Twórcy The Day Before bronią gry, ale tłumaczą się w kuriozalny sposób. Ludzie mają “ujrzeć prawdę”

The Day Before plagiatuje inne gry? Twórcy odpowiadają
Newsy PC PS5 Xbox Series

The Day Before ponoć istnieje i jest “spełnieniem dziecięcych fantazji”. Tak przynajmniej mówią twórcy. Gracze wciąż nie są przekonani. No to jak jest?

Problemów TDB przybywa, a deweloperzy zawzięcie bronią siebie i swojej produkcji. Internauci nie pozostawiają na nich suchej nitki, zarzucając, że gra nie istnieje. No ale czemu się dziwić? W końcu nawet oficjalny moderator kanału na Discordzie ma poważne wątpliwości.

The Day Before w obliczu kontrowersji, ale ponoć istnieje

Zanim przejdziemy do sedna, muszę tylko zaznaczyć, czymże jest to tajemnicze “istnienie gry”. Osobiście nie mam praktycznie w ogóle wątpliwości, że taki tytuł faktycznie istnieje, choć nikt nie widział jeszcze czystej rozgrywki. Fntastic raczej na pewno tworzy tego typu produkcję i zapewne uważa tak wiele innych osób, a w wątpliwość podawany jest jej ostateczny kształt. To, czy “istnieje” należy raczej traktować (tak przynajmniej mi się wydaje) jako swego rodzaju przenośnię – czy tytuł faktycznie może tak wyglądać i oferować przyjemną i pełną różnych możliwości rozgrywkę?

TDB zostało niedawno usunięte ze Steam, a twórcy przesunęli datę premiery i pokaz “czystej” rozgrywki. Jak się tym tłumaczą? Otóż, ich zdaniem, ktoś zastrzegł znak towarowy “The Day Before” przed nimi i teraz muszę prawnie dojść do porozumienia. O tym, czemu nie to zbyt wiele sensu, zaraz. Najpierw skupmy się na ich oświadczeniu przekazanemu redakcji IGN. Twierdzą w nim, że “burza w końcu się uspokoi, a czas ułoży wszystko na swoim miejscu. Kiedy gra wyjdzie, ludzie w końcu ujrzą prawdę”.

Wierzymy tylko w produkt końcowy. Nieważne co ktoś powie, zobaczycie sami 10 listopada tego roku. Mamy nadzieję, że po sukcesie gry damy ludziom wiarę, że w tym życiu, jeśli wytrwale dążysz do realizacji marzenia, to ono się spełni, mimo wszystkich przeszkód i wątpliwości.

– zaznaczają deweloperzy

Co ciekawe, obsuwa na listopad była planowana już wcześniej, a gracze mieliby się tego dowiedzieć z pokazu rozgrywki, którego również nie otrzymamy. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Mytona trzyma pieczę nad pozycją?

W swoim komunikacie podkreślają, że to spełnienie ich marzeń i wielki cios dla twórców, którzy od 4 lat poświęcają się, aby stworzyć tę grę. To akurat rozumiem i w pełni się zgadzam, choć z drugiej strony można to traktować jako komplement. Wszak gracze nie są w stanie uwierzyć, że produkcja może tak dobrze się zapowiadać, więc podają w wątpliwość jej istnienie.

Twórcy podkreślają, że mają wystarczające finanse, a za nimi stoi potężny gracz na rynku produkcji mobilnych.

Tworzyliśmy grę przez cztery lata. Wszystkie te lata były pełne potu i krwi, aby stworzyć tę grę, i dla wielu członków naszego zespołu nieprzyjemnie jest słyszeć takie oskarżenia. Nie wzięliśmy od ludzi ani grosza: żadnego crowdfundingu, żadnych pre-orderów, żadnych darowizn. Gra jest w pełni finansowana przez Mytona, jednego z największych wydawców mobilnych na świecie, który zgodnie z naszą umową sprawdzał build gry przy każdym kamieniu milowym.

– wyjaśniają

Ma to wszystko sens, ale z drugiej strony wiele osób nie jest w stanie uwierzyć w to, iż tytuł może reprezentować odpowiednio wysoki poziom. Wszak poprzednie pozycje Fntastic są co najwyżej średnie, a cała ich firma działa na dość dziwacznych zasadach.

Co tu śmierdzi?

Wróćmy do poprzedniego wątku – czemu tłumaczenie znakiem handlowym jest tak kuriozalne? Otóż twórcy zapowiedzieli swoją produkcję w styczniu 2021 roku. Wtedy znak był wolny i dostępny. Z jakiegoś powodu nie zdecydowali się od razu (często robi się to na początku prac nad grą) na jego zajęcie. Dlatego też po 6 miesiącach ze znaku skorzystał pewien Koreańczyk. Fntastic wypełniło wniosek dopiero po roku.

W sierpniu 2022 roku urząd patentowy odnotował “sprzeciw”, gdy po paru kolejnych miesiącach to właśnie wspomniany Koreańczyk dostał prawa do niego. Przez cały ten czas Fntastic z jakiegoś powodu nic z tym nie zrobiło. Co więcej, twórcy tłumaczą się, że istnienie takiego znaku handlowego odnotowali dopiero w styczniu tego roku. Czy jest to możliwe? Owszem. Czy trzyma się to wszystko przysłowiowej kupy? Średnio.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie