Nowy Kangurek Kao to połączenie Ratcheta i Crasha, ale mi to nie przeszkadza
Kangurek Kao powraca po 17 latach. Ten polski platformer 3D na pierwszy rzut oka czerpie garściami z gier Ratcheta i Clanka oraz Crasha Bandicoota, co może budzić obawy wśród wielu graczy.
Kangurek Kao zapowiada się na bycie “nową trylogią Star Wars”
Niedawno do sieci trafił najnowszy zwiastun Kangurka Kao, który możecie zobaczyć poniżej. Kiedy oglądałem go pierwszy raz, w mojej głowie panowało jedno wielkie “Kurczę, nie widzę tu nic zaskakującego, już to gdzieś widziałem”. Już wcześniej całość wydawała mi się czymś na wzór nowej trylogii Gwiezdnych Wojen – czymś będącym kalką tego, co było oferowane już wcześniej w poprzednich częściach, byle jak najbezpieczniej podejść do tematu i tym samym zadowolić jak największą liczbę odbiorców.
Nie sposób nie mieć wrażenia, że nowy Kangurek Kao będzie czerpał garściami z najnowszych części marek, które kiedyś były kojarzone głównie z PlayStation. Mam na myśli oczywiście Ratchet & Clank: Rift Apart i Crash Bandicoot 4: It’s about time. Szczególnie twierdzę tak po publikacji dema najnowszego dzieła polskiego Tate Multimedia, które od wczoraj dostępne jest na Steam.
Demo Kangurka Kao tylko mnie utwierdza w tym przekonaniu
Po zapoznaniu się z tym fragmentem rozgrywki ciężko mi nie sądzić, że w Tate Multimedia, przed rozpoczęciem produkcji swojego najnowszego dzieła, zrobiono szczegółowy research. Research, który polegał na prześledzeniu tego, co konkurencja zrobiła w swoich grach dobrze przez te lata bez Kangurka Kao. Zresztą jest to coś zupełnie normalnego w branży gier i często wymieniony proces pomaga wykreować coś znacznie lepszego. Wiecie, nie jest najlepszym pomysłem zostać w tyle, a o to łatwo, gdy przez ponad dekadę nie dotykało się własnej marki.
Żeby nie być gołosłownym z poprzednim porównaniem mam na myśli m.in. to, jak zaprojektowana jest dynamika przechodzenia poziomów, która według mnie jest kopią 1:1 tej znanej z IP Activision. Gracz sunie do przodu, zbierając kolejne punkty i próbując nie dać się przy tym zabić. Być może brzmi to jak idea stojąca za każdą platformówką, ale Kao robi to jednak w ten sam specyficzny sposób, co jego rudy kolega po fachu.
A co z Ratchetem? Tu mam na myśli przede wszystkim walkę i bogaty wachlarz umiejętności głównego bohatera, a także motyw związany z załamaniami czasoprzestrzeni. Wiadomo, to nie to samo co podróżowanie między rzeczywistościami, choć tematycznie brzmi na przynajmniej inspirację.
Zdecydowanie podobieństwa widać również po oprawie graficznej, której jest znacznie bliżej do wspomnianych tytułów niż do tego, co zobaczyliśmy w pamiętnej Rundzie 2 lub “jedynce”. Zresztą inne platformery 3D na przestrzeni lat też uciekały do przyjaznych dla oka, kolorowych światów. Nie bez powodu, ponieważ Kangurek Kao, Ratchet czy Crash mają być tytułami dostępnymi dla osób w każdym wieku, bez pominięcia nawet najmłodszych graczy.
Kangurek Kao nie odkrywa koła na nowo, bo nie musi
Być może zaskoczę teraz wielu z Was, ale by stworzyć dobrą grę, wcale nie trzeba napakować jej ogromną liczbą nowości lub niespotykanych wcześniej rozwiązań. Innowacyjność oczywiście często spotyka się z jeszcze bardziej pozytywnym odbiorem, ale należy pamiętać, że z branżą grową jest podobnie jak z filmową. W zasadzie na przestrzeni kilkudziesięciu lat udało się już wdrożyć większość najlepszych pomysłów, które po dziś dzień są ponownie stosowane przy tworzeniu kolejnych projektów. Często jednak zmienia się je, ulepsza lub po prostu zostawia w pierwotnej formie i szczerze mówiąc, zapowiada się na to, że Kangurek Kao robi dokładnie to samo.
Czy to źle? Oczywiście, że nie, bo Tate Multimedia wydaje się mieć głowę na karku i świadomie podjęło te decyzje. Liczę jednak, że pozytywnie się zaskoczę, a w grze ujrzę coś więcej poza masą sprawdzonej, bezpiecznej zawartości. Jeśli jednak ostateczny produkt zaoferuje mi sałatkę stworzoną ze składników, które doskonale znam po ograniu innych platformerów 3D, to i tak kangurkowi przybiję piąchę.