Ten film na Netflix mnie rozwalił. Brutalna jazda bez trzymanki obrzydzi Wam internet i ludzi

Film na Netflix, który mnie rozwalił. Jazda bez trzymanki obrzydzi internet
PG Exclusive Publicystyka

Ten film obrzydzi Wam internet, relacje międzyludzkie, zburzy złudzenie sieciowej anonimowości, a na końcu zaszokuje groteskowym podejściem do sytuacji tak wydumanej, że aż nieprawdopodobnej… ale czy na pewno? Assassination Nation w końcu już po samym tytule zwiastuje coś intrygującego. I do tego niedawno trafił na Netflix!

Serwisy streamingowe takie jak Netflix czy Amazon Prime Video regularnie dorzucają do swojej biblioteki autorskie nowości oryginalne, świeże kinowe blockbustery i sporo innych treści, za którymi trzeba nadążać, aby być na bieżąco. I tak nie ma się co oszukiwać, bo sami wiemy, że wiele tego typu nowości to dość średniej jakości odgrzewane kotlety lub popłuczyny po dobrych pomysłach.

Nic dziwnego, że „topki” najczęściej oglądanych produkcji regularnie podbijają także starsze pozycje. Assassination Nation mimo wzbogacenia biblioteki Netfliksa całkiem niedawno, nie podbiło szczególnie szczytów popularności. Trochę się nie dziwię, a trochę chciałbym polecić seans, bo to przygoda, jakiej się nie spodziewacie. Ja na pewno się nie spodziewałem i choć daleko było mi do zbierania szczęki z podłogi, to ciężko przejść obok tego obojętnie.

Netflix oferuje nam Assassination Nation, czyli co w zasadzie?

Ciężko mówić bezspoilerowo o filmach, które bazują nawet nie tylko na samym scenariuszu, co na dość zaskakującej koncepcji. Assassination Nation to produkcja o tyle wyjątkowa, że u jej podstaw nie leży historia, która zapadnie Wam w pamięć. To raczej dość unikalny koncept, przejaskrawiony do granic możliwości tak, aby tylko jak najlepiej zaszokować widza. I to się akurat udaje, a mówię to ja – człowiek, który czuje się zaskoczony czy wręcz „zszokowany” mało którym filmem bądź serialem.

Obraz w reżyserii Sama Levinsona (który regularnie chce nas obrzydzać produkcjami w stylu Euforii czy męczącego Idola) to obraz wyjątkowy głównie z tego powodu, że jest koszmarnie wręcz niewiarygodny u jakichkolwiek podstaw scenariuszowych. No, tak się przynajmniej wydaje mniej więcej od połowy, gdy sytuacja przybiera drastyczny zwrot, prezentując nam iście thrillerowe lub wręcz horrorowe podejście do wcześniejszej teen dramy, która rządziła pierwszą połową.

Tym samym film rządzi się swoimi prawami, podobnymi zresztą do wielu innych obrazów stawiających na tak nierzeczywiste, że aż irytujące. Komediowy horror Bodies Bodies Bodies oferuje nam wgląd w życie zapuszczonych we współczesnej kulturze młodocianych idiotów, ale właśnie o to w nim chodzi. Tak samo jak Speak No Evil bazujące na absurdalnie wręcz niewiarygodnym „zamknięciu się” głównych bohaterów na jakiekolwiek sygnały wskazujące na diaboliczność sytuacji, w której się znaleźli. W Assassination Nation główne bohaterki to chodzący zespół new-age’owego stresu pourazowego, przyprawiający niektórych o dreszcze żenady, ale zarazem zaskakująco sensownie podchodzący do coraz to dziwniejszych wydarzeń.

Social media nas zjadły

Początkowo miałem rozwodzić się nad współczesnym światem, erą social mediów, kultu influencera i złudzenia, że każdy może osiągnąć wszystko, o ile tylko jego TikToki będą robiły odpowiednie zasięgi. Chyba wszyscy po części zdajemy sobie sprawę, w jaki sposób ewoluował internet, w kolejnych latach od globalnej ekspansji oferując nowe możliwości i zagrożenia. To jest banał. Wtedy jednak doszedłem do wniosku, że Assassination Nation wcale nie przekreśla szans ludzkość na „pójście po rozum do głowy”, a raczej punktuje pewne zjawiska, miejscami wbijając łopatą aż za mocno do głowy cały ten przekaz, choć nadal nie obierając jawnie strony, a raczej brnąc w sferę domysłów w stylu „co by było, gdyby”.

I choć to „gdyby” może nigdy się nie zdarzyć w aż tak absurdalnie makabrycznej formie, w jakiej zostało to ukazane w filmie, podobne zjawiska rozgrywają się na kartach współczesnych dziejów internetu praktycznie wszędzie, choć w zdecydowanie mniejszej skali. Tylko na co komu skala, jeśli to po prostu koszmar na jawie, którego ludzie doświadczają wszędzie i to niemal cały czas? Czasami po prostu ludzkie, codzienne rzeczy, bywają zdecydowanie bardziej przerażające niż niejeden horror.

Atak hakerski na ludzką godność

W każdym razie fabuła zaczyna się potencjalnie niewinnie. Ot, grupka najlepszych przyjaciółek z liceum w niewielkiej mieścinie, w której każdy zna każdego, po prostu egzystuje. Chodzą na imprezy, spotykają się z chłopakami, jedna pisze ze swoim sugar daddy, druga szuka sposobu na zjednanie sobie chłopaka, będąc osoba transpłciową, nic szczególnie wyszukanego, ale też nic do pozazdroszczenia.

Wszystko jednak zmienia się w dniu, w którym wszyscy – niczym jeden mąż (czy tam żona) – otrzymują powiadomienia na swoich telefonach. W wyniku ataku hakerskiego okazuje się, że skrajnie prawicowy burmistrz ubiera się w damskie ciuchy i angażuje w jednoznaczne imprezy z mężczyznami. Znamy to z prawdziwego życia, ale w małym mieście nie trzeba lepszej wymówki do skandalu. I być może wszystko przycichłoby – choć w groteskowym finale wątku – gdyby nie to, że hakerzy nie odpuszczają.

Wkrótce ofiarami pada pół miasta. Na co dzień zaangażowani w swoje związki, wychowywanie dzieci i inne nudne przywary dorosłości ludzie nawet w przypadku, w którym absolutnie nic złego nie zrobili, są oskarżani o czyny podłe, wymagające natychmiastowej reakcji społecznej. To też skądś znamy. Oskarżanie niewinnych o zbrodnie na godności? Błagam, to dzieje się co tydzień. I to chyba najbardziej w tym wszystkim przeraża – fakt, że film oryginalnie zadebiutował w 2018 roku, a głównie od tamtej pory otrzymujemy mnożące się dowody na to, iż jego „morał” jest szokująco wręcz aktualny i przerażający.

Miasto krwi

Jakkolwiek dalsze wydarzenia nie wydałyby Wam się przerysowane, mówimy o satyrze. Satyrze na erę social mediów, współczesnych polowań na czarownice, digitalizacji zbrodni i kary oraz w zasadzie tego, co na co dzień normalne, bywa podkręcone do tak nadmuchanej bańki zgorszenia, że po jej pęknięciu pozostaje więcej niż tylko smród. Przy czym Assassination Nation to także komedia, teen drama, powierzchowna społeczna analiza, a nawet i horror. Pomieszanie z poplątaniem, lecz jeśli ktoś lubi – nie zawiedzie się ani trochę.

