TOP 10 najlepszych minigier w grach
Czas na odrobinę relaksu i najlepsze minigry w grach. Niektóre aktywności tak wciągają, że można zapomnieć o fabule i głównych zadaniach.
Spis treści
- Yakuza 0 – Bitwa taneczna
- It Takes Two – przeciąganie liny
- Resident Evil 7 – Blackjack
- The Last of Us II Remastered – gra na instrumentach
- Red Dead Redemption 2 – Texas Hold’em
- Red Dead Redemption 2 – łowienie ryb
- GTA V – Golf
- Kingdom Come – gra w kości
- Horizon Forbidden West – Napad Maszyn
- Wiedźmin 3 – Gwint
Co stanowi o tym, że jedne gry przechodzą do panteonu gwiazd, pojawiają się przy okazji wielu rankingów, zaś pozostałe w kilka dni po debiucie znikają, jakby nigdy nie istniały? Wbrew pozorom poziom oprawy graficznej nie jest aż tak istotny w popularyzacji produkcji (wszak next-genowe wodotryski pomagają zdobyć sławę). W większości przypadków to skala szczegółowości rozgrywki i jej różnorodność są decydujące, gdy dochodzi do porównań. Bo dobra gra, to taka, która potrafi utrzymać tempo zabawy i uwagę gracza. Zabrzmię być może protekcjonalnie, ale w pewnym sensie z graczami jest jak z małymi dziećmi – szybko tracą koncentrację i zainteresowanie w ramach aktywności, jeśli zabawa polega przez cały czas na tych samych pomysłach.
Dlatego też twórcy gier, chcąc nie chcąc, muszą wprowadzać do swoich wirtualnych światów dodatkowe aktywności. Mają one na celu oderwanie nas od schematów, głównej ścieżki zadań, które mimo wszystko są dość powtarzalne. Ale przestają takie być, uciekają od monotematyczności właśnie dzięki pakietowi minigier ukrytych w grze. Które studio ma licencje na zabijanie nudy? W jakich tytułach możemy zobaczyć najlepsze minigry w grach? Dobra, dość pytań, czas na odpowiedzi!
Najlepsze minigry w grach – moje TOP 10
Yakuza 0 – Bitwa taneczna
Seria Yakuza to kopalnia minigier, jaskinia rozpusty i to w takim dosłownym tłumaczeniu. Ryu ga Gotoka w swoich grach inspiruje się japońskimi programami telewizyjnymi, gdzie granice dobrego smaku i szaleństwa często przekraczają ludzkie pojęcie. Na szczęście worek z aktywnościami jest tu tak głęboki, że łatwo wyłowić z niego coś grzeczniejszego. Mój wybór padł na Yakuza 0 i bitwę taneczną. Wszystko opiera się na szybkim klikaniu i w odpowiednim momencie, aby łączyć ruchy taneczne, za które otrzymujemy punkty. Rywalizacji na parkiecie towarzyszą świetna choreografia i specyficzny humor.
It Takes Two – Tug of war
Każda TOP-ka musi mieć swojego rodzynka. Tę rolę odegra tym razem It Takes Two. Bądź co bądź, mówimy o grze kooperacyjnej, więc jak najbardziej jest nieoczywistym bohaterem. A prawda jest taka, że ze wszystkich tu wymienionych tytułów posiada najbardziej rozbudowaną rozgrywkę. Serio, twórcy opracowali łącznie 25 minigier i generalnie każda z nich zasługuje na wyróżnienie. Po długiej analizie postanowiłem postawić na Tug of War – przeciąganie liny. Proste i zarazem cholernie satysfakcjonujące wyzwanie dla graczy. Niby wystarczy szybko klikać w jeden przycisk, ale trzeba też wytrzymać tempo i ból palca.
Resident Evil 7 – Blackjack
Napięcie, strach przed zobaczeniem krwawych scen, wczuwanie się w rolę postaci… takie rzeczy w minigrze to ewenement. Dodatek do Resident Evil 7 z karcianą grą “Oczko” potrafi zaangażować jak mało która podstawka. Capcom znalazł złoty środek na rywalizację z AI, bo mało emocjonujące rozdania (co by nie mówić, Blackjack jest banalny) zamienił na kąpiel w emocjach. Jest to autorska odmiana gry przedstawionej jako tortury, gdzie można stracić palce, zostać porażonym prądem lub skończyć z poszatkowaną głową. Warto również odnieść się do zasad – liczenie kart tylko w 50% pomaga nam wygrać, gdyż drugą część stanowi korzystanie z modyfikatorów i niszczenie przeciwnikowi układu kart.
The Last of Us II Remastered – gra na instrumentach
Nigdy nie zgadłbym, że dożyje czasów, gdzie można szarpać za struny gitary w grze survival. No i proszę, The Last of Us II pozytywnie zaskoczyło w 2020 roku, a w momencie premiery wersji zremasterowanej jeszcze bardziej (możecie przeczytać o tym w naszej recenzji). Od teraz możemy swobodnie złapać nie tylko za akustyka, ale też elektryka i banjo. Tę minigre można z góry uznać za najbardziej kreatywną dla graczy, bowiem multum opcji do strojenia i autentyczne chwyty pozwalają tworzyć prawdziwą muzykę. To sztuka trudna do opanowania, dość niewygodna w sterowaniu, ale jak widać na poniższym wideo, wystarczy trochę poćwiczyć.
Red Dead Redemption 2 – Texas-Holdem
Nagroda za najlepsze przedstawienie pokera w grach należy się RDR2? Fani serii Poker Night od studia Telltale na pewno mogli by podważyć tę tezę, ale ja tak łatwo nie odpuszczę. Tu mamy porządny klimat Dzikiego Zachodu, poważne rozmowy przy stole, a radość z zaglądania w karty przez ramię Arthura Morgana jest chyba większa niż gdyby po tej samej stronie siedział karykaturalny bohater. Zwyczajnie chce się podjechać na koniku do saloonu i postawić wszystkie oszczędności, zagrać tzw. All-in, by zobaczyć, czy mamy największe “jaja” przy stole.
Red Dead Redemption 2 – łowienie ryb
Rzadko wrzucam do zestawienia tę samą grę na dwóch pozycjach, ale miałem dość ważny powód. W Red Dead Redemption idzie się na ryby z szerokim uśmiechem na ustach. Wszystkie symulatory wędkarstwa oraz RPG-i mogą czyścić buty RDR2. Oczywiście może nie przez wzgląd na mechanikę połowu, a zjawiskowe widoczki, o jakich mogą pomarzyć konkurencyjne tytuły. Czy to na łódce w towarzystwie gangsterów bądź w samotności z brzegu, można rozmarzyć się w zachodach słońca. Klimat tworzy też strzelająca w tle żyłka, zaś dzieło wieńczy szczegółowy model rybci.
GTA V – golf
Od czasów GTA San Andreas seria sandboxowych gier akcji mocno obrosła w minigry. Można było przebierać w tenisie ziemnym, bilardzie, rzutkach, siłowni, yodze, a nawet wyskoczyć na randkę z atrakcyjną panną. I nie były to aktywności wrzucone na zabicie czasu. Pasowały do koncepcji otwartego świata, immersji pozwalającej doświadczać rozrywki jak z rzeczywistości. Możliwe, że nie podzielicie mojego zdania, lecz najchętniej trenowałem golfa – mimo że do symulacji rodem z PGA Tour trochę brakowało. Rockstar postarał się o odzwierciedlenie warunków i realiów sportu, nie zapominając o sile wiatru, innym poślizgu piłki na różnych powierzchniach, czy też przyzwoitym systemie kontroli kija golfowego.
Kingdom Come: Deliverance – gra w kości
Widziałem już kilka odmian gry w kości, przykładowo w pierwszym Wiedźminie, gdzie liczba kropek na ściankach odwoływała się do układów z pokera. Ale czegoś takiego, jak w Kingdom Come: Deliverance, jeszcze nie widziałem. Twórcy gry opracowali dość osobliwe zasady, które nie mają nic wspólnego z klasyczną hierarchią oczek od 1-6. Tutaj zbieramy punkty, gdy wyrzucimy na kostce 1 lub pięć oczek, układ 3 lub więcej tych samych oczek, albo strita składającego się chociaż z 5 kości. Punktowane kości odkładamy wedle uznania, a resztą możemy rzucać aż do skuchy. Wygrywa ten, kto pierwszy uzbiera 4000 punktów. Jedyną wadą tej minigry jest absurdalnie niski poziom stawki, co przekłada się na zerową motywację do szukania przeciwników.
Horizon Forbidden West – Napad Maszyn
Nie od razu polubiłem się z Napadem Maszyn w Horizon Forbidden West, bo podczas pierwszych “meczów” zawsze podejmowałem inicjatywę ataku, co ma efekt odwrotny do zamierzonego zwycięstwa. Tak się nie wygra, trzeba obrać taktykę defensywną, porozstawiać figurki bestii na polach zapewniających dodatkowe punkty obrony i uzbroić się w cierpliwość. To gra na wyczekiwanie i szukanie swojej okazji do ataku poprzez zaganianie wroga na najmniej uprzywilejowane pola na planszy. W skrócie, całkiem wymagająca minigierka, prawie jak szachy, tylko tutaj w wersji prehistorycznej.
Wiedźmin 3 – Gwint
Na koniec chyba bez zaskoczenia. Wiedźmin 3 ma tak genialną karciankę wszytą w warstwę fabularną, że minigra doczekała się aż pełnoprawnej odsłony w postaci sieciowego Gwinta. Jeśli jednak mam być szczery, to wolę przegrać jedną lub dwie partyjki w ramach przygody Geralta. Bohater ten ma niezwykły dar do namawiania na rundkę w Gwinta, niezależnie od miejsca (np. w burdelu) i wydarzeń (pośród stosu ciał potworów). Tak świetnie skonstruowano tu zasady, że zamiast robić misje rzucam się w wir hazardu. Macie tak samo jak ja?