Za tym hitowym serialem Netfliksa kryje się przerażająca historia. Musicie go obejrzeć

Reniferek od Netflix wstrząsa, ale to prawdziwa historia | Newsy - PlanetaGracza
PG Exclusive Publicystyka

„Reniferek” to absolutnie koszmarna historia, która mogłaby się skończyć już dawno temu, gdyby nie to, że… została opowiedziana. Nowy hit Netfliksa miesza ze sobą fikcję i prawdziwe życie, balansując na cienkich granicach artystycznych ram scenariuszowych. I robi to dobrze. Prawie, bo wszystko trafił szlag przez tych przeklętych widzów.

Tytułowa zabawka prezentująca małego reniferka to prócz tytułu, dość osobliwy i istotny fabularnie przedmiot. Zwykła, wydawać by się mogło, zabawka, jest tak naprawdę symbolem sytuacji, która za dziecka może i budzi u niektórych podziw, ale w momencie wejścia w dorosłość może stać się piekłem na Ziemi. To zarazem to samo uczucie, gdy mamusia po powiedzeniu jej, że jakiś chłopak/dziewczyna w szkole się do ciebie mocno przystawia, skwituje to „oooo, mój malutki słodziak ma adoratora”, ale gdy po latach dzieje się to samo, stwierdzasz, że trzeba iść na policję, a najlepiej to kupić zasieki.

Wszystko to brzmi może i tajemniczo, ale fabularna istota jednego z najpopularniejszych obecnie seriali Netfliksa to właśnie stalking. Tytułowa zabawka traci swój pierwotny sens, bo przecież jest teraz dość makabrycznym ucieleśnieniem istoty prześladowania. I to takiego, które wydarzyło się naprawdę. Gdyby nie to, że po premierze serialu ta prawdziwa stalkerka stwierdziła, że taki przedmiot w ogóle nie istniał i z pewnością nie wysłała go obiektowi swoich urojonych westchnień. Temu samemu, który stworzył o niej serial oglądany przez miliony.

Prawdziwa historia Richarda Gadda

Szkocki komik od pewnego czasu promuje się skeczami wystawianymi w ramach przedsięwzięcia zatytułowanego „Reniferek”. W ten sposób opisuje swoją prawdziwą historię prześladowania. Skupia się w niej nie na winnych czy poszkodowanych, a na dwojakości całej tej sytuacji. Nie ma podziału na „dobre” i „złe”. Wszystko jest raczej szare. W teorii obiecano nam więc bezstronność w pokazaniu relacji.

Tylko że mówimy teraz o serialu, którego autorem jest bezpośrednio Richard Gadd. Do tego on sam występuje w nim jako swoje serialowe alter-ego, Donny Dunn. Próbujący wiązać koniec z końcem komik na co dzień pracujący na barze. Wystarczył tylko jeden dobry uczynek, aby zmienił on swoje życie w koszmar. Nieznajoma, która została przez niego obdarowana darmową herbatą, nawiązuje wyimaginowaną więź z mężczyzną. Znaczy, że ta więź jest głównie w jej głowie.

Stalking to potężny współczesny problem, który ludzie – jak wiele innych współczesnych problemów – zawdzięczają sami sobie. Nigdy przedtem nie było tak łatwo kogoś śledzić, prześladować, obserwować i zdobywać o nim informacje. Szczególnie jeśli jest istotą de facto publiczną. Komik w pewien sposób wypełnia te ramy. Serialowa Martha (imię rzekomo nieprawdziwe) dostaje świra na jego punkcie, próbując… w sumie sami nie wiemy, co osiągnąć, bo stalking rzadko kiedy ma trzymający się sensu i logiki cel.

Szkocki koszmar

Gadd przed laty zmagał się z kobietą, którą sam nazywał „mentalnie niestabilną” i mającą wyraźne problemy. W serialu obydwa odbicia tej specyficznej pary to zresztą istoty dość osobliwe, za co „Reniferek” być może zdobył aż taką popularność. Twórcy nie chcą stawiać nigdzie kropki, wyraźnie akcentując “dramat” a nie “sprawiedliwość”. Szkot naprawdę mógł chcieć pokazać po prostu swoją historię, a jego próby oderwania rzeczywistości od netfliksowej fikcji są całkiem udane. Tu jednak wkracza współczesna rzeczywistość, która szybko zweryfikowała, czy w dzisiejszym świecie banalnej kontroli jest miejsce na opowiadanie rzeczy, które powinny po prostu zginąć wraz z upływem czasu. Szczególnie że ta prawdziwa Martha chce teraz pozwać komika, Netflix i w zasadzie wszystkich, którzy pokazali ją w złym świetle.

Bo kobieta znów zyskała rozgłos, tym razem z powodu mediów. Redakcja The Daily Mail w momencie przebłysku geniuszu opublikowała wywiad z prawdziwą stalkerką. Jasne, nie podali jej prawdziwych danych ani szczegółów, ale rozdarli stare rany, które po latach znów sączą się nieciekawym płynem. Wystarczyła ta jedna kropla, aby sytuacja po prostu buchnęła ogniem na nowo. I teraz to Martha (ta prawdziwa) uważa, że to Gadd jest stalkerem, bo zrobił serial o niej.

Netflix miesza fikcję z rzeczywistością

W tym wszystkim komik postanowił się bronić. W rozmowie z Guardian (po premierze “skeczowej” wersji “Reniferka”) wyznał, że produkcja zmieniła tyle poszczególnych zdarzeń, informacji i nawet cech kobiety, iż niemożliwe jest, aby była do poznania. Trochę naiwne twierdzenie, skoro nawet ja byłem w stanie wyśledzić mojego kuzyna z Australii, którego znałem tylko imię i orientacyjny region, w którym mieszka. Prawdziwa Martha straszy zarabianiem na tragedii, szczuje Netfliksa ewentualnymi pozwani, w tym wszystkim być może nieświadomie dolewając oliwy do ognia. Nikt nie wie, czy kobieta dziś wstydzi się tego, co robiła, ale z pewnością nie pomagają w tym wszystkim fani Gadda.

Ci wydali już wyrok i to nie jeden. Donny Dunn/Richard Gadd jeszcze przed wydarzeniami ze stalkerką był molestowany i wykorzystywany przez jednego z lokalnych reżyserów. Tego fani też dopadli, a przynajmniej tak im się wydawało. Rykoszetem dostało nawet kilka osób, w tym znany lokalny reżyser i scenarzysta, którego niesłusznie oskarżono o tak koszmarne czyny. Gadd na swoim Instagramie nawoływał do tego, aby nie szukać wszędzie winnych. Zachował się zupełnie tak, jakby kompletnie nie rozumiał społeczności sieciowych „detektywów”. Przecież oni za wszelką cenę pragną poznać prawdziwą historię i pociągnąć do odpowiedzialności byle kogo, ale żeby komuś się dostało.

“Reniferek” – ile w tym prawdy?

Jak twierdzi Richard Osman w swoim podcaście “The Rest Is Entertainment”, “każdy w przemyśle doskonale wie, o kogo chodzi”. To już kwestia toksyczności zepsutego u fundamentów środowiska. W końcu skoro każdy wie i nikt nic nie zrobił wtedy i nie robi dzisiaj, a tożsamość nadal nie jest kwestią publiczną to… co mówi to o wszystkich poinformowanych w sprawie?

Oczywiście to tylko jedna strona medalu. Drugą jest kluczowa w tym wszystkim postać stalkerki Gadda. Personalia kobiety szeroko nie są znane, ale wiele osób na Reddicie czy Twitterze uważa, że znaleziono jej prawdziwą tożsamość. No a przecież, jak już wcześniej wspomniałem, 58-latka sama rozmawiała z dzienikarzami, zarzucając Gaddowi prześladowanie jej samej i wzbogacanie się na jej historii. Ten dla odmiany w rozmowie z Guardian twierdzi, że rzekomo drastycznie zmienił jej charakter w serialu, a do tego produkcja dorzuciła sporo elementów „dla dramatycznego efektu”.

Misery

Wszystko to brzmi może i sensownie, gdyby nie fakt, że w serialu podobno całkiem mocno przykuto wagę do reprezentowania wydarzeń takimi, jakie były w rzeczywistości. Może nie przyznaje tego sam komik, broniąc się przed zarzutami, z drugiej strony chwaląc pokazaniem prawdziwych wiadomości tekstowych czy głosowych od Marthy. Forbes podkreśla, że łącznie „dowodów” było sporo. “41 071 e-maili, 350 godzin wiadomości głosowych, 744 tweety, 46 wiadomości na Facebooku, 106 stron listów i różne dziwne prezenty, w tym tytułowy zabawkowy reniferek. Sporo dowodów, a wszystko to w trakcie czterech i pół roku prześladowania.

Martha przychodziła na występy stand-upera, do lokalu, w którym pracował, czatowała na niego przed domem, a cała sytuacja zaostrzyła się, gdy tylko zdobyła jego numer telefonu – stąd tyle treści wysyłanych bezpośrednio i niebezpośrednio do niego. Gadd poszedł z tym na policję, ale… funkcjonariusze traktowali go jak idiotę. Zaczął więc zapisywać wszystko, co dostał od kobiety, przeczesując fragment każdego urywka korespondencji w poszukiwaniu choćby jednego sformułowania, które pozwoliłoby znaleźć dowody bezpośrednio rzucające cień na prześladowczynię. Jak poszukiwanie igły w stogu siana, co zresztą sam podkreśla – tak właśnie się czuł.

Kiedy myślimy o prześladowcach, zawsze przychodzą nam na myśl filmy takie jak “Misery” i “Fatalne Zauroczenie”, gdzie prześladowca jest potworną postacią w nocy w alejce. Zazwyczaj jednak jest to osoba, która wcześniej była w związku z kimś znajomym lub kolegą z pracy. Stalking i nękanie to forma choroby psychicznej. Błędem byłoby malowanie jej jako potwora, ponieważ źle się czuje, a system ją zawiódł.

– mówił Gadd dla Guardian.

Szara kartka

Wszystko to prowadzi do tego, że finalnie serial “Reniferek” to opowieść o prawdziwej historii, lecz zrobiona na tyle zręcznie, aby nie wytykać winnych palcami. Zresztą, łatwo mówić o czyjejś winie w takiej sytuacji, ale prawda zazwyczaj nie jest taka czarno-biała. Stalking to niestety powszechna forma przemocy psychicznej (czasami nie tylko), doprowadzająca ofiarę do nagłębszych zakamarków psychicznego molestowania. Mówi się, że wina zawsze leży po stronie prześladowcy lub prześladowczyni, co jest zrozumiałe. A przynajmniej w ten sposób społeczeństwo postrzega ten delikatny temat.

Gadd mimo wszystko wraz z producentami Netfliksa i scenarzystami nowego serialu nie chciał zrobić „afery”, co niestety absolutnie się nie udało. Sam wielokrotnie, nawet niedługo po zakończeniu dramatu, wspominał, że nie uznaje Marthy za katalizator tej całej sytuacji, wręcz szokując empatią dla swojej oprawczyni. Dla wielu może wydawać się to niemal „niewłaściwe”, tyle że to jest historia tego człowieka i on i wyłącznie tylko on ma prawo decydować o tym, w jaki sposób ją opowiedzieć. W końcu on sam wie, jak się czuł.

Dlatego też “Reniferek” wydaje się aż tak kompleksowym dramatem o ludzkich życiach, który od samego początku odmawia oczywistego podziału na “tą złą” i “tego biednego”. Każdy ma tu coś do powiedzenia, eksplorując psychologiczne pokłady cierpliwości, szacunku, własnego zdrowia czy wręcz strachu twórcy chcą pokazać zacieśniony uścisk koszmarnych zdarzeń, rzutujących na relacje między ludźmi. W końcu Gadd przez całą tę sytuację musiał jeszcze poradzić sobie z problemami z przyjaciółmi czy z kobietą, z którą się wtedy spotykał. To nie jest tak, że ofiara jest jedna lub też wszystko rzutuje tylko na nią. Tego typu wydarzenia potrafią odbić się zdrowiem wszystkich wokół, nawet niebezpośrednio zaangażowanych w sytuację.

Z desek klubów do biblioteki Netflix

Komik początkowo rozpoczął swoją historię właśnie od dokładnie tego – skeczu. “Reniferek” zaczynał w formie klubowego wydarzenia dla wszystkich tych, którzy chcieli go posłuchać. Wiadomo było, że w tej formie wszystkie te zdarzenia nie będą aż tak głośno medialne jak w przypadku serialu, który obecnie wybija się na wyżyny popularności. Jednak już wtedy widać było jasny podział społeczeństwa – ci, którzy słuchali poszkodowanego, niezaprzeczalnie obrali jego wizję całej tej sytuacji. I nie ma w tym nic złego, gdyby nie to, że on sam wolałby, aby każdy patrzył na te zdarzenia przez pryzmat wyłaniającego się z otwartego umysłu osadzonego daleko poza przeszłością peryskopu.

W tym wszystkim nadal mówimy o serialu. I to dobrym, bo jednak oceny widzów i krytyków nie powinny pozostawiać żadnych złudzeń, z jakim dziełem mamy do czynienia. Czy więc wszyscy naprawdę powinni ubrać maski obojętności tylko po to, aby udawać, że fikcyjna wersja rzeczywistych wydarzeń to fikcja? Z pewnością tak byłoby łatwiej dla całej sytuacji, która niczym roczne szambo u mnie na działce wybiła, robiąc smród dosłownie wszędzie. I nie chodzi mi o to, że prawdziwa Martha postanowiła zabrać głos, a o to, że wszystko stało się tak medialne, iż niemożliwe do opanowania. No ale do tego internet nas chyba przyzwyczaił.

Grunt to podejście do “Reniferka” albo… jego brak

Mimo wszystko w kategoriach dramatu chwytającego za delikatne struny ludzkiej podświadomości Reniferek jest jedną z najlepszych rzeczy, na jakie możecie liczyć. Wasze podejście do tej historii, obranie jakiejś filozofii czy nawet przyswojenie „rzeczywistej fikcji” zależy już tylko od Was. Ciężko mimo wszystko zrozumieć historię nafaszerowaną potężnym ładunkiem emocjonalnym w momencie, w którym z premedytacją sami będziemy te emocje od siebie oddalać.

Richard Gadd być może przelicza wpływy za użyczenie tragikomicznej (no bo to jednak “czarna komedia”, jak informuje nas Netflix) biografii, ale ciężko zarzucić mu tu złe podejście. Odsuwając na bok wszelkie wątpliwości dotyczące zachowania kogokolwiek, kogo pokazuje serial – molestującego reżysera, natarczywą oprawczynię, poszkodowaną ofiarę niepotrafiącą znaleźć nigdzie pomocy – tego typu historie zasługują na poznanie. Co prawda to nie dynamiczny serial akcji czy przerażający horror, ale najwięcej emocji zawsze kryje się w tym, co dzieje się na co dzień. I co może zdarzyć się zawsze i wszędzie. Nawet przypadkowa herbatka jest w stanie wywołać lawinę zdarzeń, które zdefiniują czyjeś życie najpewniej już do jego końca.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie