Polityka czy “feministyczna propaganda”- tego mieli zakazać twórcy Black Myth: Wukong influencerom
Pierwsze recenzje Black Myth: Wukong za nami, tak samo i rzekome wytyczne dla influencerów, które zakazują im wielu dziwnych tematów.
Czasami mówi się o “cenzurze” w grach wideo lub wręcz o sprawie kompletnie przeciwnej – potrzebie wolności wypowiedzi. Sprawy te są na szczęście dla wielu jasne i raczej nie wymagają wytłumaczenia. Skoro w filmach, książkach czy muzyce kultywowana jest od lat możliwość przedstawiania własnych poglądów, to czemu nie w grach? Niestety, jest to broń niejako obosieczna.
Dziwna “cenzura” z Black Myth: Wukong
Pierwsze oceny produkcji od Game Science są bardzo pozytywne, choć nie obyło się od kontrowersji – w naszym kraju jej przetestowanie graniczy z cudem. Zresztą, to nie pierwsze kontrowersje otaczające grę. Od dawna mówiło się o rzekomo uprzedmiatawiającym kobiety zachowaniu członków zespołu, głośnych ogłoszeniach o pracę czy prywatnych poglądach deweloperów. Więcej i szerzej o tym przeczytacie w tym miejscu.
Teraz kontrowersje wracają jak bumerang, bowiem w sieci pojawiło się coś więcej, niż tylko pierwsze opinie krytyków. W tym miejscu znajdziecie rzekomy dokument z wytycznymi dla influencerów. Dostali go tylko ci, którzy otrzymali kod na grę do testowania m.in. na YouTube czy innych tego typu platformach. Zgodnie z wytycznymi, twórcy mieli zabronić poruszania wielu tematów.
Te nie są jednak niezbędne, aby móc mówić o grze, także po części nie powinno to wpływać na wyrażenie swojej opinii o samej rozgrywce. Nadal to dziwna sytuacja, do tego rzucająca dość mocny cień podejrzeń na chińskich deweloperów. Wśród zakazanych tematów znalazł się ban na o mówienie o pandemii czy COVID-19 (sam nie wiem, jaki to ma związek z grą, ale przecież to chiński rząd), a także o “fetyszyzowaniu”, “feministycznej propagandzie”, polityce, brutalności i wszystkim, co związane z Państwem Środka.
Dokument pojawił się w sieci dzięki Donowi Parsonsowi, redaktorowi TechRaptor. W międzyczasie niektórzy zaczęli twierdzić, że dokument ten został sfałszowany, ale teraz potwierdza go coraz więcej influencerów i dziennikarzy.