Głównie dlatego, że wątek głównej paczki przyjaciół staje się centralnym punktem dosłownej makabry, jaka wybucha na niewinnych do tej pory ulicach. Jasne, możecie pomyśleć przy tym o Nocy Oczyszczenia, lecz tamten film (mówię o pierwszej części) przy omawianym tu dziele to bajka dla dzieci. Ot, horrorek jakich wiele z niewykorzystanym potencjałem. Tu mamy coś znacznie głębiej zarysowanego i nawet jeśli pozornie niewiarygodne, to przecież nie potrzeba nam realizmu, aby docenić sens.

Mimo to Assassination Nation nie jest absolutnie filmem wybitnym. Może i według Rotten Tomatoes zdobył całkiem niezłe oceny, ale ciężko nie zarzucić mu wręcz zbyt prostej bezkompromisowości. Skrupulatnie kształtowany od samego początku sens i opowieść o współczesności przybiera konfrontacyjny charakter, jednocześnie porzucając jakąkolwiek głębie i staranie się na filozofowanie. Nie, ze wszech miar to obraz nadal dość prosty, miejscami głupawy, a już na pewno „skandaliczny”, choć to już chyba zależy od tego, jakim typem widza jesteśmy. No ale za to jak to pięknie jest zrobione!

Assassination Nation to teledysk ery #MeToo

Ruch #MeToo od jakiegoś czasu może i przycichł, lecz tak naprawdę regularnie dostajemy kolejne skandale o mniejszej lub większej skali. Każdy ma do zjawiska swoje własne podejście, a „wielcy” świata filmu z jednej strony mogą obawiać się, że niedługo trafi na nich, a z drugiej szeroko komentują coraz to bardziej wymyślne sposoby na cancel culture.

I dobrze, bo wszystko to kręci się tak naprawdę wokół gargantuicznej dysputy między konkretnymi stronami i – jak w życiu, tak i w Assassination Nation – wielu ludzi niemających za bardzo pojęcia o różnych wewnętrznych socjologicznych czy nawet etycznych problemach współczesnej Ameryki może uznać, że to wszystko jest po prostu głupie. Zapewniam Was, że mimo swojego „nadmuchania” morału płynącego z seansu filmu, żyjąc pośród amerykańskiego kulturowego tygla, moglibyśmy wręcz stwierdzić, że nie, to wcale nie jest przerysowany obraz.

Być może dlatego, że dla każdego widza może przemówić nieco inny aspekt tej produkcji. To przecież po części etos o męskości, wnikliwa analiza kobiecości oraz podwójnych standardów (ach, jakże kochanych w Polsce!). Trochę tego jest, ale nawet jeśli macie gdzieś te wszystkie sprawy, możecie skusić się na Assassination Nation po prostu dlatego, że ten film to teledysk. Pełen brudu, seksu, a przy tym i blichtru narkotycznej socjopatologii, nadal wyglądający po prostu przepięknie. W końcu mówimy o twórcy, który później ruszył z niezwykle ciepło przyjętą Euforią, także nie da się odmówić podobieństw.

Po prostu obejrzycie, póki jest na Netflix

Gdyby Netflix wyprodukował ten film, byłbym pod wrażeniem. I to dość sporym, patrząc na moralne kręgi ich własnych tytułów oryginalnych, lecz to po prostu jedna z wielu pozycji w bibliotece, która ogółem jest tak opasła, że większość widzów zapewne po prostu pominie go, tracąc przy tym naprawdę sporo. Dlatego też warto go obejrzeć, zwłaszcza że w Polsce Assassination Nation nie jest wcale łatwo dostępne poza serwisem.

Przed seansem warto jednak pamiętać, że na samym początku twórcy wcale nie rzucają słów na wiatr. Kolaż różnych scen z dalszej części komicznie ostrzega nas przed tym, że zaraz dostaniemy dzieło naładowane „toksyczną męskością”, „homofobią”, „bronią palną”, „nacjonalizmem” czy wręcz elementami „gore” z których „morderstwo” to najmniejsze wykroczenie. Nie wiem, jak Was, ale mnie nie trzeba było bardziej zachęcać.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie