EA chce, żeby to gracze dubbingowali bohatera w grze. Pomysł fajny i tragiczny jednocześnie
EA opatentowało technologię, która umożliwiałaby każdemu graczowi zostanie głównym bohaterem w grze. Fajnie, ale nie przyniesie to nic dobrego.
Czujecie ten potencjał i tę immersję? Czegoś takiego w końcu jeszcze nie było! Odpalacie nowe Dragon Age, poświęcacie trzy godziny na stworzenie postaci, a potem rozpoczyna się epicka przygoda w świecie fantasy. Smoki, potwory, wielkie bitwy, mroczne i posępne lasy. Ze zgliszcz wyłania się w końcu on – nasz protagonista, główny bohater. Wyciera miecz z krwi, spogląda do kamery i mówi… “Hej, jestem Tomek” (głosem Klocucha). Nie, dzięki, ja już wolę cokolwiek innego.
W każdym razie, jak wynika z patentu odnalezionego przez VeryAli Gaming, Electronic Arts ma właśnie taki pomysł. Firma złożyła wniosek o opatentowanie technologii pozwalającej graczom na użyczanie własnego głosu bohaterom w grach. O ile brzmi to w sumie rewelacyjnie dla mniejszej produkcji indie skupiającej się wokół tego rozwiązania, o tyle dla tytułów AAA może być wielką zgubą.
Pomysł EA fajny, ale w praktyce…
Patent działa w zasadzie prosto. Najpierw gracze wprowadzają to, co ich postać ma powiedzieć, np. przy wykorzystaniu klawiatury. Później specjalny moduł dostosowuje to do wymogów gry i przetwarza tekst względem danych akustycznych. Ten następnie trafia do konwertera, który połączy go z docelowym osadzeniem głośnika gracza, aby odtworzyć głos gracza dla postaci w grze. Brzmi ciekawie, choć ręczne wpisywanie tekstu byłaby makabrą, a zdecydowanie lepiej sprawdziłby się po prostu mikrofon.
Co nie zmienia faktu, że to tylko raczej ciekawostka, a szansa na to, iż EA skorzysta z patentu, jest dość niska. Trudno sobie wyobrazić odpowiednie wykorzystanie tego pomysłu. Gracze na Reddicie twierdzą, że nie lubią swojego głosu (jak i wyżej podpisany). Do tego wolą słuchać zawodowych aktorów, a nie samych siebie. Potencjalnie mogłoby to też stwarzać problemy z prawem autorskim, a i ciężko sobie wyobrazić, aby gracze mogli “grać” choć w połowie tak dobrze, aby gra nie przypominała niezamierzonej komedii.