Resident Evil: Village to niebezpieczny krok, ale wyczekiwany przełom dla serii

Resident Evil: Village to niebezpieczny krok, ale wyczekiwany przełom dla serii
Felieton

Wystarczy przypomnieć sobie, co Capcom zrobił w 6 części – nawet zombiakom opadały ręce w trakcie rozgrywki. W przypadku Resident Evil: Village, twórcy wreszcie robią coś nowego, co nie ma w nazwie Remake ani Remaster.

Czekacie, tak jak my, na kolejny rozdział w uniwersum Resident Evil? No to się doczekaliście… może nie premiery, ale nowych informacji o Resident Evil: Village. Capcom potwierdził swoją obecność podczas Tokyo Games Show 2020. I ze wszystkich swoich marek zabierze ze sobą na imprezę długo wyczekiwaną kontynuację. Zobaczymy nowy gameplay, a może trailer plus komentarz – nie odmówimy nawet pojedynczym screenom z gry, bo jest ona nad wyraz czymś interesującym.

W końcu Resident Evil jest chyba najważniejszym IP w portfolio Capcom i jednocześnie najbardziej rozpoznawalnym wśród graczy. Stąd na producencie ciąży ogromne brzemię, by rozwijać ją w kierunku dla niej właściwym. Tylko jaki to kierunek? Zombie mają być coraz straszniejsze i bardziej wygłodniałe? Leon przybierać na masie z każdą kolejną misją? A może wszystko już jest dopracowane i wystarczy lekko doszlifować oprawę graficzną, nie zapominając o zmianie cyfry w tytule? Chyba nie o to chodzi, by odcinać kupony od naprawdę rewelacyjnej gry, tak jak to czyni EA z FIFĄ. Wystarczy przypomnieć sobie, co Capcom zrobił w 6 części; nawet zombiakom opadały ręce w trakcie rozgrywki.

Na szczęście seria powstała z kolan w 7 odsłonie. Mocno podzieliła graczy na dwa obozy: niezadowolonych malkontentów i fanów chcących czegoś nowego. I faktycznie, dostaliśmy coś całkiem innego w stosunku do poprzednich RE. Widok z pierwszej osoby, brak klasycznych zombiaków, historia stawiająca na nieznane postacie – to był mały krok dla Capcom i wielki dla graczy. W końcu seria oderwała się od utartych schematów, pozwalając nam spojrzeć oczami poza główną genezę gry. I jeśli mam być szczery, takiego Residenta wolę o wiele bardziej niż kolejne odcinki z nazwą Remake lub Remaster w tytule.

Ale żeby nie było, Resident Evil 2 Remake był udanym powrotem do ligi AAA (5 milionów sprzedanych kopii i oceny recenzji potwierdzają wysoką klasę gry). Tylko czy pozwoliło to serii poczynić jakiś postęp w rozwoju. Bo według mnie wspaniała marka znów stanęła w miejscu. Za pierwszym razem ten scenariusz po prostu się udał. Ładna grafika, odświeżeni bohaterowie i przede wszystkim czar wspomnień wzmocniły zainteresowanie. Natomiast za drugim razem z RE 3 Remake już nie było tak łatwo. Odtworzenie dawnego hitu w nowych realiach okazało się dla Capcom za dużym wyzwaniem, albo wręcz z góry byli skazani na porażkę przez zbyt duże oczekiwania.

Zapomnijmy jednak o tym, co było. Teraz nasze nadzieje pokładamy w Resident Evil VIII, zwanym Village.

Resident Evil VIII: Village musi się udać!!!

Z czego się niezmiernie cieszę, Capcom odpuścił na chwilę kolejny Remake (choć już huczy od planów na Resident Evil 4) i zaryzykował raz jeszcze, kontynuując obraną już ścieżkę w RE 7. Uniwersum, dla wielu ikoniczne, zostanie rozbudowane o całkiem rewolucyjny rozdział, w którym prawdopodobnie zabraknie jakichkolwiek form zombie. Ich miejsce zajmą potwory, takie jak wilkołaki, wampiry i demony w ludzkiej postaci. Ba, nawet Van Helsing i “Pani Drakulowa” załapali się na casting do głównych ról. Jak dla mnie, bomba! A to wszystko bez odejścia w stronę przygodowej gry akcji.

Mamy otrzymać typowy survival horror w nowej scenerii i ze świeżym spojrzeniem na uniwersum, które wybaczcie, ale zaczęło zjadać własny ogon.

Raczej nie pokuszę się o stwierdzenie, że będzie to najlepszy RE w dziejach serii. Doskonale pamiętam pierwsze części i mam jakieś przeczucie, że Capcom nigdy nie przeskoczy ich legendy. Co nie znaczy, że Village nie stanie się nowym, lepszym Residentem, dopasowanym do dzisiejszych standardów. Zauważcie, że od tamtego czasu zmieniła się nie tylko oprawa graficzna, ale też poziom prowadzenia narracji i mechaniki gry. Tak więc musimy patrzeć na Resident Evil przez pryzmat koniecznych ewolucji, a nie podążać śladem archaicznych schematów.

Mając w pamięci rozgrywkę z RE 7 jakoś bez większych obaw wyczekuję premiery Village. Nie mam w zwyczaju oceniać gry przed zagraniem, ale mam wrażenie, że IDZIE NOWE… Taki soczysty i rozpływający się na padzie gameplay, który niczym mięso w ustach zombiaka, będzie smakowany na naszych PC, PS5 i Xbox X Series. I można mieć żal do Capcom, że odmówi tej przyjemności właścicielom starej generacji konsol, ale taka jest cena postępu gier. Mają one za główne zadanie nakręcać sprzedaż next-genów. I chyba dla takich gier, jak Resident Evil: Village, będzie warto zmodernizować komputer lub kupić nową konsolę.

Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie