Gra roku 2021 – wybór redakcji
Podobno w 2021 premierę miało ponad 40 tysięcy gier na kilku platformach. Uzbrojeni w kręgosłup moralny i własne upodobania, wybraliśmy tę najlepszą – oto gra roku 2021.
Nie będę Wam wmawiał, że to koniec pewnej epoki, prawił o tym, czy 2021 był lepszy od poprzedniego roku, bo dla każdej osoby jest inny. Niemniej o grach wydanych w tym czasie wypowiedzieć się trzeba. Jakby nie było, wszyscy gracze mają swoje ulubione tytuły, wytypowane na drodze względnego cierpienia lub zabawy. Także my, doznawaliśmy podobnych emocji, oceniając krytycznie i z uśmiechem, z bugami czy bez…
Pod przysięgą wybraliśmy swoją grę roku 2021, i jakkolwiek decyzja ta była w pełni subiektywna, tak myślę i mam nadzieję, że oddaje trochę prawdy o wartości wyróżnionych przez nas gier, cechach warunkujących ich zwycięstwo ponad konkurencyjnymi premierami. Oto nasze nominacje…
Gra roku 2021
Jakub Stremler
Dawno nie miałem tak dużego problemu z wyborem swojej gry roku. Ograłem między innymi świetne Resident Evil Village, zaskakujące Returnal i fantastyczne Deathloop, między którymi już miałem wybierać, ale… przypomniałem sobie o NieR Replicant ver.1.22474487139… Tytuł ten nie powala grafiką ani nie zachwyca złożoną rozgrywką. Jest jednak żywym świadectwem tego, że remake’i (choć nie jest to do końca remake) mają sens, a gry wideo są dziełami sztuki. Replicant serwuje graczom świetną historię, wciągający świat, niezapomniane momenty i absolutnie zrywającą czapki z głów muzykę. Owszem, nie jest to produkcja idealna. Ale jeśli jakiś tytuł mogę z czystym sumieniem nazwać swoją grą roku, to jest nią właśnie odświeżony NieR Replicant.
Artur Łokietek
Fanem serii Capcomu nie byłem. Zmieniło się to za sprawą “siódemki”, dzięki której poznałem poprzednie części, a na Resident Evil: Village czekałem już z wypiekami na twarzy. To w zasadzie gra stworzona dla mnie. Pomieszano ponury gotyk, małe spowite śniegiem wioski i wiele różnych motywów z horrorów z czego wyszedł niezwykle smaczny koktajl. Choć rozgrywka to w zasadzie rozwinięcie „siódemki”, mamy tutaj niezwykłą różnorodność pomysłów twórców. W jednym momencie musimy uciekać przed wampirycznym ucieleśnieniem mokrych snów nastolatków, aby po chwili walczyć z falami wilkołaków czy zwiedzać dom kanibala. Dawno też nie było mi tak przykro, gdy ujrzałem napisy końcowe. Dajcie więcej!
Dawid Szafraniak
Z ocenianiem gier to często bywa tak, że subiektywnie zakochujemy się w tytułach, które obiektywnie od ideału odbiegają. I dobrze, bo gry wideo stanowią medium szalenie zróżnicowane i inkluzywne, w których ostatecznie to nasza przyjemność jest najwyższą wartością. Taka perspektywa pozwala mi bezsprzecznie wskazać na Forzę Horizon 5 jako moją grę roku. Twórcy z Playground Games do perfekcji opanowali tworzenie szalenie przyjemnego (jednak nie banalnego) systemu jazdy, doprawili to setkami zróżnicowanych aut, a na koniec sprezentowali nam bajecznie zróżnicowany, fascynujący i piękny krajobraz Meksyku. Dość powiedzieć, że świat w nowej odsłonie Horizon jest jednym z najładniejszych, jakie mogliśmy w tym roku odwiedzić – a mowa przecież o grze wyścigowej! Przymykam oko na problemy ze stabilnością serwerów i wciskam gaz do dechy w moim dopieszczonym pod korek Nissanie GTR.
Dagmara Kottke
Mijający właśnie roczek przyniósł parę interesujących produkcji z segmentu AAA. Warte docenienia są Lost Judgment, Deathloop czy chociażby Ghost of Tsushima Director’s Cut, które tchnęło nowego ducha w Ducha. Jednak natura nie byłaby tak piękna, jak jest, gdyby nie małe, gulgoczące indyki. A w 2021 było ich parę. Na szczególną uwagę zasługuje Twelve Minutes, które zafundowało branży “chuch” świeżości. Tytuł oferuje nietypowe podejście do kwestii czasu, diabelnie wciągającą historię i piękną grafikę. Mam nadzieję, że doczekamy się kolejnej produkcji o podobnych założeniach. Może tym razem akcja obejmie nie pojedyncze przytulne mieszkanko, a cały blok?
Michał Wieczorek
Shin Megami Tensei V jest moim największym zaskoczeniem tego roku. Jestem wielkim fanem pokemono-podobnych produkcji, jednakże sama oryginalna formuła tych serii strasznie mnie już nudzi. Grając w SMTV, poczułem powiew świeżości w temacie gier z walkami turowymi. Rekrutowanie demonów na wymyślne sposoby, masa nieprzeciętnego humoru i zawiła historia to rzeczy, które mnie po prostu urzekły. Jest to ta typowa “japońszczyzna”, która w tym wydaniu po prostu mnie kupiła. Absurd i nietypowe pomysły po prostu królują, a to sprawia, że chce się grać i grać, poznawać dalej ten świat oparty o niekonwencjonalne zasady. Traktuję to, jako dojrzałą produkcję, która nie grzeszy łatwym poziomem trudności. Wręcz przeciwnie, bo jest piekielnie ciężko. Nastawcie się na brutalnie karane umieranie, które tylko potęguje satysfakcję z każdego wygranego pojedynku.
Robert Ocetkiewicz
Wybieranie Gry Roku jest jak konkurs piękności. Każdy według własnego gustu stara się wskazać wśród setek przepięknych produkcji tę, która to jemu przypadła do gustu. Nie musi to więc być gra najlepsza, która spodoba się wszystkim. Zresztą takiej jeszcze nikt nie wymyślił. Pozwólcie więc, że całkowicie subiektywnie postawię na Age of Empires IV. Owszem, były w tym roku inne wybitne produkcje, o których wspominają moi redakcyjni koledzy. AoE IV wybrałem jednak dlatego, że to właśnie przy tej grze spędziłem najwięcej czasu i wiecie co? Cały czas chętnie do niej wracam, kiedy tylko mam chwile wolnego czasu. To idealna produkcja na 30-minutową sesję, jak i długie godziny w towarzystwie litra kawy. Czwarta część AoE ma w sobie wszystko to dobre, co miały poprzednie części i zarazem elementy, które niekoniecznie były udane w serii. Ale właśnie dlatego mi się podoba. Nie udaje, że jest czymś innym, nie jest sztucznie napompowane i nie uśmiecha się nieszczerze ze sceny. Pozostaje duchowym spadkobiercą legendy, którego każdy fan trylogii powinien sobie życzyć.
Grzegorz Rosa
Niczym Geralt wybierający między mniejszym i większym złem, przyparty do muru poleciłbym Resident Evil: Village. Decyzja ta nie jest ani dobra lub najgorsza, bo patrząc choćby przez różowe okulary z goryczą przyznam, że 2021 to czas opóźnień premier i afer, a na końcu świetnych gier. Nowy Resident do kategorii GOTY nie należy, lecz w kwestii gatunku i uniwersum pochwalić go można. Oderwanie się od archaizmów serii, fabularnego cliche i prostoty trzeba uznać za postęp. Za taki też uważam, bo dość nasłuchałem się marudzenia zombie, napatrzyłem scen ociekających w akcje zamiast hororu. Wampiry i świry w luźnych galotach brzmią absurdalnie świeżo, a jednak dają radę, a co ważniejsze straszą. Mimo wprowadzenia biuściastych antagonistek, 8. część jest po właściwej stronie rzeki, u której ujścia są uniwersalne dla wszystkich ciary.