Recenzja Chernobylite. Dobra gra, która za bardzo stara się być jeszcze lepsza
Gra: Chernobylite
Recenowana na: PC
Polski survival horror RPG od The Farm 51 rozwijał się we wczesnym dostępie od wielu miesięcy. Gra wreszcie trafiła do graczy i mogłem przyjrzeć się temu wyjątkowo nietypowemu połączeniu bliżej. Czy taka mieszanka ostatecznie zdaje egzamin? Przekonacie się w poniższej recenzji.
Katastrofa w Czarnobylu przeniknęła do kultury masowej. Większość z Was z pewnością kojarzy adaptujący realne wydarzenia serial HBO czy serię STALKER, a najpewniej o uszy obił się Wam też tytuł Chernobylite. Produkcja rodzimego studia The Farm 51 od wielu miesięcy dojrzewała we wczesnym dostępie, a teraz wreszcie trafiła w pełnej formie na rynek.
Tak długi okres rozwoju mógł wpłynąć na grę równie dobrze, co źle. W trakcie produkcji przez głowy deweloperów przewinęła się masa pomysłów, wiele elementów gry uległo gruntownej przebudowie, a i gracze mieli czas na zgłoszenie swoich uwag.
Mimo wszystko, liczy się to, co jest tu i teraz. A ocena Chernobylite jako gotowego do sprzedaży i ukończonego produktu to wyjątkowo trudne zadanie.
Radioaktywna miłość
Gra wrzuca nas w napromieniowane buciory Igora, genialnego naukowca i byłego pracownika czarnobylskiej elektrowni atomowej. Narzeczona Igora, Tatiana, zaginęła w noc słynnej katastrofy, a zadaniem gracza jest rozszyfrowanie tajemnicy jej zaginięcia. Nie brzmi to zbyt oryginalnie, ale uwierzcie, historia Chernobylite jest jednym z najmocniejszych elementów gry.
Być może jest to kwestia nietypowej narracji. Głos Tatiany co rusz komentuje w głowie Igora ważniejsze wydarzenia fabularne, co dodaje całości bardzo ciekawego klimatu. Prezentowane wątki są również serwowane na różne sposoby i niektóre musimy interpretować na swój sposób.
Poza tym, że historię śledzi się z niekrytą przyjemnością, często się ona rozgałęzia. Przed graczem stawiane są rozmaite wybory moralne i mają one faktyczny wpływ na przebieg tego co widać na ekranie. Jakby tego było mało, w pewnym momencie gry otrzymujemy możliwość drobnej zabawy podjętymi przez nas decyzjami. Nie będę zdradzał więcej, ale The Farm 51 nie raz zaskakiwało mnie ciekawym podejściem do opowiadanej fabuły.
Niestety, na zaskoczenie nie mogłem liczyć przy okazji paru ważniejszych zwrotów akcji. Udało mi się przewidzieć zwieńczenie kilku wątków na dłuższą chwilę przed ich ostatecznym rozwiązaniem. Trochę szkoda, ale jeśli nie prowadzicie w głowie swojego własnego, małego śledztwa, tylko śledzicie przebieg historii, raczej nie będzie to dla Was problemem.
Chernobylite to nie “polski STALKER”. I bardzo dobrze
Historia to jedno, ale co z rozgrywką? Przed premierą gry widziałem sporo porównań do STALKER-a, ale już teraz powiem, że nie są one do końca trafne. Obie marki to połączenia survivalu, horroru i strzelanki. Chernobylite dorzuca do tego elementy RPG, a dodatkowo gra się w niego moim zdaniem nieco inaczej. Porównywanie tych gier ma sens tylko na gruncie klimatu, settingu oraz stylistyki.
Jak już wspominałem, produkcja The Farm 51 to survivalowa strzelanka z elementami RPG, zarządzania drużyną oraz surowcami i licznymi naleciałościami dzieła grozy. Jej głównym motywem jest eksploracja, przeszukiwanie odwiedzanych lokacji, starcia z wrogimi żołnierzami oraz, nazwijmy to, mutantami. Każdy z powyższych elementów wykonano przynajmniej poprawnie.
Eksploracja jest satysfakcjonująca, choć według mnie twórcy mogli pokusić się o dodatkowe utrudnienie przeczesywania opuszczonej okolicy. Obecnie w grze możemy biegać w kółko i cały czas klikać przycisk akcji, aby zebrać wszystkie warte uwagi przedmioty wokół nas i tylko raz na jakiś czas natrafimy na zamknięte drzwi, które trzeba otworzyć wytrychem. I tak nie jest źle.
Nieco więcej zastrzeżeń mam do modelu walki. Samo strzelanie nie jest tragiczne, ale daleko mu do miana dobrego. Odrzut karabinów jest nieprzyjemnie duży, walka wręcz jest toporna, a system rządzący skradaniem się nadal wymaga poprawek. Jakby tego było mało, przeciwnicy często zachowują się jak idioci.
Mimo wymienionych wad, fundamenty Chernobylite są naprawdę przyzwoite. Przez większość czasu gra się w to bardzo dobrze, ale kiedy w ruch pójdą zakorzenione głębiej w rozgrywce mechaniki, całość nie wygląda już tak kolorowo.
Dużo wszystkiego, mało konkretów
Mam wrażenie, że deweloperzy z The Farm 51 na jednej z burzy mózgów dali sobie wyzwanie, aby zmieścić w Chernobylite jak najwięcej systemów, które akurat pasują do survivalowego zamysłu gry.
Jest tu chyba prawie wszystko – od słabnącego w określonych momentach zdrowia psychicznego, przez wytwarzanie przedmiotów, aż po rozbudowę bazy wypadowej i dbanie o morale naszych towarzyszy. Niestety, żadnego z tych elementów nie doprowadzono do perfekcji.
System rozwoju bazy jest aż do przesady inspirowany Falloutem 4 i Falloutem 76. Budowa mebli i ulepszeń naszego lokum jest irytująca, niewygodna i jak zwykle przywiązuję wagę do wyglądu swojej miejscówki w grach, tak tutaj po prostu było mi szkoda czasu i nerwów. Wytwarzanie przedmiotów też pozostawia sporo do życzenia i cierpi na ten sam problem. Obu systemów mogłoby według mnie nie być lub mogłyby być one maksymalnie uproszczone i niewiele byśmy na tym stracili.
Denerwować może też nieintuicyjny, archaiczny interfejs i menu zarządzania ekwipunkiem. Takich niedopracowanych drobnostek jest w grze jeszcze więcej i gdybym chciał wymienić wszystkie, musiałbym poświęcić im kilkanaście akapitów. Żadna z nich nie wpływa przeważająco na ogólny odbiór gry, ale razem tworzą swego rodzaju gruzowisko małych minusów.
Naprawdę, jestem przekonany, że Chernobylite sporo by zyskało, gdyby wycięto z niego trochę systemów i pomysłów. Zdaję sobie sprawę, że pozbywanie się gotowych elementów gry jest bolesne, ale w tym przypadku takie drobnostki trochę psują odbiór całości. Gra nierzadko sprawia wrażenie topornej. Mi to specjalnie nie przeszkadza, ale niektórzy gracze bardzo negatywnie to odczują. Trochę szkoda, bo jak napisałem wyżej, podstawy rozgrywki są bardzo solidne.
Prezentacja Zony w Chernobylite zachwyca
Nie byłbym sobą, gdybym nie docenił fantastycznego projektu lokacji obecnych w grze. Okolice Czarnobyla zwiedza się z ogromną przyjemnością i nawet jeśli odwiedzałem jakieś miejsce po raz dziesiąty, nadal czułem dreszczyk emocji towarzyszący eksploracji. Nawet najbardziej znajomy korytarz potrafił wzbudzać niepokój.
Dobry design to jedno, ale Chernobylite jest też po prostu bardzo ładną grą. Ostre tekstury i ładne oświetlenie robią dobrą robotę. Jeśli miałbym się przyczepić do któregoś elementu oprawy, byłyby to animacje i dość mizerne modele postaci. Te niedoskonałości nie zmieniają jednak faktu, że Chernobylite jest bardzo urodziwą grą. Szczególnie pod kątem designu otoczenia.
Nie mam też zastrzeżeń do muzyki i dubbingu. No, przynajmniej rosyjskiego, bo z takim grałem. Nie sprawdzałem angielskiej wersji językowej, ale widziałem, że gracze narzekają na brak wschodnioeuropejskiego akcentu w tej wersji. Jeśli zależy Wam na klimacie, polecam sprawdzić rosyjską ścieżkę dźwiękową.
Zresztą, nawet jeśli zdecydujecie się na granie z angielskim dubbingiem, atmosfera i tak będzie wyborna. Grafika, udźwiękowienie i projekt okolic Czarnobyla pięknie ze sobą współgrają i jeśli poszukujecie gry ze świetnym i mrocznym klimatem, nie zawiedziecie się.
The Farm 51, oby tak dalej!
Miałem spory problem z tym, jak ocenić Chernobylite. Z jednej strony grało mi się przyjemne, a z drugiej nie zamierzam przymykać oka na liczne wady tej gry. Faktem jest, że twórcy starali się upchnąć do tej produkcji zbyt wiele elementów i nie każdy z nich został dopracowany. Na domiar złego, podstawowe systemy rządzące grą też nie są idealne. Mimo to, grało się w to całkiem przyjemnie.
Swoje trzy grosze dołożyły też takie czynniki jak klimat, bardzo przyjemna oprawa i szalenie intrygująca historia, która potrafi zaskakiwać. W obliczu wszechobecnej toporności i niedoróbek, Chernobylite i tak w pewien sposób ratuje się w moich oczach tym, co wychodzi mu dobrze.
Powiedziałbym, że choć twór The Farm 51 nie jest “polskim STALKER-em”, jednak ma z nim trochę wspólnego. Obie gry (a raczej gra i seria gier) nie są idealne. Nie są one też specjalnie przełomowe pod względem rozgrywki. Mają swoje liczne wady. Ale gra się w nie po prostu dobrze i chce się chłonąć ich historie oraz światy. Nie zdziwię się, jeśli Chernobylite również obrośnie swoistym kultem graczy, którzy docenią ten tytuł za to, za co inni go nie znoszą.
Produkcję tę mogę polecić każdemu, kto lubi klimaty postapo i szuka wciągającej gry na kilkanaście do (w skrajnych przypadkach) kilkudziesięciu godzin zabawy. Jeśli do tego potraficie zaakceptować pewne większe i mniejsze problemy, będziecie bardzo zadowoleni. Ja spędziłem czas z grą bardzo przyjemnie i mam nadzieję, że The Farm 51 w swoich następnych projektach nie skupi się tylko na ilości, ale także na jakości.
Chernobylite
Napromieniowana przygoda nie dla każdego
Gra The Farm 51 nieco cierpi na tym, że starano się zmieścić w niej zbyt wiele elementów. Mimo to, jest to bardzo przyjemna produkcja, która jednak nie spodoba się każdemu. Mi się podobało, choć nie mogę powiedzieć, żeby była to jedna z najlepszych gier tego roku.
Plusy:
- Prześliczna grafika
- Gęsty jak radioaktywna mgła klimat Zony
- Wciągająca, aczkolwiek troszkę przewidywalna fabuła
- Motyw "towarzyszącej" protagoniście Tatiany
- Przyjemna eksploracja
Minusy:
- Parę całkowicie zbędnych mechanik
- Głupiutka sztuczna inteligencja przeciwników
- Niezbyt satysfakcjonujący model walki
- Kiepsko zaprojektowane menu ekwipunku, budowania i wytwarzania
- Powtarzalność zadań