Najlepsze gry FPS w historii. Kultowe produkcje, które zmieniły świat gier
Jakie są najważniejsze strzelanki w historii gier wideo? Dzisiaj rzucimy okiem na gry FPS, ale nie byle jakie. Wybrałem pięć najważniejszych tytułów, które w moim mniemaniu najbardziej wpłynęły na ten uwielbiany przez graczy gatunek.
Spis treści:
- Najważniejsze strzelanki, czyli królowie gatunku FPS
- DOOM
- Wolfenstein 3D
- Unreal Tournament
- Call of Duty
- Half-Life 2
Najważniejsze strzelanki, czyli królowie gatunku FPS
Kocham strzelanki. Śledzę nowinki ze świata gier FPS, co roku zapoznaję się z nowymi odsłonami serii Call of Duty i wyczekuję wieści o nowym Battlefieldzie. Wiem jednak (tak samo jak i wy), że ten wyjątkowy gatunek miał gdzieś swoje początki. Te kreowano mniej więcej w okolicach lat 90. ubiegłego wieku. I to właśnie tam rozpoczniemy nasz tekst z cyklu retro. Dzisiaj bierzemy bowiem na tapet najważniejsze strzelanki w historii gier wideo. To gry, które moim zdaniem najbardziej wpłynęły na branżę i gatunek jako taki.
Ciekawi, które pozycje wybrałem? Oto i one!
DOOM – epicki FPS na początku historii gatunku
Kiedy w 1993 roku studio id Software wypuściło pierwszego DOOM-a, nikt nie spodziewał się, że to właśnie ta gra na zawsze zmieni oblicze elektronicznej rozrywki. Brutalna, dynamiczna i naładowana atmosferą rodem z koszmaru, błyskawicznie zdobyła status kultowej. Gracz, uzbrojony po zęby żołnierz piechoty morskiej, staje samotnie naprzeciw piekielnym hordom, najpierw na księżycu Marsa, a potem – w samym piekle. Nie było miejsca na dialogi czy fabularne dygresje – liczyła się tylko walka, przetrwanie i potężna dawka adrenaliny. DOOM tętnił ciężkim, metalowym klimatem, a każda sekunda rozgrywki kipiała napięciem.
To nie tylko jedna z pierwszych gier FPS – to tytuł, który gatunek ukształtował. Choć technicznie korzystał z iluzji trzeciego wymiaru, robił to w sposób tak przekonujący, że gracze czuli się, jakby naprawdę byli tam, w tych klaustrofobicznych korytarzach, otoczeni przez demony. Dodatkowo DOOM zapoczątkował zjawisko modowania – dzięki otwartej strukturze plików gracze tworzyli własne mapy i scenariusze, co zbudowało społeczność trwającą po dziś dzień. Gra przetarła także szlaki dla rozgrywek sieciowych i spopularyzowała tryb deathmatch. Trudno znaleźć inny tytuł, który wywarłby tak ogromny wpływ na branżę – zarówno pod względem technologicznym, jak i kulturowym. DOOM to fundament, na którym powstała cała nowoczesna historia strzelanek.
Wolfenstein, czyli niesamowita przygoda w cieniu wojny
Wydany w 1992 roku przez id Software Wolfenstein 3D to tytuł, który wielu graczy uważa za pradziadka współczesnych strzelanek. Wcielając się w amerykańskiego szpiega B.J. Blazkowicza, gracz przedziera się przez klaustrofobiczne korytarze nazistowskiej twierdzy, eliminując wrogów z pistoletów, noży i – niekiedy – miniguna. Prosta fabuła nie potrzebowała rozbudowanej narracji. Wystarczało jedno: uciec z piekła zbudowanego z cegieł, żelaza i ideologicznego zła, zostawiając za sobą morze trupów i pustych magazynków.
Choć dziś może wydawać się prymitywny, Wolfenstein 3D był wówczas rewolucyjny. Gra korzystała z silnika, który imitował trójwymiarową przestrzeń, co dawało poczucie głębi i immersji niespotykanej wcześniej. Zaimplementowane tempo rozgrywki – szybkie, brutalne i intuicyjne – zdefiniowało estetykę gatunku FPS na lata. Bez tego tytułu nie byłoby DOOM-a, Quake’a, ani żadnej z późniejszych legendarnych serii. Wolfenstein 3D był niczym detonator – uruchomił eksplozję kreatywności w branży, a jednocześnie udowodnił, że komputerowe strzelanki mają potencjał, by podbić rynek i świadomość graczy na całym świecie.
Zobacz też: Klasyczne retro gry za darmo! Poznaj największe klasyki bez płacenia
Nowa era FPS, czyli Unreal Tournament
Wydany w 1999 roku Unreal Tournament to gra, która z miejsca stała się klasykiem i wzorem dla wielu późniejszych arenowych strzelanek. Gdy na rynku królował Quake III Arena, Epic Games postawiło na własną wizję sieciowej rywalizacji – szybszą, bardziej efektowną i z bronią, której charakter czuło się w każdym wystrzale. Ten tytuł nie próbował przypodobać się wszystkim – on od początku grał na własnych zasadach, stawiając na czystą frajdę z gry i niesłabnące tempo akcji. Między innymi właśnie to sprawiło, że zyskał tylu fanów. W tym i mnie, bo ciepło wspominam tę grę mimo upływu lat. A doskonale pamiętam, jak graliśmy w to z kumplami na informatyce…
Zobacz też: Nowe tryby w Call of Duty mają być płatne. Do tej pory chociaż to było za darmo
To, co wyróżniało Unreal Tournament, to niesamowicie przemyślane mapy – od kultowego Facing Worlds z jego symetrycznymi wieżami, po bardziej złożone lokacje jak Deck16. Dodajmy do tego pamiętny komentarz lektora („Headshot!”, „Godlike!”), dynamiczną muzykę i stylizowaną oprawę graficzną, która przenosiła gracza w brutalny świat przyszłości, gdzie przemoc stała się formą sportu. UT to był rytuał przejścia dla każdego fana FPS-ów – gra, która uczyła refleksu, opanowania i szybkiego myślenia pod presją. Nie była łatwa, ale dawała jedną z najczystszych form satysfakcji, jakie oferowały gry końca lat 90.
Call of Duty – narodziny giganta FPS
Wydane w 2003 roku Call of Duty było nie tylko kolejną grą osadzoną w realiach II wojny światowej — to był moment przełomowy, który zmienił sposób, w jaki twórcy zaczęli opowiadać o wojnie w grach wideo. W czasach, gdy dominowały samotne eskapady nieustraszonych herosów, Call of Duty postawiło na coś znacznie bardziej surowego i realistycznego: doświadczenie konfliktu z perspektywy zwykłego żołnierza, będącego częścią większej machiny wojennej. Gra nie próbowała epatować patosem — wręcz przeciwnie, skupiła się na intensywności pola walki, braterstwie i chaosie, które towarzyszyły każdej misji.
To właśnie ta immersyjność była największym atutem Call of Duty. Kampania została podzielona na trzy przeplatające się perspektywy – amerykańską, brytyjską i radziecką – co nadawało całości dynamiki i pozwalało lepiej zrozumieć skalę globalnego konfliktu. W jednej chwili przedzieraliśmy się przez zniszczone ulice Stalingradu, chwilę później braliśmy udział w zasadzce z brytyjskim SAS w mroku nocy. Mimo że postaci nie miały rozbudowanej psychologii, relacje między żołnierzami i ich wspólna walka tworzyły poczucie autentyczności – i sprawiały, że śmierć towarzysza nie była tylko numerkiem na ekranie.
Zobacz też: Niektórzy zgarną Gears of War: Reloaded za darmo i nie chodzi wcale o granie w Xbox Game Pass
Do tego dochodziła doskonała reżyseria bitew: huk wystrzałów, świszczące kule, przelatujące nisko bombowce i krzyki rannych budowały napięcie na poziomie, którego wcześniej nie widziano. Call of Duty nie była tylko strzelanką – była spektaklem, który jednak nie zapominał o człowieku w środku piekła. Ta ludzka perspektywa, połączona z dynamiczną rozgrywką i odwagą twórców, by mówić o wojnie bez gloryfikowania jej, sprawiła, że gra zapisała się złotymi zgłoskami w historii gatunku. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, trudno nie uznać jej za początek nowej ery wśród FPS-ów.
Half-Life 2 – legenda, która trwa
Kiedy w 2004 roku ukazał się Half-Life 2, branża gier wideo doznała lekkiego trzęsienia ziemi. To nie była zwykła kontynuacja kultowego shootera z 1998 roku — to był pokaz siły Valve, który pokazał, że FPS może być czymś więcej niż tylko strzelaniem. Gra wciągała od pierwszych minut i nie puszczała do końca, oferując świat tak przekonujący, że naprawdę chciało się w nim zostać… nawet jeśli był to dystopijny koszmar.
Znów wcielaliśmy się w Gordona Freemana — naukowca z łomem — który budzi się w City 17, ponurym mieście pod okupacją obcej rasy Combine. Co od razu rzucało się w oczy (i uszy), to atmosfera: opresyjna, duszna, przytłaczająca. Każdy mur był pokryty śladami propagandy, każdy przechodzień zdawał się bać własnego cienia. Ale Half-Life 2 robił coś więcej niż tylko budowanie klimatu – pozwalał graczowi naprawdę poczuć, że jest częścią tego świata. Nie było przerywników filmowych, nie było typowego HUD-a – wszystko działo się tu i teraz, w świecie gry.
Zobacz też: Każdy Xbox Game Pass ma zalety. Jaki wariant wybrać?
No i ten gravity gun. Urządzenie, które z pozoru wyglądało jak zabawka, całkowicie zmieniło sposób myślenia o walce i eksploracji. Dzięki niemu fizyka otoczenia stała się częścią rozgrywki – przeciwników można było pokonać nie tylko bronią, ale i pomysłowością. Do tego wyraziste postacie, jak Alyx Vance czy dr Kleiner, świetnie napisane dialogi i scenariusz, który prowadził gracza przez opowieść bez zbędnych sztuczek narracyjnych. Half-Life 2 nie tylko wyznaczył nowy standard dla strzelanek – pokazał, że gra akcji może być też opowieścią, doświadczeniem i czymś, co naprawdę zapada w pamięć.
A które strzelanki są dla was najbardziej kultowe? Dajcie znać, jaki FPS powinien znaleźć się na naszej liście!
Źródło: Opracowanie własne