Pierwsze wrażenia z Returnal. Oto jak wypada po trzech godzinach

PlayStation Returnal - Selene
Felieton

Returnal to jedna z pierwszych gier ekskluzywnych na PlayStation 5. Jak po pierwszych paru godzinach rozgrywki wypada produkcja od Housemarque?

Nowa generacja konsol rozkręca się coraz szybciej. Microsoft każe nam jeszcze trochę czekać na swoje największe gry, a Sony wytoczyło na sam start ciężkie działa. Poza sporymi produkcjami jak Marvel’s Spider-Man: Miles Morales i Demon’s Souls, otrzymaliśmy też mniejsze pozycje jak przyjemne Sackboy: A Big Adventure i średniawe Destruction AllStars.

Po tych premierach przyszła pora na krótki odpoczynek, ale już za parę dni debiutuje Returnal. To tytuł, który (jak wynika z moich obserwacji) nie budzi zbyt wielkiej ekscytacji wśród graczy. Przyznam, że o ile sam po cichu czekałem na nową grę Housemarque, nie wywoływała we mnie specjalnie dużych emocji.

W końcu jednak jest mi dane testować ten tytuł. Na moją recenzję musicie jeszcze poczekać, ale spędziłem z tą grą już parę godzin i opowiem Wam, jakie wrażenie zrobił na mnie ten bądź co bądź nietypowy twór.

Returnal - zrzut ekranu 1

Czym tak naprawdę jest Returnal?

W grze wcielamy się w Selene, która rozbija się na tajemniczej planecie i wpada w swoistą pętlę życia i śmierci. Gracz musi zmierzyć się z hordami wrogów i poradzić sobie w tych nietypowych okolicznościach. Brzmi sztampowo? Ano brzmi, ale w tej produkcji jest znacznie więcej głębi, niż mogłoby się wydawać.

Uogólniając, Returnal to strzelanina z perspektywy trzeciej osoby, ale z elementami rogue-lite’a i… bullet hell’a. Oznacza to, że starciom towarzyszą dziesiątki pocisków i przedstawiony w grze świat zmienia się po każdej naszej śmierci. Niektóre, bardzo nieliczne lokacje pozostają bardzo podobne lub identyczne, jak wcześniej, ale na dłuższą metę każda sesja z grą wygląda nieco inaczej.

Podobnie jest zresztą z ekwipunkiem, który również tracimy bezpowrotnie po śmierci. Nie dotyczy to jednak poszczególnych gadżetów i surowców, które służą nam do otwieranie specjalnych przejść i/lub korzystania z niektórych mechanik. Jeśli je odnajdziemy, zostaną z nami na zawsze.

Głównymi elementami zabawy są naturalnie eksploracja i walka z przeciwnikami. Łażenie po lokacjach jest przyjemnie i na razie mnie nie męczy, bowiem Selene porusza się dość żwawo. Starcia z potworami wypadają również dobrze, choć póki co mam wrażenie, że nasi adwersarze nie są zbyt inteligentni. Nie jest to jednak bardzo odczuwalne, bo (przynajmniej na wczesnym etapie) refleks góruje nad znajomością wroga.

Nie zmienia to faktu, że tytuł ten jest bardzo wymagający. Mówiąc to mam na myśli BARDZO wymagający. Nie uważam się za kiepskiego gracza, a mimo to, po trzech godzinach, wciąż nie udało mi się pokonać pierwszego bossa. Ba, dotarłem do niego tylko raz!

Rzecz jasna w grze znajdziemy też fabułę, ale o niej opowiem dopiero w recenzji. Powiem tylko, że bynajmniej nie jest ona szczątkowa i fani historii znajdą tu coś dla siebie. W odróżnieniu od typowych rogue-lite’ów pokroju The Binding of Isaac, mamy tutaj bardziej konkretną opowieść.

Returnal - zrzut ekranu 2

Jest ponuro, ale bardzo ładnie

Póki co nie udało mi się jeszcze przejść do kolejnego biomu w trakcie rozgrywki. Na załączonych przeze mnie zrzutach ekranu widzicie dość szarobury, pierwszy typ świata, jaki przyjdzie nam odwiedzić w grze. Jest ich jednak więcej.

Kompresja robi swoje i screenshoty mogą nie robić wrażenia, ale oprawa Returnal zdaje egzamin. No, przynajmniej moim okiem. Choć Housemarque to stosunkowo małe studio, udało mu się dostarczyć next-genową grafikę z prawdziwego zdarzenia. Pierwszy biom jest śliczny, projekt “stałych” lokacji bardzo mi się podoba i jestem ciekaw, co zobaczę w dalszej części gry.

Przy okazji wyróżnię też klimat, który wyjątkowo dobrze wstrzelił się w mój gust. Wszechobecny mrok i brud budują wyjątkową atmosferę i praktycznie od razu wsiąkłem w świat Returnal. Klimatowi służy też świetnie dopasowane udźwiękowienie.

Warto też dodać, że gra działa w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę. Nie jestem pewny, czy jest to natywne 4K, ale na dużym ekranie wygląda to bardzo dobrze.

Obawiam się trochę, czy stylistyka gry nie stanie się męcząca po paru dłuższych sesjach, ale przekonam się o tym dopiero za jakiś czas. Mimo wszystko, oprawa audiowizualna na ten moment wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Mam nadzieję, że będzie mi ono towarzyszyło do samego końca.

Dodatkowo oprawę wspomaga też pewien element PS5, którego nie uświadczymy na żadnej innej platformie, a robi naprawdę świetną robotę.

Returnal - zrzut ekranu 3

DualSense pokazuje pazur w Returnal

Na koniec zostawiłem to, co paradoksalnie jako pierwsze zwróciło moją uwagę. Kontroler DualSense daje w tej grze prawdziwy popis swoich możliwości. Jeśli wszystkie ekskluzywne tytuły PS5 zrobią taki użytek z nowego pada Sony, będę wniebowzięty.

Co prawda nie uświadczycie tu jednego wielkiego benchmarku adaptacyjnych triggerów i haptyki jak w Astro’s Playroom, ale i tak rzeczone funkcje robią fenomenalne pierwsze wrażenie. Praktycznie każde wydarzenie na ekranie jest mocno wspomagane przez efektowne wibracje. Oczami wyobraźni widzę, jak świetną robotę wykona DualSense w horrorze pokroju Resident Evil Village.

O ile haptyka “tylko” wzmacnia poczucie immersji, adaptacyjne spusty znalazły też zastosowanie w mechanice gry. Każda broń ma alternatywny tryb strzału, który aktywujemy poprzez pełne wciśnięcie spustu odpowiedzialnego za celowanie. Jest to o tyle dobrze przemyślane, że trigger stawia dodatkowy opór i omyłkowe zmarnowanie wzmocnionego ataku jest bardzo trudne. Sensowne wykorzystanie funkcji pada w rozgrywce naprawdę mnie cieszy. Podobnie pozytywną opinię mam póki co zresztą o całej grze.

Moje pierwsze odczucia wobec Returnal są w tej chwili bardzo pozytywne. Mam kilka obaw odnośnie różnorodności i balansu rozgrywki w dalszych etapach, ale wynikają one z faktu, że jestem na samym początku gry. Tak naprawdę wszystko przede mną i na ten moment nowe dzieło Housemarque maluje mi się przed oczami jako dość oryginalny i przyjemny tytuł. Więcej konkretów poznacie w naszej recenzji, którą będziecie mieli okazję przeczytać już niedługo.

Jakub Stremler
O autorze

Jakub Stremler

Redaktor
Popkulturowy kombajn lubujący się w literaturze weird fiction, filmowych horrorach, dobrej muzyce i grach wszelkiego rodzaju. Po godzinach studiuje game design i pielęgnuje pasję do sportu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie