The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered. Oprawa remake’u, serce remastera i błędy przeszłości

Gra: Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered

Producent: Bethesda / Virtuos Games

Recenowana na: PC

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered wygląda wspaniale, niemal tak dobrze, jak fani sprzed prawie 20 lat mogli zapamiętać oryginał. Virtuos postarało się nawet jeszcze bardziej, dorzucając mnóstwo poprawek jakości i działania pojedynczych systemów. Chciałoby się powiedzieć, że jest idealnie, gdyby nie to, że czasami zbyt duża wierność w remasterze również może okazać się wadą.

Bez bicia przyznam się, że choć w oryginalnego Obliviona grałem wieeeeeleeeee godzin, to dziś z jakiegoś powodu niewiele z niego pamiętałem. W międzyczasie, gdy tylko eksplorowałem nowe Cyrodiil na Unreal Engine 5, wróciłem również na chwilę do wersji gry zbudowanej jeszcze na Creation Engine (a w zasadzie Gamebryo), aby w ogóle przypomnieć sobie cokolwiek i móc porównać wersję sprzed lat z tą, która dość nagle, ni stąd, ni zowąd, w ogóle zadebiutowała na rynku. Choć oczywiście przecieki niestety zepsuły niespodziankę, więc chyba najwięksi fani marki i tak się tego spodziewali.

Niemniej nadal możemy mówić o zaskoczeniu. Oglądając pierwszy trailer czy załączone screeny każdy chyba pomyślał „czemu to się nazywa remaster?”. Wszak wygląda jak zupełnie nowa gra, skalą samych graficznych zmian wygrywając choćby z de facto zbudowanym od nowa The Last of Us Part I. To ciekawa sprawa, bo gdy tylko zagracie, od razu zrozumiecie, że nowy Oblivion to faktycznie remaster. Być może najwyższej klasy, z przytłaczającą liczbą niuansów, lecz nadal remaster, a nie pełnoprawny remake.

Czemu The Elder Scrolls IV: Oblivion to remaster?

Przede wszystkim kod gry został w dużej mierze taki sam, a twórcy przenieśli mnóstwo elementów oryginału do nowej wersji. Ta, rzecz jasna, wygląda wspaniale. Może nie jest to najpiękniejsza gra na Unreal Engine 5, ale moim zdaniem to najładniejsze The Elder Scrolls w historii, graficznie zdecydowanie bardziej do mnie trafiające niż ostatnia wielka premiera Bethesdy, Starfield. Nazwijcie mnie hejterem przestarzałego Creation Engine. Nowy silnik robi robotę i nawet nie trzeba z nostalgią wspominać gry sprzed prawie 20 lat, aby to przyznać.

Co ciekawe, widać to praktycznie od samego początku, gdy protagonista o bliżej nieprecyzowanej przeszłości budzi się w lochu. Gdy ekran z czerni intra przeszedł do wątło oświetlonych cel, faktycznie zrobiłem ciche „wow”. Unreal Engine 5 dostarcza fenomenalnych wrażeń od pierwszych sekund z kreatorem postaci aż po kolejną stukniętą „-stą” godziną przy zwiedzaniu świata. Cyrodiil jest doprawdy przepiękne, aż sam zapomniałem, jak bardzo. Albo inaczej – sam się oszukiwałem, że jest piękniejsze, niż było, do teraz, póki nie zaserwowano mi tak wspaniałego graficznie remastera.

Na PC sytuacja jest wręcz lepsza, ba, na „średnich”, „wysokich” i „maksymalnych” tytuł wygląda dość podobnie. Różnicę zrobi opcja włączenia technologii Lumen, skorzystanie z DLSS czy innych współczesnych „ficzerów”. Sam niestety, choć testowałem grę natywnie na moim PC, jak i na NVIDIA GeForce NOW, w żadnym przypadku nie mogłem pozwolić sobie na wyłączenie skalowania rozdzielczości, a włączenie opcji Lumen skutkowało jeszcze większą paranoją wydajnościową. Ale o tym zaraz.

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered odświeża najlepsze elementy oryginału

Przecież pisałem, że to remaster, bo choć graficznie działa na innym silniku, to nadal korzysta z tego samego kodu, co oryginał. Zaglądając do folderu z grą, koneserzy grzebania w plikach mogą poczuć się, jakby odkopywali jakąś skamielinę. To jednak również remaster, bo nie odświeża wszystkiego – co to, to nie. Na przykład dźwięk – zachwycająca muzyka doczekała się zremasterowania. Spora część głosów postaci niekoniecznie, więc w trakcie ich kwestii słychać klasyczny szum, nostalgiczną jakość dawnych nagrań audio w grach wideo.

Dorzucono jednak część nowych kwestii NPC-ów (są przecież również dwa zupełnie nowe questy!), więc nie jest źle, a i tak ciężko mi to uznać za wadę – wszak nadal to remaster. Twórcy tego nie ukrywają, więc w tych ramach powinniśmy tę produkcję oceniać. Nie usprawiedliwia to jednak koszmarnej optymalizacji, w której wskaźniki wydajności wyglądają jak elektrokardiogram paralityka.

„Zbyt” wierny remaster

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered to szalenie wierne dzieło, które poprawia grę w wielu aspektach, przede wszystkim zaskakując niezwykle solidną oprawą graficzną. Czy jest jednak granica? Czy można mówić, że coś jest aż zbyt wierne oryginałowi sprzed 19 lat? Moim zdaniem tak, bo twórcy nadal nie wyeliminowali części błędów i udręk. Na przykład optymalizacja. Tak jak kiedyś Oblivion nie radził sobie na słabszych procesorach jednordzeniowych i kartach graficznych ówcześnie uznawanych za niezłe, tak jego remaster nawet na RTX-ach i dobrych CPU potrafi mieć czkawkę. I jeszcze, gdyby tylko o to chodziło.

Niestety, optymalizacja skacze wszędzie. W jednym momencie gra działa idealnie, aby po chwili tracić nagle płynność. I nie chodzi tu tylko o powszechnie wyszydzany stuttering Unreal Engine 5, jedną z jego największych przywar. We wnętrzach nie ma problemów, ale w otwartym świecie… „hulaj dusza, piekła nie ma”. Raz mamy 60 klatek, raz 80, a potem przez chwilę dolne granice 30. Odbicia szczególnie obciążają wydajność, lecz nawet bez nich jest słabo. Do tego wizualne problemy w stylu ghostingu, miejscami dziwaczny frame pacing i mamy całe spektrum współczesnych doznań z niezoptymalizowanym UE5.

Gra mimo wszystko leży po stronie wydajności procesora. Potężnie go obciąża. Grałem natywnie na moim PC z RTX 2060 i Ryzen 5 7600X, tragedii na „średnich” może nie było, ale przecież nie o to chodzi. Grałem więc streamując grę z GeForce NOW i sytuacja okazała się znacznie lepsza, ale na „wysokich” nadal nie było zadowalająco. Jasne, Frame Gen pomaga (kosztem jeszcze gorszego ghostingu). Wiecie, powinno być solidne co najmniej 60 klatek. A jest różnie. Skoro nawet tutaj nie dało się liczyć na stabilne fps-y, to ja już nie wiem, gdzie…

Klucz to mechaniki

Jeśli więc miałbym wybrać jedną, największą wadę nowego Obliviona, której faktycznie można się czepiać, jest nią wydajność. To nadal remaster, nawet jeśli graficznie olśniewający, technologicznie stojący w rozkroku między latami dawnymi a współczesnością. Dlatego też nie dziwcie się, gdy zobaczycie ekrany wczytywania, przekraczając niemal każde drzwi. Denerwujące, ale ciężko uznać to za wadę, skoro „rdzeń” produkcji jest w zasadzie taki sam. Aby wyeliminować ten problem, trzeba byłoby zrobić pełen remake.

Z racji tego, że mówimy o grze Bethesdy – niezależnie czy to odświeżenie, czy nie – kluczowym aspektem nadal pozostają mechaniki. Twórcy postarali się tutaj niemal tak samo, jak z samą oprawą, bo dorzucono worek usprawnień, poprawek i zmian, które spowodują, że nawet wyjadacze TES-a otworzą usta w zachwycie. Dla mnie największym zaskoczeniem jest zmiana sposobu levelowania postaci. A to zasadniczo kamień węgielny RPG-ów. Teraz jest to znacznie, ale to znacznie bardziej przemyślane. W skrócie – jest bardziej jak Skyrim.

Ku przypomnieniu, w oryginale trzeba było wbijać kolejne poziomy w głównych umiejętnościach wybranych na samym początku przygody. Pozostałe skille były, delikatnie mówiąc, odsunięte na bok. Mogło to spowodować, że nasza postać levelowała nieefektywnie, stając się pozornie słabsza przy skalowaniu świata gry, bo byliśmy zmuszani do grindu (na przykład grając łucznikiem, trzeba było nosić ciężki pancerz itd.). Dziś system jest znacznie bardziej przyjazny, łącząc Skyrima z Oblivionem. Teraz wbijanie kolejnych poziomów także w atrybutach drugorzędnych przykłada się do zdobywania wyższych poziomów postaci (choć „główne” robią to szybciej). W zamian dostajemy 12 punktów za każdy level naszego herosa, które rozdysponujemy (po max 5) po dowolnych atrybutach. Nie ma „softlock’a”, grindu czy konieczności zmieniania stylu gry na niepasujący do naszych wyobrażeń.

