Recenzja Toren – surrealistyczne polowanie na wielkiego smoka
[caption id="attachment_24202" align="aligncenter" width="1920"] Toren[/caption]
Toren inspirowało od samego początku. Pierwsze screeny i filmiki dawały nadzieję, że dostaniemy naprawdę oryginalną grę przygodową. I tak też się stało, lecz nie wszystko wyszło jak należy.
Niezależne brazylijskie studio Swordtales miało ciekawy pomysł – oto tajemnicza wieża, w której samotna dziewczynka musi stawić czoła potężnemu smokowi oraz przezwyciężyć własne słabości. Jaszczur czeka na samym szczycie budowli i żeby do niego dotrzeć, musimy dorosnąć. Zaczynamy jako raczkujący brzdąc, by następnie rozkwitnąć w młodą dziewczynę, która poznając smak krwi (oczywiście w przenośni) staje się dojrzałą kobietą.
Całość jest ubrana w otoczkę poetyckiej baśni i choć nasza mała Moonchild ma na celu zgładzenie smoka, fabuła Toren porusza poważne tematy przemijania, naszego miejsca na świecie i jest swoistym poszukiwaniem sensu istnienia.
Założenia zatem szczytne i wzniosłe. Muszę przyznać, że dałem się zauroczyć tej cudownej krainie. Budzimy się u podnóża wieży, by po rosnącym we wnętrzu budowli ogromnym drzewie wspinać się ku jasnemu punkcikowi majaczącemu w górze. Niestety oprócz smoka, który co chwilę daje o sobie przypomnieć, spotykamy w Toren sporo… bugów.
Zwiastun Toren
Smok, księżniczka i nieproszone towarzystwo
Toren jest dosyć prostą przygodową grą akcji. Sterowanie sprowadza się do kierunków oraz trzech przycisków funkcyjnych. Pierwszy pozwala skakać, drugi wykonać akcję na danym przedmiocie lub walczyć, ostatni spojrzeć na niektóre elementy otoczenia. O ile poruszanie się po surrealistycznym świecie gry nie sprawia problemów, a kamera w miarę sprawnie porusza się za naszą bohaterką, we znaki daje się mechanika skoków, która została po prostu niedopracowana. Sama animacja skoków wygląda jeszcze poprawnie, lecz czasem nasza mała księżniczka reaguje z opóźnieniem na uporczywe wciskanie spacji (skoku), a gdy już wybijemy się w przestworza, nieumyślnie wciskając lewo/prawo możemy w locie zmienić kierunek i wylądować na dnie przepaści. Do wykonywania skoków trzeba się przyzwyczaić i jak już załapiemy jak to działa, nie powinno być większych trudności. Największym problemem Toren są niestety niedoróbki w grafice. Podczas drogi na szczyt ogromnej wieży zdarzyło mi się wpaść między tekstury, które zresztą lubią się przenikać tu i ówdzie. Widziałem znikających jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wrogów, a najbardziej frustrujący moment (choć wystąpił jedynie jeden raz) przeżyłem podczas walki, kiedy skaczący na dziewczynę przeciwnik dosłownie przykleił się do dłoni Moonchild, co z kolei skutkowało tym, że nie mogła ona dobyć miecza. I co mi wówczas pozostało? Rzucić się w przepaść i zacząć od punktu kontrolnego. [gallery columns="5" ids="24185,24186,24187,24188,24190,24191,24192,24193,24194,24195,24196,24197,24198,24199,24200"] Wpadki z teksturami, skokami i dziwnym zachowaniem przeciwników na szczęście nie zdarzają się na tyle często, by frustrować, lecz niestety wpływają na odbiór całości, która bez wspomnianych błędów mogłaby aspirować do miana świetnego tytułu. To, co może razić niektórych graczy, to również liniowość rozgrywki. W Toren zdarzają się co prawda lokacje, które możemy pominąć, lecz wówczas nie poznamy ważnych elementów składających się na naprawdę ciekawą fabułę. Zatem lepiej wchodzić wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Tym bardziej, że Toren wcale nie jest rozbudowane i całą grę da się ukończyć w trzy godziny.Co trzyma Toren przy życiu?
Mimo mankamentów nie mogłem oderwać się od tego tytułu, dopóki nie ujrzałem napisów końcowych. Każde piętro wieży i poboczne lokacje przynoszą ze sobą piękne krajobrazy, z których niektóre potrafią zachwycić. Prawdziwy artyzm. Za kreację świata należą się twórcom gromkie brawa. Gdyby jeszcze tylko lekko poprawić jakość tekstur… Starcia ze smokiem, który próbuje udaremnić naszą wędrówkę, są ciekawie skonstruowane i za każdym razem czujemy dreszczyk emocji, gdy gadzina pojawia się przed samotną Moonchild. Po opanowaniu skoków zwinnie poruszamy się po platformach, a nawet jeśli coś nie wyjdzie, checkpointy są na tyle gęsto rozstawione, że nie rzucamy klawiaturą/padem wrzeszcząc, że ponownie musimy przedzierać się przez niezliczone komnaty. Oprócz baśniowej oprawy Toren ma jeszcze jeden naprawdę jasny punkt – to muzyka i efekty dźwiękowe. Balansując na gałęziach wielkiego drzewa słyszymy, jak konary trzeszczą pod stopami dziewczyny. Chwytając się półki po udanym skoku, kamyczki obsypują się na dno wieży. Dochodzi do tego genialna, klimatyczna muzyka. Jeszcze po ukończeniu tytułu wracałem do Toren, by posłuchać niektórych motywów. Poniżej wrzucam dwa kawałki, które po prostu rozwalają swoim nastrojem, a wierzcie mi, jest tego więcej.Warto zagrać?
Toren jest grą niezależną ze swoimi wadami i zaletami. Na pewno nie mogę powiedzieć, że trzy godziny spędzone przy tym tytule były czasem straconym. Fani przygodówek spokojnie mogą po niego sięgnąć, innych przestrzegam – mogą się zawieść. Mnie świat Toren przekonał do siebie i choć nie jest to gra, do której będę wracał zbyt często, czekam z niecierpliwością na kolejny przygodowy tytuł od studia Swordtales. W głowach tych twórców drzemie wielki potencjał, a Toren jest tego doskonałym przykładem. PLUSY:- Nastrojowa muzyka i efekty dźwiękowe
- Artystyczny styl graficzny
- Niektóre lokacje zachwycają
- Motyw dorastania bohaterki
- Nie spoczniesz, dopóki nie dotrzesz na szczyt
- Niedoróbki graficzne
- Niedoskonała mechanika skoków
- Znikający wrogowie
- Przenikanie tekstur