Recenzja Star Wars: Battlefront. Sporo braków
Star Wars: Battlefront w ogólnym rozrachunku wypada dobrze, ale nie da się ukryć, że EA sięga do portfeli graczy zachłannie jak politycy po władzę.
Udanych i mniej pomyślnych prób przeniesienia klimatu Gwiezdnych Wojen na ekrany telewizorów i monitorów było wiele. Tym razem wysiłku podbicia serc miłośników uniwersum podjęło się studio DICE, serwując grę akcji dedykowaną rozgrywce multiplayer.
Nieco okrojona wersja na… PC
Jeśli oczekujecie zaskakującej i wielowątkowej fabuły, która rzuci nowe światło na wydarzenia rozgrywające się w kosmosie, to źle trafiliście. Battlefront koncentruje się jedynie na potyczkach toczonych między dwiema stronami konfliktu: Rebeliantami oraz siłami Imperium. Nie uświadczycie w grze żadnego trybu kampanii, nad czym bardzo ubolewam. Łatwo sobie bowiem wyobrazić, jak spektakularne i zróżnicowane mogłyby być misje. Wypełniając zadania w ramach samouczka, widać ogromny potencjał tkwiący w tytule. Przykład? Jedno z zadań szkoleniowych zmusza nas do pościgu na Endorze – księżycu, który pewnie świetnie kojarzycie z Powrotu Jedi. Zasiadając za sterami skutera repulsorowego możemy poczuć się jak w rasowych wyścigach futurystycznych pojazdów, szkoda jedynie, iż zabawa tak szybko się kończy. Tego typu wyzwań dla pojedynczego gracza jest kilka, a wszystkie da się przejść w kilkadziesiąt minut. W żadnym wypadku nie polecam więc podejmowania decyzji o zakupie, jeśli nie planujecie spędzić dziesiątek godzin rywalizując z innymi graczami o supremację na polu walki. Istnieje co prawda tryb kanapowy, umożliwiający rozegranie kilku potyczek na podzielonym ekranie, ale jest to jednie przedsmak tego, co oferuje produkcja przy wykorzystaniu globalnej sieci. Inna sprawa, iż testowana przeze mnie wersja na PC w ogóle nie zawiera opcji zabawy w ramach split-screena. Bardzo nieładnie EA.
Imponujące, bardzo imponujące
Jestem przekonany, iż niejeden z Was wypowiedział te słynne słowa, których autorem jest Lord Vader, przyglądając się cudownej grafice produkcji, hulającej na silniku Frostbite 3. Zwiedzając różne scenerie nie sposób nie zachwycić się pięknem miejsc zaprojektowanych przez pracowników studia. Lokacje oczarowują kunsztem wykonania, ciesząc oczy najdrobniejszymi detalami, tylko zwiększając immersję i oddając wrażenie uczestniczenia w wydarzeniach z filmów George’a Lucasa. Strona artystyczna jest więc ogromnym atutem, co więcej, zapaleni fani Star Wars dostrzegą na mapach sporo drobiażdżków, które tylko potęgują świetny klimat. Na zalesionym Endorze pałętają się przypominające małe niedźwiadki Ewoki, krążowniki majestatycznie przemierzają przestworza, a eksplorując bazę Echo natrafimy na centrum dowodzenia Sojuszu Przywrócenia Republiki, którą pasjonaci kinowego obrazu Gwiezdnych Wojen na pewno doskonale kojarzą. Battlefront nie jest więc wyłącznie pustą wydmuszką z cudowną grafiką, ale pozycją, która pełnymi garściami czerpie z kultowej produkcji science-fiction. Muzyka i wszelkie dźwięki to klasa sama w sobie. Odgłosy pocisków wystrzeliwanych z blasterów, czy patetyczny akompaniament wykorzystany w tytule, wydają się być żywcem zapożyczone z filmów. Widać gołym okiem, że Dziesiąta Muza była dla deweloperów olbrzymią inspiracją, co specjalnie nie dziwi, grzechem byłoby nie wykorzystać w pełni licencji.
Star Wars: Battlefront screeny:
Tutaj zaczyna się zabawa
Do naszej dyspozycji oddano szereg zróżnicowanych wariantów rozgrywki, które gwarantują, iż każdy znajdzie coś dla siebie. Najbardziej standardowym trybem zdaje się być Potyczka, który równie dobrze mógłby nosić nazwę Drużynowy Deathmatch. Zasady są w nim banalnie proste, stajemy po jednej ze stron starając się wraz z sojusznikami zdobyć 100 punktów eksterminując przeciwników. Inna możliwość osiągnięcia zwycięstwa, to zdobycie lepszego wyniku od oponentów w czasie dziesięciu minut. Pogoń za droidami natomiast koncentruje się na przejęciu trzech robotów na mapie, co jednak nie jest prostym zadaniem, a to z racji tego, że maszyny samoistnie się przemieszczają. Supremacja zdaje się być swoistą wizytówką produkcji, zapewniając widowiskowe starcia, w których udział bierze nie tylko piechota, ale również pojazdy.
Ciekawą odskocznią od innych misji jest Eskadra. Pozwala się ona bowiem wcielić w pilota powietrznego pojazdu, by wziąć udział w efektownych i jaśniejących blaskiem (lasery latają na lewo i prawo) konfrontacjach, mierząc się z myśliwcami wrogów. Jednym z moich ulubionych trybów została stosunkowo prosta w założeniach Strefa zrzutu, będąca wariacją dobrze kojarzonego Capture the flag. Zamiast zaanektowania sztandarów, naszym celem jest przejęcie skrzyń z ładunkiem, aby drużyna zwyciężyła niezbędne jest kontrolowanie pięciu kapsuł wypełnionych wyposażeniem. W Ataku AT-AT najistotniejszą rolę pełnią kolosalne maszyny kroczące, których w posiadaniu jest Imperium. Warto zaznaczyć, że tryb ma charakter asymetryczny, a nasz cel uzależniony będzie od reprezentowanej strony konfliktu. Zadaniem szturmowców jest zapewnienie ochrony wszechpotężnym machinom, rebelianci natomiast za zadanie mają ich zniszczenie.
Czym byłaby seria Star Wars, gdyby nie pamiętni bohaterowie, tacy jak Luke Skywalker? Nie mogło oczywiście zabraknąć trybów dedykowanym odważnym protagonistom i nikczemnym antagonistom. Łowy na bohatera pozwalają wcielić się jednemu z graczy w herosa, podczas gdy pozostali starają się pozbawić go życia, co nie jest oczywiście łatwe. Wszakże bohater dysponuje unikatowymi zdolnościami (tak, pojawiają się miecze świetlne), czyniącymi go potężnym przeciwnikiem. Gdy któryś ze szczęśliwców zada śmiertelny cios, sam wchodzi w skórę bohatera, jak zatem widać, role się często odwracają. Przydługą wyliczankę kończy tryb Bohaterowie i Złoczyńcy, gdzie naprzeciwko siebie stają reprezentanci Ciemnej i Jasnej strony mocy, korzystający ze wsparcia szeregowych żołnierzy lub członków gwardii honorowej.
Mimo niskiej temperatury na planecie Hoth, Wasza broń ani na chwilę nie ostygnie:
Wielkiego wojownika, hmm? Wojna nikogo wielkim nie czyni
Trudno jest zgodzić z mistrzem Yodą, przynajmniej w odniesieniu do progresu jaki osiągamy w recenzowanym tytule. Wraz z kolejnymi rozegranymi pojedynkami awansujemy na kolejne poziomy, zdobywając dostęp do zamkniętej wcześniej zawartości. Po kilkunastu godzinach gry będziemy więc mogli korzystać z 11 modeli blasterów, które rzecz jasna charakteryzują się odmiennymi parametrami. Z czasem uzyskamy możliwość spersonalizowania postaci i dokonania zmiany wyglądu, ale modyfikacje w tym aspekcie wpłyną jedynie na względy estetyczne postaci. Poszerzy się również paleta Gwiezdnych Kart, których efektywne wykorzystanie jest kluczowe w osiągnięciu sukcesu w trakcie batalii. Na początku rozgrywki wybieramy trzy karty – reprezentują one m.in. granaty, dodatkową broń czy zdolności zwiększające stabilność podczas oddawania strzałów. Często jest to kluczowy wybór, który niejednokrotnie przechyli szalę zwycięstwa na naszą korzyść lub przeciwnie.
Niech moc będzie z Tobą
Jak wszystkie wspomniane wyżej mechaniki sprawdzają się w praniu? Nadzwyczaj dobrze. Tytuł skrywa spore pokłady grywalności i już pierwsze spotkanie z Battlefrontem budzi bardzo ciepłe emocje. Produkcja od DICE nie jest bowiem kalką Battlefielda, który wymagał od grającego niemałego talentu by móc cieszyć się zwycięstwem. Recenzowany tytuł jest skierowany do szerszego grona odbiorców i pod wieloma względami prostszy w założeniach. Zabrakło m.in. minimapy, chcąc więc odszukać przeciwników pozostaje nam użyć znacznie mniej dokładnego radaru. Z wiadomych powodów zapomnijcie również o przeładowywaniu broni, chociaż blastery mogą się przegrzać. Leżąc ciężko rannym na polu chwały nie macie również powodu, by wyczekiwać pomocy medyka, gdyż takowi nie istnieją. O ile Battlefield przypomina raczej symulację żołnierza, tak Battlefront stawia na szybką i mniej zobowiązującą zabawę, której bliżej do czystego arcade. Blake Jorgenson z EA przyznaje, iż gra została skrojona w taki sposób, by nawet 8-latek mógł grać ze swoim ojcem. I faktycznie tak jest!
W lewym dolnym rogu możecie zaobserwować radar, minimapy brak:
Mmm… Planetę mistrz Obi-Wan zgubił. Co za wstyd, to ogromny wstyd…
Wspomniałem już wcześniej o kapitalnie przemyślanych i bajecznie wyglądających miejscówkach. O ile jakości zaprojektowanych lokacji nie można absolutnie nic zarzucić, to niestety ich liczba niestety nie zachwyca. Raptem po kilku godzinach zabawy nie zostaniecie zaskoczeni niczym nowym, co deprymuje tym bardziej, iż jak wiecie, twórcy nie opracowali trybu kampanii. Na smartfonach znajdziecie co prawda aplikację wspierającą grę, o nazwie Star Wars Battlefront Companion, ale należy ją traktować w kategorii mało istotnego bonusa. Elektronicy zdają się dostrzegać ewidentne zaniedbanie i już zapowiadają darmowe DLC, w ramach których zostaną udostępnione nowe mapy. Osoby, które nie zadowolą się tą marną przystawką, mogą już teraz wejść w posiadanie Przepustki Sezonowej, która zawierać będzie kolejne plansze, bohaterów, pojazdy czy bronie. Cena jest jednak iście odstraszająca, kwota jaką będziemy musieli wysupłać na Season Pass wynosi 179 złotych. Dodatki droższe od gry? Sympatycznie…
Jakie to uczucie, kiedy czujesz Moc?
Oceniając tę produkcję byłem w komfortowej sytuacji, iż nie jestem fanatykiem Gwiezdnych Wojen. Dzięki temu moja opinia powinna być bardziej wyważona i obiektywna, wszakże łatwo stracić dystans do recenzowanego tytułu, widząc genialnie wykończone lokacje, chwytającą ze serce muzykę i dostrzegając masę smaczków przygotowanych przez zespół deweloperów. Nawet jeśli mielibyśmy abstrahować od tej kuszącej otoczki, to ostateczny werdykt może być tylko jeden. Otrzymaliśmy bardzo grywalny, przemyślany i dynamiczny tytuł, który zadowoli zarówno wyjadaczy jak i laików. Pozostaje jedynie żałować, iż gra zdaje się być nieco okrojona w stosunku do wymagań współczesnych graczy. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, iż EA doskonale wie co robi, portfel w końcu sam nie napełni się dolarami.
Ocena 4/5
Plusy:
- klimat wylewający się z ekranu
- świetnie zaprojektowane mapy
- oprawa audio-wizualna
- przystępność
Minusy:
- brak trybu kampanii
- tryb split-screen dostępny jedynie na konsolach
- drogi Season Pass
- niewystarczająco dużo zawartości