Star Wars Ahsoka otrzyma 2. sezon? Czy warto w ogóle na niego czekać?
Po ośmiu odcinkach Star Wars Ahsoka wiemy mniej niż przed emisją serialu. Czy 2. sezon powstanie, jaka będzie jego rola w uniwersum? A tak w ogóle, czy warto na niego czekać?
Uniwersum Gwiezdnych Wojen rozkręca się jak multiwersum Marvela. To też poniekąd “kino” superbohaterów, w którym twórcy mogą skupić się na jednej głównej postaci, scalając jej los z rezerwowym składem bohaterów bądź antagonistów. The Mandalorian, Księga Boby Fetta i Andor otworzyły nowy rozdział dla kosmicznego świata stworzonego przez George’a Lucasa. Były to seriale ze stałym kursem na męskie i wyraziste postacie, ale Disney uznał, że czas zaszczepić wśród widzów pomysł na bardziej kobiece doświadczenia. I tak oto powstał serial Star Wars Ahsoka – stawia w centrum byłą uczennicę Anakina i rzuca ją w wir wydarzeń, które – z punktu widzenia scenarzystów – są stworzone w nurcie nowej przygody. Od pierwszego odcinka uwidacznia się charakter opowieści o lekkim stylu, wręcz familijnym, co dla młodszych widzów będzie zaletą, ale niekoniecznie dla starszych.
Niestety, młody już nie jestem, więc kieszenie wypchane mam krytyką po same brzegi. Zanim jednak sięgnie rękoma w dół, by wyciągnąć na wierzch kilka nieprzyjemnych wniosków, ustalmy, czy Star Wars Ahsoka był tylko jednosezonowym show Dave’a Filoniego. Czy może jednak doczekamy się 2. sezonu serialu?
2. sezon Star Wars Ahsoka – kiedy premiera?
Aktualnie nie ma żadnego potwierdzenia ze strony showrunnera jak i wytwórni Disney, że w produkcji znajduje się 2. sezon Star Wars Ahsoka. Nie znaczy to jednak, że Dave Filoni nigdy nie powróci do swojego projektu. Powołując się na informacje uzyskane przez redakcję Deadline, podobno prowadzone są rozmowy nt. kontynuacji, ale dalszy los serialu może nie zależeć od słupków oglądalności w usłudze streamingowej – acz jeśli przyszłość Ahsoki jest połączona z liczbą widzów, to rokowania są nienajgorsze (o 46% lepsza oglądalność od serialu Andor).
Możliwe, że o wszystkim zaważy scenariusz filmowego finału tzw. Mando-verse, który ma połączyć i jednocześnie zamknąć wątki z Mandalorianina, Księgi Boby Fetta i Ahsoki. Jeśli pełnometrażowa historia pozostawi fabularną dziurę w przygodach Ahsoki, przeskoczy hen daleko za ostatnie sceny z 8. odcinka serialu, to szanse na pewno wzrosną na kolejny sezon. Tym bardziej, że po ostatnim odcinku Ahsoki pozostaliśmy z masą pytań.
Wątki w Star Wars Ahsoka, które czekają na rozwinięcie w 2. sezonie
Pierwszy sezon dość równomiernie przedstawił każdą ważną postać z przeciwnych stron mocy. Poznaliśmy ich motywacje (no może oprócz Baylana Skolla), odrobinę genezy i mocne strony. Jednakże, gdy dochodzimy do finału, nikt tak naprawdę nie załapał się na swoiste zakończenie – chyba że padł trupem. Skoro już wspomniałem o Baylanie, to najbardziej intrygująca persona i jest najtrudniejsza do rozszyfrowania. Zaczyna jako typowy przedstawiciel ciemnej strony mocy, a wraz z postępującymi wydarzeniami, staje się kimś ze znacznie większymi aspiracjami. Ma kompletnie inny cel, mówi o ostatecznym zakończeniu cyklu władzy posiadanej na przemian przez Nową Republikę i Imperium. Przed napisami końcowymi możemy zobaczyć, jak stoi na szczycie ogromnej rzeźby z otwartymi dłońmi w górze i spogląda na Perideę. Te rzeźby przedstawiają Ojca, Syna i ściętą postać Córki, które bezpośrednio nawiązują do Bogów Mortis. Możliwe, że ta scena jest bardziej niż symboliczna, bo może się odnosić do podłoża działania Baylona – chce posiąść moc Ojca, równoważącą ciemną i jasną stronę mocy.
Z drugiej strony mamy Ahsokę Tano i jej padawankę Sabinę, uwięzionych na Peridei, skąd nie mogą powrócić do własnej galaktyki. Zachodzi tu pewien paradoks, bo połączyły siły, aby pomóc Ezrze Bridgerowi – w wyniku misji “samobójczej” powstrzymał admirała Thrawna przed ucieczką z Peridei i sam stał się jej więźniem. Ten wątek również zasługuje na rozwinięcie, abyśmy mogli prześledzić ich starania w próbie powrotu do domu. A to może być całkiem ciekawe, bowiem mapa prowadząca do tej planety przestała istnieć.
Z bardziej interesujących postaci, z niewiadomą przyszłością, jest admirał Thrawn. Bardzo zakręcony na punkcie władzy i widać, że twórcy zamierzają zrobić z niego nowego “Palpatina”. Na koniec serialu, Thrawn wrócił do znanej jemu galaktyki, z misją zebrania wszystkich sił Imperium, a raczej niedobitków i ostatnich oddziałów, aby wypowiedzieć jeszcze jedną wojnę Nowej Republice. To jego cel, ale pierwszą stacją, na drodze do zbudowania armii, była by planeta Dathomira. To właśnie tam, z pomocą Sióstr Nocy i ich czarnej magii, mógłby stworzyć niezliczone oddziały nieumarłych Szturmowców – ten pomysł niejako zasugerowano w finale 1. sezonu.
Tych trzech wątków mógłby dotyczyć 2. sezon Ahsoki, choć w przypadku Baylona twórcy mieliby ogromny problem. Niestety, aktor wcielający się w tę postać już nie żyje, zmarł przed premierą serialu. W związku z tym wydaje się mało prawdopodobne, by ktokolwiek przejął po nim rolę – tym bardziej, że miał dość unikalne warunki fizyczne (czyt. kawał z niego chłopa i posiadał charakterystyczną twarz). Choć dostrzegam sposoby na rozwinięcie serialu, to widzę też powody, dla których warto go usunąć z grafiku Disney’a, już na tym etapie…
Feministyczne Star Wars nie ma “jaj-ników”
Macie czasami tak, że podczas seansu filmu bądź serialu, czujecie, że brakuje tam “magicznej klatki”. Mam na myśli swoisty filtr telewizyjny (dynamikę scen i opowiadania historii), który odróżnia rzeczywistość od fikcji. W przypadku Ahsoki bez przerwy odnosiłem wrażenie, że oglądam marny teatr, jakąś inscenizację z przedłużanymi na siłę dialogami, bezsensownymi wymianami zdań bądź ich brakiem. Aż nie do wytrzymania były sceny, gdy cały kadr zajmował jeden z rozmówców i przez kilka sekund nic nie mówił, tylko patrzył się, albo w dal albo na towarzysza rozmowy, i próbował oddać jakieś emocje twarzą… Tylko że tam nic nie było, sama pustka.
Wiem, że seriale mają odbijać naturalne zachowania ludzi, ale dialogi przypominające spotkanie dwóch znajomych, prowadzących small-talk, dla pogłębiania fabuły i rysu psychologicznego postaci, nie mają żadnego uzasadnienia. Ani to nie oddaje relacji między postaciami, ani nie koreluje z jakimkolwiek z wątków. To nie jest kwestia budowania specyficznej atmosfery, a źle przysposobionych aktorów do odegrania danej sceny. Rosario Dawson, Natasha Liu Bordizzo i Mary Elizabeth Winstead niezbyt popisały się we wspólnych scenach, a nawet, gdy “ekran” miały tylko dla siebie. Sceny z ich udziałem są fatalne, dynamika momentalnie siada. To również wina scenarzystów, bo nie potrafili dodać odrobiny humoru i ripost, które ożywiają dialogi. Jak na serial, z uniwersum Gwiezdnych Wojen, aż zbyt często chciałem przewijać odcinki do kolejnych segmentów z akcją. Chociaż, te również nie są jakieś rewelacyjne.
Star Wars Ahsoka ogląda się jak 8-rundową walkę Najmana
Gdy ma się już za sobą 9 filmów Star Wars, można dojść do wniosku, że widziało się wszystkie możliwe choreografie walk na miecze świetlne, wszystkie opcje solówek i starć z grupami przeciwników. I taka myśl naszła mnie oglądając walki Ashoki z Baylanem lub Morganą, Sabine z Shin Hati. Za mało w nich pierwiastka spontaniczności, czegoś niespodziewanego, napięcia, które mogłoby podtrzymywać wątpliwość wyniku walki. Zwyczajnie są przewidywalne i przez to mało atrakcyjne.
Prawdopodobnie moja krytyka ma dodatkowe dno i bezpośrednio dotyczy słabego aktorstwa bądź postaci napisanych w taki sposób, że trudno im kibicować. Jeśli miałbym kogoś odznaczyć za dobre wczucie się w rolę, przedstawienie postaci z większym “jajem”, to tylko i wyłącznie Ray’a Stevensona. Jego Baylan, to całkiem ciekawy, nieoczywisty zwolennik ciemnej strony mocy. Taki typ marzyciela, chcącego poukładać świat po swojemu. Z jednej strony zabija na lewo i prawo, a z drugiej docenia wartość człowieka (o ile ten ma wartość powyżej przeciętnej). I chyba tylko dla niego przemęczyłem się przez osiem odcinków. Nie o takie “Gwiezdne Wojny” walczyłem podczas wojny klonów, nie o takie postacie bez jaj-ników…
A Wy, chcecie więcej Star Wars Ahsoka?