Zagrałem w demo Resident Evil Village i nie spadłem z fotela
Capcom udostępnił dla fanów demo Resident Evil Village. Jest ładnie, klimatycznie, ale na razie nie urywa jaj.
Na wczorajszą prezentację Capcom czekałem jak zombie na kolejną porcję mięcha – zjadłbym wszystko, byle zaspokoić głód na RE Village. I na szczęście nie musiałem nikomu odgryzać ręki, bo w trakcie pokazano kilkuminutowy trailer, który wreszcie wyjaśnił okoliczności, w jakich Ethan zawędrował do zamku “Big Lady”.
Twórcy oprócz filmu zgotowali nam dodatkową niespodziankę w postaci wersji demo, którą już dziś można ogrywać na PS5. Czy warto ściągnąć te 4 GB? Nie czekając na innych sprawdziliśmy, czy gracze będą piszczeć w ciemnościach… Tylko jak zwykle ostrzegam, BEDĄ SPOJLERY!
Resident Evil Village Demo nie tak tak straszne, jak je malują
Zajawka gry zaczyna się w lochach. Jako postać niezwiązana z główną historią próbujemy wydostać się stamtąd, zbierając przedmioty porozrzucane po różnych zakamarkach pomieszczeń. Z widoku FPP krążymy od jednych drzwi do drugich, przechodząc coraz wyżej do głównej kondygnacji zamku.
Miejscami jest ciemno, ponuro, ale o dziwo jakoś mało strasznie. Dookoła cele więzienne z trupami, urządzenia do tortur czy krew, a mi nawet nie podskoczyło ciśnienie, gdy przede mną upadły zwłoki. To chyba o czymś świadczy, bo z reguły nachodzą mnie dreszcze w horrorach.
Next-gen czy tylko ładna gra?
Akcja jakoś specjalnie nie rozkręca się, gdy dochodzimy do holu zamku. Niemniej jednak widoki są całkiem ładne. Na plus zaliczyć można uchwycenie stylu architektury wnętrza, coś pomiędzy klasycyzmem i romantyzmem. Mamy tutaj bardzo wyraźny kontrast względem RE 7, nie ma tu filtra graficznego z efektem sepii, ani głębokiego rozmycia. W nowej części dominuje dbałość o detale i pokazanie przepychu. Graficy na błysk wypolerowali meble i elementy wystroju, a to buduje całkiem naturalny nastrój towarzyszący zwiedzaniu tajemniczych miejsc. Trzeba po prostu powiedzieć, że klimat tworzy gra światła i cieni, a raczej ciemności, do której człowiek z pewną wątpliwością wystawia dłoń.
Jest ładnie to fakt, ale next-genowo na pewno nie. Na bank demo powstało na bazie wersji dla poprzedniej generacji (z łatką na PS5) i myślę, że w przyszłości na mocniejszym sprzęcie możemy spodziewać się trochę lepszej oprawy graficznej.
Stuk puk, jest tam kto?
Natomiast wracając do rozgrywki, ta niemal aż do zakończenia demo skupia się wyłącznie na spacerowaniu po pięknej posiadłości, przypominając pod tym względem usunięte P.T. Tuż na finiszu pojawia się pierwsze zagrożenie, czyli mucho-kobieta, którą wyraźnie kręci krew Ethana. Żadna randka nie wchodziła w grę, więc odnalazłszy klucz do drzwi na podwórze, z werwą ruszyłem ku wyjściu. I tu nagle historia się urywa, wraz z przekręceniem kluczyka w zamku – zza drzwi wyskakuje dystyngowana laska z “wyższych sfer” i kończy żywot naszej postaci. Tak trochę słabo, bo impreza dopiero się rozkręcała…
Wspominając demo RE7, myślę że tym razem było mniej interesująco. Praktycznie to nie była zajawka horroru, a przygodówki w fajnej lokacji. Jednakże taki mógł być zamysł Capcom, aby nie pokazywać choćby cząstki historii, nie straszyć czymkolwiek, a wyłącznie oprowadzić nas po kilku kwaterach zamku. Demko można skończyć w kilkanaście minut, więc chyba w sam raz żeby poczuć klimat, lecz w kategoriach spełnienia czuje mocny niedosyt i liczę na to, że drugie demo (zaplanowane na wiosnę) pozwoli na nieco więcej.