GTA VI okiem fana – to będzie Pulp Fiction w branży gier

GTA VI okiem fana – to będzie Pulp Fiction w branży gier
Publicystyka

Jak bardzo GTA VI może różnić się od swojego poprzednika? Może otrzymamy sandbox, który będzie stanowić wzór dla wszystkich gatunków gier.

Każda premiera serii GTA to wydarzenie na miarę kinowego hitu jak Gwiezdne Wojny lub Władca Pierścieni. Choć pochodzą z różnych światów, to łączy je całkiem sporo. Wielomilionowy budżet, epicki rozmach i wysoka jakość dzieła. Gdyby spojrzeć na bezpośrednią konkurencję w ich tematyce, to nie mają sobie równych. W świecie gier, Rockstar Games przyzwyczaił nas do tego, że wyznacza standardy i sposób przedstawiania wirtualnego świata, nie tylko w ramach jednego gatunku. Tak było w przypadku GTA V i tak prawdopodobnie będzie w dniu premiery GTA VI.

Niemniej jednak zadanie przed deweloperem jest teraz o wiele trudniejsze. Wiemy już jak wygląda świetny sandbox z oryginalnymi postaciami i gameplayem, od którego trudno oderwać się, aby pograć w coś innego. Więc co lepszego może zaproponować nam 6. odsłona Grand Theft Auto? Jeszcze więcej tego samego we współczesnym wydaniu?

Kierunek rozwoju GTA VI

Myślę, że pod względem mechaniki rozgrywki popularna marka rozwinie się tylko w jednym kierunku. Większy nacisk zostanie położony na wysoki poziom realizmu, jak ma to miejsce w Red Dead Redemption 2. Głównemu bohaterowi może nie będą kurczyć się jajka na mrozie, ale na plus zmieni się fizyka prowadzenia samochodów, zachowania broni i poziom rażenia pocisków. Zyska również środowisko gry, przykładowo zachowanie AI w stosunku do gracza jak i warunków atmosferycznych. Wyjątkowo interesująco wyglądałby motyw dodania przechodniom i kierującym pojazdami przechowalni wspomnień, aby w chwili kontaktu z graczem reagowali na wydarzenia z ubiegłego dnia lub tygodnia (system podobny do tego w RDR 2). Sprawiłoby to, że gracze z większą rozwagą wyciągali by na mieście broń. A to z kolei doprowadzi do urzeczywistnienia świata, nadania jemu moralności i postrzegania negatywnych konsekwencji swoich czynów. W świetle aktualnych wydarzeń, to chyba dobry czas na historię o gangsterze, który ma wykształcony kręgosłup moralny.

Potencjał do zmian w GTA VI postrzegam także w sposobie opowiadania historii, dający szerszą swobodę kreowania swojej tożsamości. Scenariusz powinien angażować widza do dokonywania decyzji mających wpływ na dalsze losy własnej postaci i NPC. Ale nie mówię tu o opcji A lub B. Z chęcią zobaczyłbym system dialogów z prawdziwego zdarzenia, aby samodzielnie podjąć wybór o przebiegu misji (bardziej rozbudowane opcje niż podczas organizowania skoków w GTA V) i prywatnych spraw. Taka mini-wersja Bezimiennego z karabinem i Porsche, który uratuje świat przed gangsterami lub dołoży rękę by spłonął. Po prostu chciałbym wcielić się w postać lub postaci, które nie mają z góry ustalonego przeznaczenia. Ich życie powinno zostać zweryfikowane przez czyny w grze. To prawda, że płaszczyzna typowego akcyjniaka zadrży u podstaw gatunku, ale taki niewielki mariaż z rozwiązaniami gier RPG mógłby być ciekawą rewolucją.

GTA VI jako fabularny wyciskacz krwi

A jeśli nie wolność wyborów to może genialna, ponadczasowa opowieść z wieloma wątkami? Rockstar Games, kolokwialnie pisząc, umie w fabułę. Tu jednak trzeba zaznaczyć, że ich pomysł ma wielu ojców – stanowi rozwinięcie dla filmowych idei i zjawisk popkultury. Pamiętacie jeszcze GTA Vice City? Część ta nawiązuje do kultowego “Scarface” z Alfredo Pacino oraz serialu “Policjanci z Miami”. Samo Vice City w zamyśle twórców miało odzwierciedlać miasto Miami, czyli miejsce akcji ze wspomnianych wyżej tytułów. Także bohaterowie i sytuacje w grze są na tyle podobne do dzieł kinematografii, że z trudem nie wyłapiemy tych smaczków. To źle świadczy o autorach GTA? Wręcz przeciwnie, to bardzo dobrze, że sięgają po materiał już znany i sprawdzony, a potem tłumaczą go na język gry.

 

 

Jeśli miałbym jakieś życzenia odnośnie głównego źródła dla fabuły GTA VI, to nie miałbym nic przeciwko temu, by twórcy pochylili się nad Pulp Fiction. Połączenie komizmu, błyskotliwych dialogów i drastyczności – chyba przepis idealny na grę akcji. Dwóch morderców na usługach mafii, jeżdżących po niebezpiecznych dzielnicach Meksyku i USA, a w tle wojny narkotykowe, DEA i skomplikowane dywagacje na tle religijnym. Myślę, że z łatwością można wykorzystać koncepcje Quentina w grze, która w zamyśle przedstawia półświatek przestępców obleczony w parodię i przesadny rozlew krwi.

Innym rozwiązaniem może być zaprezentowanie świata zbrodniarzy po drugiej strony barykady, czyli w barwach policji. Jako agent FIB moglibyśmy przeniknąć do struktur zorganizowanej grupy przestępczej, niczym w filmie Inflitracja. Cel ten wymaga rzecz jasna łamania podstawowych praw, ale szefowie FIB przymykali by oko na nasze występki. W końcu, aby rozbić całą szajkę należy zyskać potrzebne zaufanie, a tego nie zdobędziemy poprzez bycie praworządnym obywatelem. Niekonwencjonalne podejście do kwestii narracji byłoby ryzykowne dla serii, ale z drugiej strony ileż razy można powtarzać ten sam schemat.

A może pozostaniemy po ciemnej stronie lustra, ale nie odegramy roli kolejnego szeregowego, a szefa wszystkich szefów? Pierwszy raz w historii GTA moglibyśmy posmakować życia bogacza już na samym wstępie gry. Ojciec chrzestny w wersji dla biznesmenów – ot przygoda rozgrywająca się z 50.piętra wieżowca, z którego łatwo można spaść na samo dno. Aczkolwiek byłoby to chyba najgorsze, co Rockstar mógłby uczynić dla graczy…

GTA VI będzie piękne, bo nowe konsole w końcu nie będą ograniczać możliwości artystycznych

W wielu rzeczach Rockstar wyprzedzało konkurencję o lata świetlne, począwszy od tworzenia wciągającego gameplay’u, fabularnej intrygi, ciekawych postaci, aż do dobrze rozrysowanego świata. Jednakże ich sztuka nie była pozbawiona dość rażącej skazy. W chwili premiery GTA V jej oprawa graficzna odstawała nieco od wielu produkcji AAA; możemy wyróżnić tu Bioshock Infinite, Metro: Last Light, Ryse: Son of Rome, Far Cry 3 czy tez Killzone: Shadow Fall. Winę można zwalić oczywiście na moc ówczesnych konsol. Wygenerowanie tak ogromnego, otwartego świata wymagało obniżenia jakości grafiki. I to był jedyny mankament, który mógł wpłynąć na poziom immersji.

Na szczęście od tamtego czasu wiele się zmieniło. Twórcy poprawili swoje umiejętności w ramach optymalizacji gier, a dodatkowo nie będą zmagać się z tak wielkimi ograniczeniami mocy konsoli. Nadchodzące PS5 i Xbox Series X to sprzęt o wiele wydajniejszy, co pozwoli tworzyć światy piękne i bogate w detale, nadto w wysokiej rozdzielczości. Więc mamy gwarancję, że GTA VI, jakie by nie było, będzie znacznie lepsze od GTA V pod kątem wizualnym. To będzie przeskok dość ważny w odniesieniu do całej serii, ale nie rewolucyjny – jak w przypadku premiery GTA III, gdy ogromne wrażenie robiła zmiana widoku 2D na 3D . Prawdopodobnie mówimy tu o różnicy podobnej między GTA Vice City i GTA V. Taki scenariusz jest możliwy, ale nie będzie on przyjemny dla właścicieli PS4 i Xbox One. Rockstar Games popełni zbrodnie namiętności w GTA VI, o ile kompletnie zrezygnuje z wersji na starą generację konsol.

To jest tylko moja wizja tego czym będzie i jak wyglądać powinna nowa odsłona GTA. Może się znacząco różnić od Waszych wyobrażeń, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaprezentować je w polu komentarzy.

Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie