Polscy e-sportowcy – cudze chwalicie, swego nie znacie
Polscy e-sportowcy bywają niedoceniani przez rodzimych kibiców. Warto zwrócić uwagę na to, jak aktualnie wygląda ich sytuacja.
Wirtualna rywalizacja profesjonalistów przyciąga przed ekrany setki tysięcy widzów jednocześnie i trudno się dziwić, że e-sportowy fenomen objął również nasz kraj.
W 2019 roku e-sport został oficjalnie uznany za dyscyplinę sportową przez Polski Komitet Sportów Nieolimpijskich. Był to moment, kiedy wszyscy sceptycy otrzymali kolejny sygnał, że wirtualna rozgrywka może równać się bardziej fizycznym dyscyplinom.
Spór pomiędzy graczami a miłośnikami “jedynych słusznych” sportów miał jednak charakter czysto kulturowy. W praktyce, e-sport już dawno zrównał się pod względem oglądalności z klasycznymi konkurencjami. Co więcej, niektóre z nich nawet pod tym względem przebił. Jak podaje VisualCapitalist, rozgrywki League of Legends oglądają się lepiej niż chociażby słynna liga NBA.
Dziś e-sport jest oczywiście świetnym polem do popisu nie tylko dla młodych talentów, ale też biznesmenów. Pula nagród w największym turnieju DOTA 2 osiągnęła w tym roku rekordowe 40 milionów dolarów.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, jak w tym wszystkim radzą sobie nasi rodzimi e-sportowcy. Profesjonalne ligi w naszym kraju są już naprawdę dobrze rozwinięte, jednak największe sukcesy za granicą osiągają nie pełne, polskie drużyny, a pojedynczy zawodnicy.
Kwestia jednoosobowych, e-sportowych talentów znad Wisły bywa często pomijana przez media. Szkoda, bo chętnie zobaczyłbym Marcina “Jankosa” Jankowskiego lub Wiktora “TaZa” Wojtasa w zestawieniu obok Marcina Gortata i Roberta Lewandowskiego.
DOTA 2 i najlepiej zarabiający polski e-sportowiec
Gra MOBA od Valve nie jest w naszym kraju specjalnie popularna. Nie oznacza to jednak, że nie mamy swoich mocnych zawodników. Profesjonalistów w tej konkretnej grze jest w praktyce kilkudziesięciu, jednak szczególnie na ich tle wybija się jedna osoba.
Michał “Nisha” Jankowski jest aktualnie członkiem zespołu Team Secret i może pochwalić się zaszczytnym tytułem najlepiej zarabiającego Polaka w e-sporcie. Według danych portalu Esports Earnigs, Nisha zarobił na turniejach nieco ponad 900 000 dolarów. Oczywiście statystyka nie wlicza w bilans umów reklamowych i wypłat od samej drużyny, ale kwota i tak może robić ogromne wrażenie.
Sprawa robi się jeszcze ciekawsza, kiedy do tego wszystkiego dodamy wiek Nishy. Michał ma tylko 20 lat, a już może pochwalić się nie tylko pokaźnymi wygranymi, ale również paroma sporymi osiągnięciami:
- Czwarte miejsce na na The International 2019 (najważniejszy turniej DOTA 2)
- Pierwsze miejsce na MDL Disneyland Paris Major
- Pierwsze miejsce na The Chongqing Major
- Drugie miejsce na Kuala Lumpur Major
Oczywiście to tylko niektóre z dotychczasowych dokonań Nishy. To dość młody zawodnik i z cała pewnością w przyszłości jeszcze nieraz o nim usłyszymy.
Fortnite to domena najmłodszych gwiazd
Aktualnie Polacy raczej wycofali się z e-sportu w Fortnite. Mamy w nim kilku przedstawicieli, ale nie odnoszą oni większych sukcesów. Ostatnim wartym odnotowania wydarzeniem było zajęcie szesnastego miejsca w Fortnite Champion Series Invitational przez piętnastoletniego “Kamiego”.
Sytuacja wyglądała zgoła inaczej jeszcze rok temu, kiedy kilku naszych rodaków zakwalifikowało się do Fortnite World Cup. Maciej “Teeq” Radzio, Łukasz “luKi” Król i Jarek “JarkoS” Kaleta zajęli kolejno 43, 82, i 52 miejsce. Warto wspomnieć, że najstarszy z powyższych zawodników miał wówczas 16 lat.
Choć pozycje w rankingu nie były zbyt wysokie, to sam fakt zakwalifikowania się do tak prestiżowego turnieju może robić wrażenia. Aktualnie z uzdolnionej trójki tylko “Teeq” aktywnie bierze udział w profesjonalnych rozgrywkach i jest aktualnie duetu Galaxy Racer.
Szkoda, że reszta chłopaków nie zdecydowała się na kontynuowanie kariery. Kto wie, może zobaczymy ich w przyszłości, jako profesjonalnych graczy w innych tytułach.
CS:GO – najważniejsza gra w historii polskiego e-sportu
Nawet jeśli nie jesteście zapalonymi widzami profesjonalnych rozgrywek, to z pewnością kojarzycie pięciu panów ze zdjęcia wyżej. Legendarna “Złota Piątka” Virtus.pro tworzyła najbardziej rozpoznawalny zespół w historii polskiego e-sportu. Virtusi zdobyli razem wiele ważnych nagród i byli uwielbiani nie tylko w naszym kraju, ale też za jego granicami.
