The Last of Us Part I ma oferować tę samą jakość, co “dwójka”. Gra powstała bez crunchu
Premiera The Last of Us Part I zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji jeden z deweloperów stwierdził, że gra podskoczyła na ten sam poziom jakości, co TLOU2.
W dzisiejszej branży gamedev ze świecą szukać studia, która nie nie opiera się na crunchu. Proceder o wątpliwej etyce prace polega na tym, że twórcy muszą pracować na wyższych obrotach i przez znacznie dłuższy czas w końcowej fazie projektowania gry. Wszystko dlatego, aby tylko zdążyć na premierę. Naughty Dog może teraz posłużyć jako chlubny przykład.
Problem w tym, że nie zawsze tak było. Twórcy Uncharted czy The Last of Us znani są ze swojego “przedmiotowego” traktowania pracowników, którzy niejednokrotnie skarżyli się na ciężkie warunki pracy. Wyraźnie jednak widać, że coś w tej kwestii się zmieniło. The Last of Us Part I zostało niedawno “ozłocone”, a artysta środowiskowy z ND wypowiedział się o grze na Twitterze.
Anthony Vaccaro, bo o nim mowa, informuje, że remake TLOU powstał bez crunchu. To nie tylko świetna wiadomość dla samych deweloperów, ale także pozytywny sygnał na przyszłość dla branży. Jeżeli produkt finalny okaże się jakościowy – ND udowodni, że da się tworzyć wysokobudżetowe gry bez crunchu.
To pierwszy raz w mojej 13-letniej karierze, w wielu studiach, kiedy nie musiałem chrunch’ować, żeby skończyć grę. To dobre uczucie, naprawdę dobre.
– napisał na Twitterze designer z Naughty Dog
O samą jakość powinniśmy jednak być w miarę spokojni. W tym samym tweecie Vaccaro zauważył, że TLOU Part I “doskoczyło do tej samej poprzeczki jakościowej, co The Last of Us Part II”. To świetna wiadomość dla graczy, którzy do tej pory dość sceptycznie nastawieni są do produkcji. Deweloperzy musieli wręcz informować, iż tytuł ten nie będzie “skokiem na kasę”.