Recenzja Mad Max. Tam gdzie główny bohater schodzi na drugi plan

Recenzja Mad Max. Tam gdzie główny bohater schodzi na drugi plan

Odkrywanie Pustkowia

Żeby dostać się do Czarnego Miasta i Scrotusa, Max musi zawierać sojusze ze zbirami Pustkowia, jak na przykład Jeetą i Krwistobrodym. Zwykle są to świry, których obchodzi tylko panowanie nad danym terenem. W tym momencie dochodzimy do sedna rozgrywki. Otóż misje w Mad Max głównie skupiają się na niszczeniu rozlokowanych po Pustkowiu twierdz oprychów Scrotusa, których eliminacja zwiększa poziom bezpieczeństwa na danym terenie i co za tym idzie, podnosi przychylność sprzymierzeńców wobec Maxa. Dzięki temu, gracz odkrywa kolejne elementy wyposażenia Magnum Opus i może przedostawać się do następnych części mapy. Poziom zagrożenia zmniejsza się także poprzez niszczenie straszaków, czyli miejsc, w których powieszeni zostali wrogowie Scrotusa oraz rozbrajaniu pól minowych czy opanowywaniu rafinerii. Wygląda nudno i schematycznie? Tak też w rzeczywistości jest. Wykonywanie podobnych zadań to główna wada produkcji, ale warto zaznaczyć, że części graczy może się spodobać takie podejście do rozgrywki, zwłaszcza tym, którzy po prostu lubią zbierać i kolekcjonować (w tym przypadku zdobywać twierdze i obozy).

Mad Max
Mad Max

Na odrębny akapit zasługuje niszczenie twierdz. Każda jest inaczej zbudowana, więc aby się do niej dostać, trzeba dokładnie zaplanować atak. Zwykle można to zrobić bez problemu od frontu, ale wtedy trzeba się liczyć z dużą napastliwością wrogów, umieszczonymi na wieżach snajperami oraz zagrzewającym do walki grajkiem, który dodatkowo mobilizuje przeciwników. Twierdzę można też zdobyć odkrywając na przykład podziemne przejścia, dzięki czemu omija się pierwszą linię frontu. Zdobywanie twierdz i odkrywanie kolejnych obszarów Pustkowia jest wciągające, tym bardziej że wiąże się to z ulepszeniami dla auta i przybliża do głównego celu gry. Jednak tak jak napisałem wcześniej, jeśli liczycie tutaj na zakręconą jak słoik fabułę, to niestety się rozczarujecie.

Bezsprzecznie pochwała należy się też twórcom za system walki wręcz, który mocno przypomina ten znany z Batmana. Oparty jest na kontrach, które trzeba wyprowadzać w odpowiednim momencie. Niby jest to kolejny skopiowany element z innej gry, ale akurat tutaj bardzo dobrze się sprawdza. Mi akurat pasuje to, że twórcy nie kombinowali z własnym systemem, bo wtedy walka mogłaby nie być tak satysfakcjonująca jak teraz.

Obraz Pustkowia

Zanim zacząłem grać, obawiałem się, że pod względem graficznym w Mad Maxie będzie wiało nudą jak gaciami po sznurku. Na szczęście moje obawy zostały szybko rozwiane i to po pierwszych 30 minutach rozgrywki. Co prawda teren nie jest bardzo urozmaicony, ale zawiera mnóstwo świetnych smaczków. Rozbite wraki samolotów i statków na środku pustyni robią wrażenie. Do tego dochodzą zmienne warunki pogodowe, które całkowicie odmieniają obraz danego obszaru. Świetnie wyglądają pustynne burze, podczas których auta przeciwników latają w powietrzu wraz ze skrzyniami czy odłamkami prowizorycznych obozów. W trakcie takiej burzy od razu trzeba znaleźć schronienie. Będąc w aucie, można po prostu podjechać za kamień czy do środka jaskini. Natomiast jeśli burzę spotkamy podczas zdobywania twierdzy, wtedy trzeba szybko ukryć się we wrogich pomieszczeniach. Grafikę w Mad Maxie trzeba zobaczyć na własne oczy!

Mad Max
Mad Max

Pozytywne zaskoczenie

Mad Max nie przypadnie każdemu do gustu, ponieważ główną bolączką gry jest schematyczność rozgrywki. Jest jednak mnóstwo takich graczy, którym to nie przeszkadza, zwłaszcza że pozostałe elementy gry są wykonane na wysokim poziomie. Świetna grafika, satysfakcjonujący system walki oraz drobne smaczki związane z kinowym Mad Maxem, potrafią zachwycić. A to, że mamy tutaj mnóstwo elementów znanych z innych sandboxów? Mi to akurat nie przeszkadzało, bo jeśli ktoś wzoruje się na czymś dobrym i sprawdzonym, to czemu nie. Zwłaszcza, że zlepek tych elementów potrafi stworzyć niezłą całość, którą przyjemnie się konsumuje.

PLUSY:

  • świetnie zrealizowane Pustkowie pod względem graficznym
  • satysfakcjonujący system walki
  • bardzo charakterystyczne postacie
  • budowanie Magnum Opus potrafi wciągnąć
  • sporo smaczków nawiązujących do kinowej ekranizacji

MINUSY:

  • powtarzalne misje
  • brak  ciekawych wątków fabularnych
Robert Ocetkiewicz
O autorze

Robert Ocetkiewicz

Redaktor
Z grami związany już prawie 30 lat, czyli od momentu, kiedy na polskim rynku królowały gry z bazaru, a Mario dostępne było na Pegasusie. Specjalizuje się w grach wyścigowych i akcji, ale nie stroni też od strategii ekonomicznych. W swojej karierze recenzował na łamach serwisów takich jak Interia i Onet oraz publikował w magazynie o grach PlayBox.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie