Little Devil Inside jak Wiedźmin w indyczej skórze. To najbardziej wyczekiwana przeze mnie gra
Polowanie na potwory, survival i satyra są znakiem rozpoznawczym Little Devil Inside. Ta gra ma w sobie nieprzeciętny urok i kilka fajnych pomysłów.
Zapomnijmy na chwilę o gargantuicznych grach AAA, realistycznej grafice i skomplikowanych systemach rozgrywki. Są rzecz jasna najbezpieczniejsze pod kątem przedpremierowego wielbienia i późniejszego zakupu. Aczkolwiek ja dostrzegam również wielkie dobro w niezależnych produkcjach, bo eksperymentują, chcą być niezależne od mainstreamu. I w tej bańce ochronnej bywa, że dojrzewają pomysły na gry małe ciałem, ale o sporym sercu. Znam taki jeden przypadek, o którym coraz rzadziej się mówi bądź pisze. Przez opóźnienia w premierze i brak aktualnych informacji niedługo i nazwa tej gry może zostać wymazana z historii. I gdy wielu postawi na niej krzyżyk, ja będę stał i bronił w zaparte, nadal wierząc, że kiedyś zadebiutuje. Nie bez powodu trzymam kciuki za Little Devil Inside.
To chyba jedyny indyk, z którym tak mocno sympatyzuje, że gotów jestem złożyć pre-order, gdyby twórcy udostępnili taką opcję. Widzę w nim zew przygody, wolność podróżowania, świat zapraszający do odwiedzania niebezpiecznych miejsc i wzięcia udziału w czymś, co zwykłem nazywać doświadczaniem niezwykłego. W czym ta niezwyczajność przejawia się w Little Devil Inside? Może powiem o jedno słowo za dużo, lecz dostrzegam tu jakąś cząstkę elementarną z Wiedźmina 3, do którego pałam niekłamaną miłością. Może to kwestia polowania na potwory o bohaterze przypominającym mi w dziwny sposób Geralta…
Little Devil Inside to współczesna wersja Wiedźmina?
Kukiełki i bajkowy świat zbudowany na filarach satyry… Co mi strzeliło do łba, że przywołałem nazwę najlepszej polskiej gry? Zacznijmy od tego, że jest sobie Billy, młodzieniec żyjący w czasach ery wiktoriańskiej, takiej wyraźnie alternatywnej. Ów bohater to osoba o dużej krzepie i cechach wolicjonalnych predestynujących go do roli najemnika-rycerza. Żadnej zmory się nie boi, dalekich wycieczek tym bardziej, więc chwyta się pracy nietuzinkowej, bynajmniej bezpiecznej i rozchwytywanej przez innych. Billy poluje na potwory! Jednak nie robi tego dla własnej satysfakcji, tylko taką wybrał dla siebie ścieżkę zawodową. Przyjmuje zlecenia od profesora uczelni Vincenta i jego kolegi, doktora Olivera. I ci dwaj panowie mają specyficzne zachcianki, aby stworzyć katalog “wszelkich fenomenalnych istnień”.
Mówiąc “fenomenalnych”, powinienem od razu zaznaczyć, że wcale nie chodzi o piękne i potulne bestyjki, które dadzą sobie zrobić zdjęcie bądź ustawią się pod szkic do encyklopedii. Będą to spotkania krwawe, ale zarazem humorystyczne. Historia ta ma jednak drugie dno, bo ten nasz nieustraszony Billy, ma doznawać podobnych rozterek finansowych jak Geralt – czyli że ciężką ma robotę, ale kiepsko opłacaną. A co gorsza, jego mocodawcy uważają, że to żadna sztuka wyjść na smoka z mieczem, choć sami by się tego nie podjęli. Niby inne czasy a jednak ta sama pogarda dla łowców.
Przygoda w stylu RPG akcji
Możliwe, że porównując Little Devil Inside do Wiedźmina zrobiłem wszystkim smaka na RPG-owe eldorado. To nie jest tak zupełnie nietrafiona analogia, niemniej koncepcja tegoż indyka nie pokrywa się 1:1 z rozbudowanymi systemami rozwoju postaci, wyborami w dialogach bądź swobodnym wykonywaniem zleceń. Najsampierw są tu wrażenia liniowe, mamy podążać wedle drogowskazu twórców, co nie jest wcale złe. Dzięki temu wizja na scenariusz i postać są bardziej niż spójne. Ale będą okazje do rozmów z NPC-ami (niestety tylko tekst do czytania), dostaniemy opcje rozwijania pojazdów i broni oraz pancerza. No i daniem głównym jest walka z potworami, która stanowi mieszankę zręcznościówki i soulslike.
Warto też podkreślić, że starcia nie będą należeć do prostych, o czym świadczy obecność systemu umierania z gatunku roguelike. Jeśli zginiemy to na amen i do gry wrócimy nowym “Billym”. Chcąc odzyskać własność z plecaka będzie trzeba pofatygować się do miejsca, gdzie padliśmy trupem. Wszak możemy ograniczyć ryzyko śmierci, o ile zdecydujemy się zagrać ze znajomym. Na premierę ma być dostępny tryb kooperacji przez internet oraz lokalnie.
Oprócz elementu polowania na bestie, pojawi się system przetrwania. A mianowicie dotyczy to podstawowych statystyk głodu i poziomu nawodnienia. W czasie podróży mamy obowiązkowo pilnować, by Billy miał “szczęśliwy brzuch”. Musimy więc uzupełniać manierkę i zbierać jedzenie – przykładowo na pustyni posłużą do tego kaktusy i dzikie zwierzątka. Jednak lista przedmiotów do zebrania będzie odrobinę dłuższa, bowiem przygotowano dla nas uproszczony system craftingu i gotowania.
Podróże w Little Devil Inside nie kształcą, ale cieszą oko
Jeśli ciekawi Was profil mapy, różnorodność w eksploracji miejsc, to raczej nie spotka Was osobisty zawód. Pomimo skali gry – w końcu to “niezależniak” – twórcy rozsądnie podeszli do sprawy biomów świata. W toku historii i przyjmowania kolejnych misji udamy się do skrajnie różnych lokacji, charakterystycznych pod kątem warunków pogodowych jak i topografii. Odwiedzimy lasy tropikalne i zwyczajne knieje z bagnami, pustynie, tereny górzyste, a nawet skute lodem wysokie wzniesienia. Zdarzy się, że wskoczymy też do głębokiej wody, gdzieś na zmyślonym oceanie. Tym samym będziemy obserwować faunę i florę unikalną dla eksplorowanych miejsc, ubierać się w inne ciuszki i walczyć nie tylko z potworami. Między misjami otrzymamy możliwość przygotowania się na nowe doznania w tzw. hubie (w mieście), gdzie uzupełnimy zapasy i zmienimy ekwipunek.
Dodam, że w trakcie podróży będziemy mogli skorzystać z szybszych opcji transportu. W obrębie niektórych lokacji możemy wskoczyć na osiołka, do samochodu, statku rybackiego. Natomiast szersza perspektywa wycieczek, między różnymi miejscami na mapie, odbywa się w inny sposób. W takich chwilach mamy skorzystać z trasy kolejowej i co interesujące, podróż do stacji docelowej nie jest przewijana lub pomijana. Zrealizowano to w czasie rzeczywistym i w międzyczasie możemy podziwiać z okna widoki, z różnej perspektywy. Twórcy zaproponowali zmienną kamerę, która z trybu TPP (w ujęciu dynamicznym) przełącza się na widok z lotu ptaka. W przypadku drugiej perspektywy mamy podgląd na zminiaturyzowaną mapę. Nawiasem mówiąc, na naszej trasie mają pojawić się zdarzenia losowe – np. spotkamy osobę z cennymi informacjami, owce zagrodzą nam drogę etc.
Data premiery Little Devil Inside
Chciałbym powiedzieć, że opisywany tu indyk grzeje się już w piekarniku i od rozpoczęcia uczty dzielą nas co najwyżej miesiące, a nie lata. Niestety nie mam dobrych wiadomości, bo też takowych w ogóle studio Neostream Interactive nie podaje od blisko 2 lat. Od ostatniego trailera, który udostępnili podczas State of Play w 2022 roku, nie odezwali się choćby słowem o swojej grze. Z jednej strony źle to wygląda od strony podtrzymywania zainteresowania do Little Devil Inside i tak długie milczenie brzmi dość niepokojąco. Mimo to jestem jeszcze daleki od stwierdzeń, że nigdy nie ujrzymy finalnego produktu, bo już raz celowali z premierą w trakcie zimowego okienka w poprzednim roku. Póki co jest plan wydania gry na PC, PS4, PS5, XONE i Switch, a reszty może dowiemy się podczas nadchodzącego The Game Award 2023.