Drużyna ta była jednym z głównych zapalników do wybuchu e-sportowego fenomenu w naszym kraju. Nie trzeba było grać w CS-a, żeby znać Virtusów i śledzić ich zmagania z zapartym tchem.
Niestety, każda historia musi mieć swój koniec. Forma Virtusów stopniowo spadała, a zespół w końcu się rozpadł, choć większość zawodników wciąż jest w grze – tym razem w rodzimej Polskiej Lidze Esportowej. Filip “Neo” Kubski i Wiktor “Taz” Wojtas grają teraz dla zespołu HONORIS, Janusz “Snax” Pogorzelski zasilił szeregi Illuminar Gaming, Paweł “Byali” Bieliński niedawno odszedł z AVEZ i jest aktualnie wolnym strzelcem, a Jarosław “Pasha” Jarząbkowski po przerwie powrócił na scenę jako gracz Liquid Biceps.
Nie oznacza to, że na Virtus.pro skończyły się zagraniczne sukcesy polskich zawodników CS:GO. Aktualnie bardzo dobrze radzą sobie Michał “snatchie” Rudzki i Paweł “dycha” Dycha grający dla niemieckiej organizacji Sprout. We wrześniu udało im się wywalczyć pierwsze miejsce na turnieju #PlayForBelarus, na którym pokonali zespół Nemiga Gaming.
Aktualnie Polacy grają jednak głównie we wspomnianej wcześniej PLE, która przyciąga przed ekrany dziesiątki tysięcy oglądających.
League of Legends – obiecująca przyszłość polskich e-sportowców
MOBA od Riot Games szczególnie wybija się na tle innych gier pod względem e-sportu. Profesjonalna scena LoL-a aktualnie rozwija się błyskawicznie, turnieje są organizowane z ogromnym rozmachem, a widowni może im pozazdrościć niejedna liga piłki nożnej.
Cofnijmy się jednak w czasie, aby przypomnieć o jednym zawodniku, który szczególnie wyraźnie zapisał się w historii polskiego League of Legends. Maciej “Shushei” Ratuszniak był jedynym Polakiem, który wziął udział w pierwszych, profesjonalnych mistrzostwach League of Legends. Shushei grał wówczas w organizacji Fnatic i wraz z nią wygrał cały turniej, a przy okazji zdobył tytuł MVP. Niestety, zakończył swoją karierę dość szybko, bo tylko dwa lata po zdobyciu mistrzostwa.
Aktualnie mamy swoich reprezentantów w trzech mocnych, zagranicznych zespołach, które wzięły udział w tegorocznych mistrzostwach świata:
- Rogue – Kacper “Inspired” Słoma i Oskar “Vander” Bogdan
- Fnatic – Oskar “Selfmade” Boderek
- G2 Esports – Marcin “Jankos” Jankowski
Zdecydowanie najbardziej utytułowanym z powyższych zawodników jest Jankos, który – podobnie jak CS-owa Złota Piątka – ma rzeszę fanów nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Marcin Jankowski w zeszłym roku zajął wraz ze swoją drużyną drugie miejsce na mistrzostwach świata Worlds 2019. Osiągnięcie to było tym bardziej spektakularne, że dotarli do finałów po pokonaniu mistrzowskiego zespołu SKT T1 z legendarnym “Fakerem” w składzie. Niestety, w tym roku G2 Esports musiało pożegnać się z turniejem w półfinałach, przegrywając z aktualnymi mistrzami świata – DAMWON Gaming.
Długoletnim towarzyszem zmagań Jankosa był Oskar “Vander” Bogdan, który miał okazję grać z Jankowskim w aż trzech różnych zespołach. Vander ma na swoim koncie chociażby trzecie miejsce w playoffach LEC 2020 Summer i udział w tegorocznych Worldsach. Niestety, Rogue odpadło z turnieju w fazie grupowej, gdzie mierzyło się z między innymi DAMWON. Dodatkowo warto wspomnieć, że Vander 12 listopada opuścił szeregi Rogue i nie wiadomo jaki będzie jego następny zespół.
Stosunkowo nowymi gwiazdami polskiego LoL-a są Oskar “Selfmade” Boderek i Kacper “Inspired” Słoma, którzy zasilają szeregi kolejno Fnatic i Rogue. Obaj grali wcześniej w zagranicznych zespołach, jednak dopiero w tym roku pojawili się na turnieju Worlds, gdzie mogli zaprezentować swoje umiejętności.
Profesjonalnych graczy jest coraz więcej
Jak widać, zdecydowanie mamy czym się pochwalić. Polscy zawodnicy cieszą się międzynarodową renomą i choć aktualnie sukcesy poza granicami naszego kraju dotyczą w dużej mierze samego League of Legends, to warto też zwrócić uwagę na dawne dokonania naszych rodaków w innych grach i rodzime ligi, które wyrastają jak grzyby po deszczu.
PLE i Ultraliga nie odstają niczym od swoich odpowiedników z innych krajów i nie można odmówić im profesjonalizmu oraz rozmachu. Popularyzacja e-sportu w Polsce niesie ze sobą daleko idące skutki, w tym odkrycie masy nowych, utalentowanych zawodników i przykucie uwagi coraz to większych sponsorów. To zdecydowanie jedna z najszybciej rozwijających się dziedzin wirtualnej rozrywki.
Mimo wszystko, e-sport to nie tylko dobry biznes oraz źródło zabawy i emocji, ale przede wszystkim historie ludzi, którym udało się wynieść swoją pasję na najwyższy możliwy poziom. Właśnie dla tych historii warto obserwować tę branżę.