Recenzja Disney Classic Games: Aladdin and The Lion King – powrót kultowych platformówek sprzed lat
Recenowana na: Recenzje
Końcówka roku obfituje w wiele ciekawych premier gier. Praktycznie każdy może znaleźć dla siebie tytuł na długie jesienne wieczory. W gąszczu głośnych medialnie, wysokobudżetowych produkcji schowała się swego rodzaju perełka dla fanów staroszkolnych gier, pamiętających konsole na kartridże i śliczne, dwuwymiarowe platformówki, ale i również dla młodszych graczy, którzy będą mogli sprawdzić na własnej skórze „jak to się kiedyś grało”. Mowa o składance Disney Classic Games: Aladdin and The Lion King.
Klasyki Disney’a jak za dawnych lat
Zawsze z dużą rezerwą podchodzę do wszelkich nowych wydań starych gier. Jedne remastery czy remake’i wychodzą deweloperom znakomicie, inne zaś już nie do końca. W przypadku wspomnianej składanki Disneya mamy udostępniony szereg oryginalnych wersji gier z wieloma dodatkami, nie ma więc mowy o usilnym upiększaniu czy tworzeniu na nowo, opierając się na kodzie źródłowym, w tym wypadku, sprzed ponad 25 lat. Mogę już na początku recenzji powiedzieć Wam, że same produkcje zostały przeniesione perfekcyjnie. Z czysto technicznego punktu widzenia nie ma się tu do czego przyczepić. Nie będę ich oceniał tak, jak to robię w przypadku współczesnych gier. Smakują tak samo wyśmienicie, jak w latach 90., i nadzwyczaj dobrze zniosły taki kawał czasu. Skupię się natomiast na dodatkach, które nadają przygodom disney’owskich bohaterów sporo kolorytu. Ale od początku.
Digital Eclipse, odpowiedzialne za ten pakiet, wzięło na warsztat dwie kultowe platformówki pamiętające erę 16-bitów, czyli pasjonującą rywalizację Nintendo i Segi. Disney’s Aladdin oraz The Lion King zostały wydane pierwotnie, odpowiednio w 1993 roku i w 1994 roku, przez Virgin Interactive na takie konsole, jak SNES, Mega Drive, Game Boy czy Game Boy Color. W przypadku tej ostatniej platformy, obie gry zostały naturalnie wydane później, w 2000 roku i to przez innych deweloperów.
Wracając jednak do tematu, nie bez powodu wymieniłem te zasłużone konsole, bowiem Digital Eclipse udostępniło obie produkcje w wersjach na te właśnie sprzęty. Po włączeniu menu głównego w formie dwóch zakładek poświęconych poszczególnym grom, możemy od razu przejść do wyboru rozgrywki. Włączając Aladdina mamy wybór wersji tej gry dla Segi Mega Drive z całkowitym pominięciem słabego portu na SNES-a, wersję DEMO udostępnioną pierwotnie w 1993 roku na Consumer Electronic Show w Chicago, wersję japońską gry oraz tzw. Final Cut, gdzie deweloperzy doszlifowali diament, jakim niewątpliwie jest ta produkcja, usuwając drobne niedoróbki.
W przypadku drugiej wyśmienitej gry z tego gatunku – The Lion King, mamy wersję zarówno na konsolę Nintendo, jak i Segi oraz edycję japońską. W obu zakładkach tych marek widnieje też opcja wyboru gier bonusowych, co w pierwszych chwilach kompletnie pominąłem i nie zauważyłem. Klikając w nią dostajemy wersję Disney’s Aladdina i The Lion King na Game Boy i Game Boy Color. Poszczególne edycje na „duże” konsole różnią się detalami – lekką zmianą nasycenia barw czy rozmieszczeniem przedmiotów lub przeciwników. Z kolei odsłony na handheldy Nintendo to prawdziwe retro, w dodatku trudniejsze od wersji na stacjonarne sprzęty. Przyjemność odrywania niuansów zostawię jednak Wam.
Niski próg wejścia do trudnych gier?
Ciekawą opcją jest możliwość cofania rozgrywki wzorem gier z konsol Nintendo Classic Mini. Każde potknięcie o przeciwnika, złe obliczenie odległości pomiędzy dwoma punktami czy inne tego typu niedopatrzenia można szybko zniwelować. W przypadku staroszkolnych gier, gdzie o błąd nie trudno, to bardzo ważna opcja. Zręczność w tego typu produkcjach jest na wagę złota, a z doświadczenia wiem, że czasem powroty do retro gier bolą właśnie ze względu na poziom trudności.
Kolejnym interesującym dodatkiem jest możliwość obejrzenia rozgrywki z przejścia całej gry. Perfekcyjne skończenie Disney’s Aladdin trwa 42:36 min., zaś The Lion King 50:28 min. Tak, są to bardzo krótkie gry, jednak ich skończenie z pewnością zajmie Wam więcej czasu.
Nawet jeśli nie dacie rady pokonać jakiegoś etapu, z pomocą przychodzi kolejny ukłon w stronę współczesnego gracza. W czasie oglądania rozgrywki możemy przewinąć nagranie do jakiegokolwiek momentu chcemy i zdecydować, że dalej to my będziemy kontynuować rozgrywkę! Nie stoi więc nic na przeszkodzie, żeby od razu stanąć oko w oko z Dżafarem w Disney’s Alladin czy zrzucić z klifu Skazę w The Lion King.
Z racji tego, że mamy do czynienia z produkcjami wiekowymi, pamiętającymi stare kineskopowe telewizory, deweloperzy postanowili umożliwić nam maksymalne oddanie klimatu retro. Oczywiście ze składanką nie dostaniemy leciwego sprzętu RTV, jednak możemy skorzystać z filtrów od ekranu starego telewizora CRT, ekranu telewizora LCD czy leciwego monitora komputera. Istnieje również możliwość rozgrywki bez żadnego filtra, ale wtedy te gry najzwyczajniej tracą klimat i wyglądają o wiele gorzej przez dużą „pikselozę”.
Każda z gier posiada też Museum, gdzie można zobaczyć ciekawe materiały wideo z produkcji gier, z wplecionymi fragmentami wywiadów czy nagraniami z targów elektroniki CES. Znajdują się tam również zapiski z prac animatorów Disneya, dzięki którym postacie z gier wyglądają jak żywcem wyjęte z filmów animowanych. Dla fanów rysunków dodana została galeria z postaciami, w tym schematy ich kolorowania. Na zachętę warto sprawdzić bazę dźwięków z gier, bo zarówno Disney’s Aladdin jak i The Lion King posiadają wiele wpadających w ucho kawałków.
Wzorowy pakiet z jednym „ale”
Czy są tu jakieś minusy? Zasadniczo średnio rozumiem dodanie wersji na Game Boy’e, które są strasznie toporne. Porównując je z wersjami na stacjonarne konsole, które wciąż prezentują się po prostu dobrze i zachęcają do grania, możemy stwierdzić, że posiadacze handheldów dostali bardzo okrojone gry różniące się niemalże w każdym aspekcie. Trzeba jednak brać pod uwagę ubogie możliwości techniczne tychże konsolek.
Ponadto grając w obie świetne platformówki od Disneya można tylko żałować, że… nie ma ich więcej. Rozumiem, że pewnym kryterium dla dewelopera było przywołanie popularnych dwuwymiarowych gier z ery 16 bitów, w tym wypadku również pod kątem growych adaptacji filmów animowanych. Skoro tak, czemu nie dostaliśmy Disney’s Pocahontas, The Jungle Book czy Beauty and the Beast? W latach 90. gier opartych na licencji amerykańskiego giganta filmowego wydano całą masę. Przy tylko dwóch grach w tym pakiecie (nie licząc konwersji) boli też cena, opiewająca na około 140 zł.
Reasumując, Disney Classic Games: Aladdin and The Lion King to bilet do staroszkolnego świata gier wideo, gdzie dobrze odnajdą się zarówno weterani pamiętający ten świat, jak i młodzi, dla których jest on nieznanym lądem. Obie gry i poszczególne ich wersje zostały dobrze przeportowane na współczesne konsole i PC, działając tak samo co oryginały odpalone na retro sprzętach. Deweloper przyłożył się do tego zadania, oferując liczne dodatki ułatwiające rozgrywkę, które na szczęście są opcjonalne. To od nas zależy, czy będziemy grać z pomocą konsoli czy bez, używać filtra imitującego stare odbiorniki TV, a może zgłębiać meandry powstania tych produkcji. Liczę, że ta składanka trafi w gusta graczy, a Digital Eclipse pójdzie za ciosem tworząc kolejny retro pakietgier Disneya. Może tym razem Tarzana, Toy Story i Herculesa z pierwszego PlayStation? Brałbym w ciemno!
Plusy:
+ dwie kultowe gry oraz wiele ich wersji
+ opcja cofania rozgrywki
+ możliwość oglądania rozgrywki i wyboru momentu, w jakim chcemy kontynuować
+ liczne dodatki o powstawaniu gier
+ biblioteka dźwięków i galeria szkiców koncepcyjnych
Minusy:
– wersje na Game Boy’e bardziej jako ciekawostka, niż gry warte poświęcenia czasu
– szkoda, że zabrakło innych gier Disneya
– cena
Ocena 4,5/5
Recenzja Disney Classic Games: Aladdin and The Lion King powstała w oparciu o wersję gry na PlayStation 4. Tytuł jest dostępny również na PC, Switch i Xbox One.