin” oraz zawęzić wyniki do Grup. Zobaczycie, że w Polsce działa prężnie przynajmniej 20, które mają powyżej kilku tysięcy członków do nawet 62 tys. (grupa “Złap się OPie w Yrden i tam siedź”, nie pytajcie mnie o nazwę…). Codziennie w tych miejscach przybywa kilka postów. Tematyka jest różna, od memów po dywagacje na temat gry, serialu czy książek. To, jaką wiedzę mają internatuci, często mnie zdumiewa. Widać, że świat stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego jest prawie ich drugim domem.

Ja też zżyłem się z Geraltem i cieszę się jak jak dziecko na myśl o aktualizacji Wiedźmina 3 na PlayStation 5 oraz Xbox Series. Przyznam Wam się przy okazji do dwóch rzeczy i mam nadzieję, że nie wyjdą one dalej w świat. Po pierwsze, Wiedźmin 3 będzie prawdopodobnie pierwszą grą, którą będę chciał przejść drugi raz. Po drugie, jestem też chyba jedyną osobą w redakcji, która ma tylko jedną rundę z Geraltem na koncie. Wstyd i hańba, przez co po tym wyznaniu na ostatnim kolegium, czuję się jak odludek.

Zastanawiałem się jednak długo, co tak naprawdę pcha ludzi do tego, aby “ogrywać” W3 kilka razy? Odpowiedź jest moim zdaniem prosta. Bazując na mojej niezbyt dogłębnej analizie wpisów na Facebooku śmiem twierdzić, że możliwość dokonywania wyborów, różne ścieżki fabularne i przede wszystkim świetne historie opowiedziane zarówno w wątku głównym, jak i pobocznych zadaniach. Trywialne, prawda? Otóż zdaje się, że nie do końca w tym rzecz.

Wiedźmin 3 jest trochę jak GTA. Relaksuje i daje masę frajdy, niezależnie od tego co robimy, czy poświęcamy się fabule czy nie. Przecież gracze, którzy przeszli W3 kilka razy, fabułę i wszystkie rodzaje zakończeń znają na wylot. A jednak ciągle wymachują mieczem, ujeżdżają Płotkę i eksplorują świat. Sam zresztą złapałem się na tym, że odpalałem produkcję RED-ów dla samego grania, tak jak GTA. Jeździłem i zwiedzałem okolicę bez celu, czasami zaznaczając miejsca na mapie, w których nigdy nie byłem. Doświadczenie to było na tyle przyjemne, że mój mózg kazał mi wracać do tego świata po jeszcze więcej relaksu, wiedząc że Wiedźmin 3 odpręża jak kwiat dwugrotu.

I tak sobie myślę, że dam się wciągnąć po raz kolejny w przygodę Geralta. Pod koniec roku, kiedy to ma się ukazać aktualizacja dla nowych konsol, będzie ku temu idealna sposobność. Tym razem jednak trochę poznęcam się nad Ciri po śmierci Vesemira, nie dam też jej zniszczyć laboratorium elfa Avallac’ha i odwiedzić grobu Skjallu. W dodatku oleję też wizytę u profesora Szezlocka. Zobaczymy co z tego wyniknie. Ale zanim do tego dojdzie, pozwiedzam okolicę, bo czasami dobrze jest zagrać w grę nie dla osiągnięć, a zwykłej przyjemności.

Robert Ocetkiewicz
O autorze

Robert Ocetkiewicz

Redaktor
Z grami związany już prawie 30 lat, czyli od momentu, kiedy na polskim rynku królowały gry z bazaru, a Mario dostępne było na Pegasusie. Specjalizuje się w grach wyścigowych i akcji, ale nie stroni też od strategii ekonomicznych. W swojej karierze recenzował na łamach serwisów takich jak Interia i Onet oraz publikował w magazynie o grach PlayBox.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie