Test Zalman ZM-K650WP. Wodoodporna klawiatura dla gracza? Zapraszamy na kąpiel!
Czas sprawdzić, ile jest prawdy w sloganie reklamowym o całkowitej wodoodporności klawiszy od firmy Zalman.
Naszą redakcję odwiedziła klawiatura Zalman ZM-K650WP, zatem bierzemy ją pod lupę i przyglądamy się bliżej kartonowi, którego zawartość kosztuje około 140 zł.
Przed otworzeniem pudełka zatrzymajmy się jednak na chwilę przy cechach produktu, którymi producent chce złowić graczy na zakup swojego sprzętu.
Wymieńmy najważniejsze – ponoć Zalman ZM-K650WP jest całkowicie wodoodporny, szczyci się membranowymi przełącznikami Plunger oferującymi zbliżone reakcje dotykowe jak w przypadku klawiatury mechanicznej oraz posiada anti-ghosting dla 26 klawiszy.
Najciekawsza wydaje się oczywiście wodoodporność, zatem po otworzeniu kartonu nie mogłem się wręcz powstrzymać, by z lotu nie wrzucić sprzętu do wanny. Wszystko jednak w swoim czasie, zacznijmy od pierwszych wrażeń wizualnych.
Niebieski karton skrywa w swoim wnętrzu jedynie klawiaturę oraz zdawkową instrukcję obsługi. Na szczęście Zalman ZM-K650WP nie prezentuje się jak rakieta i wita nas klasycznym wyglądem w czarnym kolorze. 108 klawiszy, osobny blok numeryczny i gumowany kabel o długości 1,8 metra zakończony… zaraz zaraz, kiedyś coś takiego widziałem. A tak, dawniej klawiatury i myszki podłączaliśmy do komputera za pomocą okrągłej wtyczki PS/2 (no i wiadomo, skąd Sony wzięło nazwę dla PlayStation 2), która została wyparta przez złącza USB. W zestawie dołączono jednak przejściówkę na Universal Serial Bus, zatem otrzymujemy dwa sposoby na podłączenie klawiatury do komputera.
Zalman ZM-K650WP posiada słuszną wagę i sprzęt przyjemnie trzyma się w dłoni. Klawiatura waży 1,1 kilograma i na jej spodzie znajdziemy pięć elementów antypoślizgowych, co zapewnia jej stabilność na biurku.
Dodatkowo mamy dwie rozkładane nóżki, również wykończone gumą, zatem po ich postawieniu nie tracimy przyczepności, a zyskujemy lekkie nachylenie, co po dłuższym użytkowaniu (nie tylko graniu, lecz również pisaniu) powinno się sprawdzić zwiększając wygodę dla naszych nadgarstków. Zatem podłączamy klawisze i sprawdzamy!
Klawiatura dla gracza, ale jakiego?
Na hasło sprzęt dla gracza zazwyczaj pojawia nam się w głowie taka oto wizja – będzie świeciło, wyglądało inaczej niż sprzęt biurowy, posiadało jakieś czerwone/pomarańczowe elementy, do tego masa funkcji i może jeszcze dedykowane oprogramowanie, w którym poustawiamy to i owo.
Jeśli macie przed oczami właśnie taki obraz, to Zalman ZM-K650WP jest dokładną odwrotnością. Nie mamy tutaj żadnego podświetlenia (bo chyba diody kontrolne się nie liczą?), futurystycznego wyglądu, niezliczonego ciągu klawiszy multimedialnych oraz specjalnego oprogramowania.
Producent testowanego sprzętu postawił bowiem na prostotę i niezbędne minimum, jeśli chodzi o dodatkowe funkcje. Co zatem Zalman ZM-K650WP może nam zaoferować?
Klawiatura posiada na swoim pokładzie przełączniki typu Plunger, które mają imitować hałas mechanicznych i dać nam podobne reakcje dotykowe. Sprowadza się to do tego, że kapsle wciskamy ze zbliżonym do mechaników oporem słysząc charakterystyczne kliknięcia, choć nie tak ostre i nieco cichsze, dzięki czemu mogłem na Zalman ZM-K650WP pisać nawet dłuższe teksty bez zakładania słuchawek. Plastik, z którego wykonano kapsle, posiada minimalnie chropowatą/ziarnistą strukturę, dzięki czemu nie widać na nich odcisków palców.
Rozłożenie tylnych nóżek klawiatury uważam za obowiązek, ponieważ naprawdę upraszcza to granie i przyśpiesza pisanie tekstów. Dużym plusem ZM-K650WP jest również wspomniana waga. Naprawdę trzeba być słoniem w składzie porcelany, by podczas rozgrywki przesunąć testowanego Zalmana choćby o kilka milimetrów.
Sprzęt posiada jedynie cztery przyciski funkcyjne, choć w zasadzie sprowadza się to do dwóch spraw. Trzy z nich odpowiadają bowiem za pogłośnienie, ściszenie oraz wyłączenie dźwięku. Czwarty – dedykowany graczom, z symbolem kłódki – dezaktywuje oba klawisze Windows, dzięki czemu nie wypadniemy niespodziewanie do pulpitu mierząc do kogoś ze snajperki lub innego gnata podczas sieciowych wojaży.
Dodatkową zaletą Zalman ZM-K650WP jest anti-ghosting dla 26 równocześnie naciśniętych klawiszy. Moim zdaniem wystarczająco. Warto również zaznaczyć, że testowany sprzęt jest naprawdę solidnie wykonany. Całość jest dobrze spasowana, nic się nie ugina oraz nie trzeszczy.
Czego zabrakło? Naprawdę nie tęsknię za bardzo za podświetlaniem i szczerze mówiąc zazwyczaj i tak nie korzystam z wielu klawiszy multimedialnych. Do pełni szczęścia przydałyby się jednak makra, które w wielu grach potrafią uprzyjemnić życie i skrócić czas dotarcia do pewnych funkcji/możliwości. Jednak cóż, za 140 zł nie można mieć każdej gwiazdy. Gwoździem programu w przypadku Zalman ZM-K650WP jest natomiast całkowita wodoodporność? Czy oby na pewno? Czas się przekonać.
Pierwsze wodowanie
Miałem pewne obawy, czy pływający w wannie Zalman ZM-K650WP powróci do świata żywych i jeszcze zobaczę żarzące się na niebiesko diody kontrolne. Rzetelny test poświęceń jednak wymaga, zatem przygotowałem odpowiednią temperaturę wody (37 stopni Celsjusza), załączyłem muzyczkę, położyłem obok cieplutki ręczniczek do otarcia i żeby kąpiel przebiegała jeszcze milej, podrzuciłem gumową kaczuszkę.
Zalman spędził w pełnym zanurzeniu około pół godziny, następnie przeniósł się pod strumień bieżącej wody, wylałem na niego herbatę i poranną kawę. Znowu płukanie, w ręcznik i do komputera z nadzieją, że nie zatopiłem sprzętu na amen. Niebieski błysk kontrolek i łzy szczęścia – on żyje!
Mówiąc w skrócie – tak, Zalman ZM-K650WP jest w pełni wodoodporny. Konstrukcja sprzętu i wbudowane wewnątrz kanaliki szybko odprowadzają wodę, zatem wystarczyło przetrzeć klawisze ręcznikiem, potrzepać, pomachać i w gruncie rzeczy po godzinie zapomniałem, że klawiatura miała kontakt z wodą.
Zapytacie – no i po co mi wodoodporna klawiatura? Przecież wylanie płynu na sprzęt zdarza się rzadziej niż trafienie czwórki w totka, a nurkiem nie jestem, by grać pod wodą. Dla mnie taka właściwość jest ważna z innego punktu widzenia – czystości. Popatrzcie na swoje klawisze i powiedzcie szczerze, łatwo utrzymać je w nienagannym porządku, wyczyścić wszystkie szczeliny, pozbyć się okruszków, kurzu i innych obcych obiektów, które wdarły się pod kapsle? Kto nie ma instynktu dbania, chuchania i przykrywania wszystkiego ściereczką, żeby czasem się nie zakurzyło, może po prostu postawić na Zalman ZM-K650WP i co jakiś czas przygotować jej ciepłą kąpiel z bąbelkami.
Suszenie i wnioski
Słowem podsumowania – Zalman ZM-K650WP na pewno nie przypadnie do gustu osobom, które oczekują od klawiatury dla gracza fajerwerków, masy ustawień i podświetlenia w milionach kolorów. Sprzęt wygląda skromnie, lecz solidnie, posiada szybkie przełączniki Plunger, na których wygodnie się nie tylko gra, lecz również pisze, doceniłem też anti-ghosting, a przede wszystkim łatwość w czyszczeniu, dzięki całkowitej wodoodporności. Jak na 140 zł, sądzę że chyba wystarczająco.
PLUSY:
+ całkowita wodoodporność!
+ łatwa w utrzymaniu czystości
+ klasyczny wygląd
+ solidna konstrukcja
+ stabilność dzięki słusznej wadze i elementom antypoślizgowym
+ membranowa konstrukcja, ale z namiastką mechanika
+ wygodne użytkowanie
MINUSY:
– brak klawiszy makro oraz dedykowanego oprogramowania
– niektórym może przeszkadzać brak podświetlenia
– brak klawiszy multimedialnych