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered, czyli zremasterowany patch

Levelowanie nie wkurza już i nie sugeruje, że deweloperzy musieli chyba się czegoś nawciągać, że wpadli na tak idiotyczny pomysł. Choć to kluczowa zmiana, nie jest jedyną. Remaster wprowadza zupełnie nowy „feeling” gry i sterowania postacią, także dzięki poprawionej fizyce. Walka jest „cięższa”, niby nadal prosta, a jednak w końcu czuć siłę ciosów. Magia działa lepiej. Kamera z trzeciej osoby nie denerwuje jak kiedyś (lepsze sterowanie, poprawiony celownik). Uwaga… MOŻEMY W KOŃCU SPRINTOWAĆ! Szałowo.

Praktycznie każdy system działa nieco inaczej, więc poprawiono też balans wielu aspektów rozgrywki. To jednak detale, więc ich opisywanie nie ma sensu. Muszę i tak wspomnieć o poprawionym interfejsie użytkownika, bo to kolejna spora bolączka z oryginału. Nadal nie jest świetnie, ale przynajmniej jest lepiej.

Na czubku tego wszystkiego czekają nas dwa zupełnie nowe questy! Obydwa pozwalają zdobyć kompletnie nowe wyposażenie, ale Bethesda nie byłaby sobą, gdyby nie zablokowała ich za droższą edycją Deluxe. No naprawdę… To już trochę głupie, bo CD Projekt RED potrafiło dorzucić po latach oficjalne zadania poboczne do Wiedźmina 3 za darmo, a tutaj trzeba płacić. Dobrze przynajmniej, że obydwa questy są dość długie, ciekawe i oferują wysokiej klasy nagrody za ich ukończenie.

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered. Teraz dajcie mi Fallouta

Mogę potwierdzić, że The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered się udało. To być może niecodzienny eksperyment – wskrzeszenie kultowego RPG-a, który swego czasu zdefiniował gatunek na nowo i uchodzi za jedną z najważniejszych gier tamtych lat. I to nie byle nowe wydanie, a remaster o skali remake’u, z fenomenalną grafiką i ulepszeniami, na które po prostu zasłużyliśmy. Dla niektórych to przecież zupełnie nowa odsłona legendarnej serii, jeśli nie graliście w oryginał. Ale Wam zazdroszczę…

Pozostawienie drewnianych twarzy, dziwacznych kwestii dialogowych, wielu bugów i problemów, tak zresztą dziś komicznych, to być może nieco nostalgiczna decyzja, ale… w pewien sposób trafia w moje serce. Oblivion nadal jest głupawkowaty, lecz po chwili zawsze zachwycający. Nie sposób się tego czepiać, bo to jest urok. Pójdę o krok dalej – Virtuos pokazało, że gracze nie powinni obawiać się słowa „remastered”. Sony ochoczo odświeża swoje nowe gry w niemal niezauważalny, marginalny sposób. Tymczasem Bethesda wydała coś, co kompletnie zmienia postrzeganie remasterów w oczach wybrednych graczy.

Jeśli miałbym zostać teraz zalany całą falą tego typu odświeżeń – nie mam absolutnie żadnego problemu. Ba, ja po prostu proszę o wiecej! Tak jak niegdyś remake Resident Evil 2 pokazał, jak to robić dobrze, tak Oblivion Remastered udowadnia, że można na nowo wydać przepiękną, zbugowaną przed laty grę i to nie byle jaką, bo jedną z najbardziej kluczowych dla rozwoju gatunku. No to teraz dajcie mi Fallouta. Obojętnie którego. Od Was, drodzy deweloperzy, przyjmę już wszystko. Tylko za mniejsze pieniądze, bo polska cena Obliviona to jakiś żart na skalę światową.

Kod na grę otrzymaliśmy od Bethesda / Keymailer

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered w piękny sposób celebruje grzechy przeszłości

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered to jeden z najlepszych remasterów w historii, udoskonalający naprawdę wiele, nie tylko oprawę. Szkoda, że powtarza błędy oryginału, ledwo działając.

4

Plusy:

  • Fantastyczna oprawa
  • Znacznie usprawniony system levelowania
  • Poprawione mechaniki, w tym walka, magia, sprint
  • Wysoka wierność względem oryginału

Minusy:

  • Optymalizacja jest koszmarna
  • Przerażająco wysoka polska cena
  • Nowe questy zablokowane za edycją Deluxe
Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie