Powiem Wam, dlaczego Wiedźmin to jedyna gra, która potrzebuje remake’u
Jest wiele gier, które zasługują na drugą szansę, ale nie tak jak pierwszy Wiedźmin. Z nowym silnikiem graficznym i mechanikami rozgrywki Wiedźmin Remake to murowany hit!
Remaki, remastery i reedycje gier to wyraźny kierunek, w jakim podążają dzisiaj wielkie studia. Poniekąd to oznaka lenistwa, bezpiecznej inwestycji, a nie chęci przywrócenia wspomnień czy uhonorowania legendarnych marek. Bo jak się zastanowić, GTA V na pewno potrzebuje jeszcze wersji next-gen, prawda? The Last of Us kolejnej, 3 edycji? Domyślam się, że twórcy są tego zdania (z oczywistych powodów), ale gracze chyba woleliby kontynuacje lub zapowiedź interesującego IP.
Nie twierdzę jednak, że każde odświeżenie jest tylko próbą wykorzystania nostalgii. Niektóre gry po prostu zasługują na drugie życie, aby pamięć o nich nie zaginęła wraz z nadejściem nowej generacji sprzętu. I choć cenię sobie odświeżone serie Blizzarda, Bioware, Naughty Dog, tak w mgnieniu oka zamieniłbym 10, a nawet 20 z nich na remake, który naprawdę jest mnie i Wam potrzebny. Oczywiście chodzi o pierwszego Wiedźmina.
Wiedźmin Remake ważny dla CDPR i konsolowców
Przygody Geralta z 2007, jak i te poprawione rok później w Enhanced Edition, do dziś nie są dostępne dla wszystkich. Protoplasta serii zakotwiczył się wyłącznie na platformie PC, będąc swoistym exclusivem.
Należy zauważyć, że światełko nadziei dla PS3 i Xbox 360 pojawiło się w 2009. Niestety dość szybko zgasło po konflikcie Redów z zewnętrznym zespołem WideScreen Games, który to odpowiadał za konwersję gry.
I tak też konsolowcy musieli obyć się smakiem porażki, zapijając się temerską żytnią w trakcie oglądania zapisu rozgrywki na Youtube. Sytuacja bardzo podobna względem Mass Effect, gdzie również “jedyneczka”, przed wydaniem Legendary Edition, nigdy nie przekroczyła granicy systemu Windows. Dlatego nowy port Wiedźmina byłby mile widziany na PS5 i XSX, ale sporo korzyści – nie tylko materialnych – odnieśliby sami Redzi.
Po “cyberbugowej” wpadce, aby odczarować giełdę i zachowanie graczy, potrzeba czegoś więcej niż kolejnych obietnic uzupełnianych grafiką z planem łatania Cyberpunka 2077. Ta gra jest już poniekąd spalona. Ładniejsza oprawa graficzna, darmowe DLC czy drobne poprawki w AI nie nadmuchają balonika jak za pierwszym razem. Aktualnie to już misja ratunkowa w celu uniknięcia kolejnych spadków wartości akcji czy odzyskania pieniędzy za wersję PS4. Natomiast pełne odkupienie mogą uczynić tylko z marką skojarzoną z dobrymi wspomnieniami. Najprostszym rozwiązaniem jest oczywiście Wiedźmin 4, ale jest to plan zakładający długą realizację. Szybszy rezultat zapewniłaby odświeżona wersja Wiedźmina. Bo to projekt, który ma już duszę i wymaga tylko technologicznej modyfikacji.
Nowy widok, system walki i Wiesiek jak malowany
Wiedźmin 1 ma niezłe zadatki na najlepsze odświeżenie gry w historii. Byłaby nawet szansa wyrównać poziom sprzedaży na premierę ostatniej wielkiej gry z tego uniwersum, ponieważ sukces Wiedźmina 3 wciąż rezonuje. Jest tylko jeden malusieńki warunek – żaden remaster a wyłącznie remake. W pierwotnej formie i z nowymi teksturami niniejsza gra niemiałby prawa bytu. Główne elementy rozgrywki zwyczajnie zdążyły się zestarzeć. Wręcz mogłyby one odpychać współczesnych fanów uniwersum, wychowanych na serialu Netflixa i Dzikim Gonie.
Z drugiej strony na potrzeby remaku wystarczyłoby zrobić to, co uczynili autorzy moda Wiedźmin 1 Prologue Remastered, czyli przenieść zawartość jednej części do istniejącego już środowiska gry w Wiedźminie 3, korzystając również z wbudowanych tam mechanik. Widok izometryczny zamienić na solidne TPP, co nie tylko ułatwi poruszanie się postacią, ale dodatkowo zwiększy immersję. Łączy się to również bezpośrednio z systemem walki. Archaiczny model wyprowadzania ciosów pasował do ówczesnej koncepcji, lecz czym prędzej należy go podmienić nowoczesną konfiguracją, kontynuowaną przez gry akcji. Stary system polegał na kolejkowaniu kliknięć, co miało mało wspólnego z taktyką, a podczas walki wiedźmini musieli polegać na ocenie sytuacji i wyczuciu odległości. Przemodelowanie podstawowych mechanik jest nieuniknione, o ile CDPR zależałoby na pozytywnych opiniach graczy.
Jak dla mnie ingerencja w grę mogłaby skończyć się właśnie na tych dwóch elementach. Bez wprowadzania przeróbek choćby do interfejsu czy systemu rozwoju postaci, bo wygoda tkwi w prostocie. Na tle Dzikiego Gonu “jedynka” była bardziej intuicyjna i chyba nie tylko ja cieszyłbym się, gdyby tak zostało. A co do reszty, także jestem zdania, że Wiedźmin 1 nie ma się czego wstydzić. A na pewno, jeśli mówimy o właściwościach artystycznych gry.
Przygoda Geralta niczym z książki
Nie wiem, ile to już razy ogrywałem pierwszą odsłonę Wieśka, ponad wszelką wątpliwość więcej niż Wiedźmina 3. Wiem jednak, że w corocznych odstępach niektóre rzeczy ulegały “rozkładowi”, oprócz dwóch nienaruszalnych cech – fabuły oraz wykreowanego świata. Przetrwały dzięki ciekawie poprowadzonym wątkom, mrocznej iluzji rzeczywistości, a przede wszystkim wierności względem materiału źródłowego. Historia nie jest oderwana od toku myślenia Sapkowskiego i stanowi niemal idealną kontynuację dla tomu Pani Jeziora. Bardzo naturalnie przechodzi od ostatnich linijek tekstu do wizualnej opowieści. W tych kategoriach o wiele lepiej wypada to niż w Wiedźminie 3. Tamże wszystko powstało z myślą o rozmachu i amerykanizacji przygody. To całkiem dwie różne gry.
Co osobiście polubiłem w “jedynce”, to kompaktową strukturę świata i jej słowiański charakter, którego usilnie wypiera się autor książki (strzelam, że chodzi o uniwersalizm wobec gatunku fantasy, co ma wpływ na sprzedaż). Początkowe lokacje w grze, szczególnie podgrodzie wyzimskie oraz Odmęty, miały w sobie taki swojski, kameralny klimat. Przyjemnie wchodzi się w ten świat, mimo że jest mały, miejscami brudny, mroczny i utrzymany w surowej tonacji; myślę, że to świetnie pasuje do historii i zawartych w niej nastrojów społecznych. Wiedźmin w końcu zahacza o poważną problematykę, jaką jest klasowość społeczna, rasizm, alienacja, fanatyzm… W pierwszej odsłonie przygoda Geralta podążała wraz z otoczeniem, czego zabrakło w późniejszych częściach. Z czasem po prostu los konkretnych osób i polityczne gry kompletnie przysłoniły podstawę świata – on stawał się coraz większy i ładniejszy, ale niestety bardziej bezosobowy. I z tego powodu częściej marzę o Wiedźmin Remake niż Wiedźminie 4, który na domiar złego prawdopodobnie straci najważniejszego bohatera. Bez Geralta i autentycznego świata zwyczajnie nie chcę tego tworu!
Studio CDPR mogłoby zawstydzić twórców tzw. odświeżeń
Jak myślicie, ile do tej pory powstało gier rozumianych jako odświeżenie? Może 100-200? No dobra, ale jak dużo z nich ma jakiś sens? Bo nie uważam, aby ostrzejsze tekstury, usunięcie filtrów graficznych i remodeling postaci będą czymś, co nagle wyniesie stare gry pod niebiosa. To jak czytanie w kółko tej samej książki, tylko w nowej oprawie. To chyba już jakaś choroba. A zapowiada się na to, że epidemia ta będzie jeszcze bardziej rozprzestrzeniać się wśród graczy, bo sami na to pozwalamy.
Wiedźmin Remake wcale nie byłby tu rozwiązaniem. Pojedyncze szczepienia w formie Resident Evil 2 Remake, Final Fantasy 7 Remake, Mafia: Edycja Ostateczna jakoś nie wypleniły dotychczas wirusa, a tylko go osłabiły. Jednak im więcej ich będzie, może zaczniemy dostrzegać różnicę między naciąganiem a faktyczną pracą deweloperów, za którą warto zapłacić. Więc może nie dawajmy pretekstu twórcom do robienia chłamu. Głosujmy portfelami na coś, co ma sens. A ten sens chyba nie tylko ja dostrzegam w pierwszym Wiedźminie. Ten projekt byłby niezwykle ambitny, bo proces odświeżenia – według moich założeń – zmieniłby podstawę gatunku i tym samym zobaczylibyśmy coś nowego, grę, od której zaczęła się fascynacja przygodami Geralta.