Recenzja Lost Grimoires: Stolen Kingdom – krótka lekcja alchemii w klimacie fantasy
Recenowana na: Recenzje
Królewska intryga, golemy i rogaty kot – witajcie w magicznym świecie Lost Grimoires: Stolen Kingdom, kolejnej przygodówce prosto z Polski.
Są deweloperzy, których nazwy od razu kojarzą nam się z danymi seriami, tudzież gatunkami gier. Jednym z takich przykładów, i to w dodatku z rodzimego podwórka, jest Artifex Mundi, specjalizujący się w przygodówkach w konwencji HOPA (Hidden Object Puzzle Adventure). Zabrzańskie studio tworzy co raz to ciekawsze projekty indie, z których z pewnością wybiły się takie tytuły, jak Dark Arcana: The Carnival, Time Mysteries: Inheritance czy recenzowane niedawno na naszej stronie Enigmatis 2: Mist of Ravenwood. Ich najnowsza gra – Lost Grimoires: Stolen Kingdom, łączy w sobie sprawdzone rozwiązania z wyżej wymienionych tytułów, jednak czy to wystarczy, aby odniosła podobny sukces?
Gra o tron
W Lost Grimoires: Stolen Kingdom wcielamy się w młodą adeptkę alchemii, która po pięcioletnich naukach na akademii wraca w rodzinne strony, aby zgłębiać wiedzę z tej dziedziny u nadwornego alchemika, a zarazem jej przyszytego wujka, który zaopiekował się nią po stracie rodziców. Quasi-średniowieczne królestwo razi szarością – za oknami szaleje burza, a po mieszkańcach widać niezadowolenie i wycofanie. Imponuje za to wszechogarniająca nas nauka, która stoi na wysokim poziomie. Jej owocem są golemy – ponad trzymetrowe magiczne istoty bez dusz, które w grze pełnią rolę strażników. Służą również jako broń psychologiczna czy też zwykły straszak dla nieposłusznych mieszczan. W świecie tym niejednokrotnie spotkamy też pupila alchemika – uroczo wyglądającego kota z baranimi rogami, którego design potrafi wywołać szeroki uśmiech.
Szybko jednak się okazuje, że coś złego wisi w powietrzu. Nasza początkowa sielanka w domu zamienia się w serie nie do końca zrozumiałych dla naszej bohaterki wydarzeń. Napotyka ona tajemniczego mściciela, dowiaduje się o miksturze nieśmiertelności Elixir Vitae, ma dziwne wizje z pogranicza snu i jawy, widząc w nich swoją zmarłą przed laty matkę, czy zaczyna podejrzewać swojego opiekuna o niecne uczynki. Akcja, wzorem innych produkcji tego studia, szybko nabiera tempa. W mieście zaczynają się dziać co raz dziwniejsze zdarzenia, wszystko, co nas otacza, szybko okazuje się jednym wielkim pozorem, a w tle majaczy dworska intryga, którą będziemy musieli za wszelką cenę rozwikłać. Tylko od nas zależeć będzie przyszłość królestwa!
Królewskie tajemnice
Gra, wzorem reszty produkcji Artifex Mundi, zbudowana jest z kilkudziesięciu statycznych, ręcznie malowanych lokacji, które możemy przełączać do przodu i z powrotem. Takie staroszkolne rozwiązanie sprawdza się w tego typu grach wyśmienicie. Ułatwia orientację i nie absorbuje naszej uwagi niepotrzebnymi rzeczami.
Przejścia otwiera się poprzez wykonywanie szeregu pobocznych zadań. Trzeba coś połączyć, otworzyć i znaleźć klucz, którym może być zarówno kamień szlachetny, jak i kawałek ostrego metalu. Wszystko da się spokojnie rozwiązać drogą dedukcji i nie doszukałem się wyzwania, którego sam bym nie „złamał”. Owszem, w Stolen Kingdom istnieje nagminny backtracking, który przy natłoku nierozwiązanych zagadek jest momentami męczący, stąd przy utracie uwagi można skorzystać z podpowiedzi.
Z pewnością największym specjałem Lost Grimoires: Stolen Kingdom są fragmenty z wyszukiwaniem przedmiotów z podanej listy, dzięki którym dostajemy fabularny gadżet do rozwinięcia fabuły gry. Dla fanów zbieractwa przygotowano ponadto małe urozmaicenie, polegające na znajdywaniu rzeczy poprzez krótkie zagadki typu „Od pieniążków długo tyje, zanim młotkiem ją rozbijesz”, „Strasznie wielkie ma zębiska, światłem wabi koło pyska” czy „Warkoczy plecie, czas odmierza, pewnie czeka na rycerza”. Jak widzicie, nie są one zbyt wymagające (ciężej odnaleźć sam przedmiot będący odpowiedzią na zagadkę), jednak muszę szczerze przyznać, że był to jeden z najlepszych fragmentów na „główkowanie” w tej produkcji. Równie ciekawie wypadły inne mini-gry, jak szukanie drogi przez miasto za pomocą współrzędnych, czy klikanie odpowiednich wizerunków postaci w interaktywnej historyjce. Autorzy porozmieszczali kilkanaście znajdziek – podobizn ptaków, rozsypanych po różnych lokacjach królestwa.
Jak przystało na młodą, ambitną alchemiczkę, przyjdzie nam tworzyć szereg eliksirów z zebranych składników. Jest to ciekawy patent, który w pewien sposób urozmaica rozgrywkę. Przyrządzenie danego wywaru związane jest z mini-grą. Dostajemy oto kilka nachodzących się na siebie okręgów, na których znajdują się symbole z żywiołami, a naszym zadaniem jest ułożenie wzoru według podanego schematu.
Eliksiry przydają się do różnych akcji. Przykładowo, aby otworzyć pancerny sejf, trzeba stworzyć wybuchowy żel (niczym z Batmana!) za pomocą –uwaga- plastra miodu i prochu! Autorzy ułatwili nam zadanie, podając gotowe przepisy, stąd nie mamy możliwości kombinowania i odkrywania nowych receptur.
Dobrze sprawdza się ścieżka dźwiękowa, dostosowana do lokacji i wydarzeń. Nie irytuje, nawet gdy przygrywa nam bitą godzinę. Jest solidnym uzupełnieniem stosunkowo prostych, acz urokliwych plansz z lokacjami zamku oraz sąsiadujących zabudowań miejskich. Gorzej natomiast wypada voice acting. Jest dokładnie tak samo wyjałowiony z emocji bohaterów jak w Enigmatis 2: Mist of Ravenwood. Postacie jakby kompletnie nie brały do siebie tego, co dzieje się na ekranie, mówiąc spokojnie, bez jakiejkolwiek ekscytacji. Zdecydowanie psuje to wrażenia płynące z rozgrywki.
Solidnie, acz bez fajerwerków
Lost Grimoires: Stolen Kingdom stara się na każdym kroku o urozmaicenia, czy to za sprawą nieco odmiennego podejścia do szukania potrzebnych przedmiotów czy ważenia eliksirów. Mamy nawet możliwość dokończenia budowy golema czy maszyny latającej rodem ze szkiców Leonarda da Vinci! Czuć jednak, że całość była robiona pośpiesznie. Historia jest stosunkowo banalna, rozgrywka w gruncie rzeczy niczym nie różni się od tego, co widzieliście w jakiejkolwiek produkcji tego studia. Występuje tu nawet pewna odtwórczość w fabule względem przytaczanego wielokrotnie przeze mnie Enigmatis 2: Mist of Ravenwood.
Największą bolączką jest jednak długość tej gry. Zanim dobrze się wciągnąłem, musiałem już oglądać napisy końcowe. Lost Grimoires: Stolen Kingdom starczy na dwa dłuższe wieczory, co przy cenie 42 zł na PlayStation Store jest średnio atrakcyjne. Lecz jeśli lubicie przygodówki, gustujecie w konwencji HOPA i szukacie szybkiej gry w klimatach fantastyki, najnowsza propozycja Artifex Mundi powinna być dobrym wyborem. W innym wypadku można lepiej spożytkować te środki.
Plusy:
+design lokacji trzyma poziom
+drobne urozmaicenia w rozgrywce
+idealnie skomponowana muzyka
Minusy:
-słaby voice acting
-długość rozgrywki
-fabuła nie zachwyca
-pewna odtwórczość
Ocena: 3,5/5
Recenzja Lost Grimoires: Stolen Kingdom powstała w oparciu o wersję tytułu na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.