W pół godziny robi gry o głaskaniu bobra na PlayStation. Zarabia na nich fortunę

Stroke to seria gier zrobionych w pół godziny, które przyniosły mu fortunę | Newsy - PlanetaGracza
Newsy PS4 PS5

Pewien deweloper znalazł żyłę złota. Samemu tworzy gry, które zarabiają dla niego mnóstwo kasy. A nawet nie wkłada w to specjalnie dużo wysiłku. Skąd sukces serii Stroke?

Gracze PlayStation nie przywykli do zalewania ich wątpliwej jakości pozycjami, jakie nierzadko dostępne są na śmietnisku Steam. Być może dlatego gry Stroke są tak popularne?

Czochraj bobra, czyli Stroke

Nie od dziś wiadomo, że prawdziwy sukces mierzony jest czasem i wysiłkiem, jaki włożono w jego osiągnięcie i to, czymże ten sukces tak naprawdę jest. W tym kontekście samouk TJ Gardner jest mistrzem, bo nie tylko wydał na świat niezwykle popularną serię gier, ale i taką, która zarobiła dla niego sporo pieniędzy. W praktycznie żadną z wydanych gier nie włożył więcej niż jeden dzień czasu. Nie ma tu żadnych haczyków, a każdy tytuł jest dokładnie tym, co obiecuje – możliwością pogłaskania zwierzątek.

Gry z serii Stroke dostępne są na PlayStation 5 i PlayStation 4, co niejako tłumaczy ich popularność. Twórca wpadł na genialny pomysł wrzucenia do swoich domowych pozycji trofeów i umożliwieniu każdemu graczowi wbicie „platyny” w dosłownie paręnaście minut. W ten sposób zdobył zainteresowanie ze strony wszystkich łowców osiągnięć. Nie zapominajmy, że mówimy o grach wycenionych na 3,29 funta sztuka, czyli naprawdę niewiele. Po części właśnie dlatego pozycje te są tak często kupowane.

Łącznie jednak cała sprzedaż przekłada się na spory zastrzyk gotówki u twórcy. Domorosły deweloper zarobił na nich prawie 280 tysięcy funtów! Po odjęciu marży dla Sony daje to około 190 tys. funtów czystego zysku, dzięki sprzedaży wynoszącej ponad 120 tys. egzemplarzy. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma tu mowy o „kosztach produkcji”. Gardner robi wszystko sam albo korzysta z darmowych licencji w sieci. I do tego nie zajmuje to więcej niż paru godzin.

Pierwsza gra, będę szczery, zajęła mi prawdopodobnie siedem lub osiem godzin. Ale kolejne – na przykład Stroke the Beaver – zajęło około pół godziny.

– przyznaje twórca w rozmowie z The Guardian

Cała „gra” to tak naprawdę niebieska plansza z najprostszym menu, jakie można sobie wyobrazić. W środku jest wizerunek jakiegoś zwierzaka – kota, bobra, chomika i tak dalej, ściągnięty z Wikipedii, dzięki licencji CC. Nie liczcie na efekty dźwiękowe, bo wszystko opiera się na klikaniu jednego guzika na padzie, co z kolei powoduje, że zwierzątko migocze. Znaczy, że zostało pogłaskane. Wszystkiemu towarzyszy jedynie najpewniej darmowa muzyczka lo-fi. Kolejne wciśnięcia przekłada się na głaskanie, co z kolei, przy „liczbie głasków” wynoszącej 2000, daje graczowi „platynę”. Banał. I to skuteczny.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie