Recenzja Splatoon. 400 walk, nieprzespane noce, chyba zostanę malarzem

Recenzja Splatoon. 400 walk, nieprzespane noce, chyba zostanę malarzem

Splatoon
Splatoon

Nie tylko grafika jest kolorowa

O oprawie graficznej nie ma co się rozpisywać, bo jaka jest, każdy na screenach i filmikach może zobaczyć. Należy jednak wspomnieć o cudownej animacji postaci. Zmiana formy inkinga wygląda fenomenalnie, rozbryzgi farby chlupoczą przy naszych skokach, a same postacie zostały bardzo ładnie zaprojektowane.

Projekty map również wyglądają poprawnie. Tereny do pomalowania nie są może przesadnie duże, lecz dzięki temu akcja zyskuje na wartkości, ponieważ przeciwnicy dosłownie czają się za rogiem. Mamy oczywiście kilka ścieżek, którymi możemy się poruszać, a poszczególne mapki wymuszają na nas odpowiednią taktykę. Niektóre są bowiem otwartym rajem dla snajperów, inne z kolei pełne ciasnych zaułków, w których sprawdza się mocna broń krótkodystansowa.

Oprawa dźwiękowa Splatoon również stoi na wysokim poziomie, lecz nie można powiedzieć, że jest wybitna. Najważniejsze, że nie rozprasza podczas walki i nie frustruje po kilku godzinach ciągłego siedzenia przed telewizorem.

Co oprócz sieciowego malarstwa?

Początkowo Nintendo zapowiadało, że Splatoon będzie tytułem nastawionym na zmagania online. Po pewnym czasie producenci ujawnili jednak, że szykują również coś dla samotnego gracza, który chce odetchnąć od walki z żywymi przeciwnikami.

Splatoon oferuje zatem tryb fabularny dla jednej osoby, w którym znajdziemy blisko 30 misji. Całość możemy ukończyć w kilka godzinek. Przyznam szczerze, że spodziewałem się czegoś na doczepkę, a tutaj miłe zaskoczenie. Tryb singleplayer to naprawdę porządna gra platformowa z własnymi poziomami, fabułą, ciekawymi przeciwnikami oraz bossami, których załatwianie stanowi czystą przyjemność.

Na każdej planszy możemy znaleźć ukryty zwój, który jest stroną księgi przedstawiającej fabułę gry. Dowiemy się dzięki temu ważnych rzeczy o samych inkingach i wielkiej wojnie prowadzonej niegdyś z octorianami.

Splatoon i strzelanie do baloników na kanapie.
Splatoon i strzelanie do baloników na kanapie.

Splatoon oferuje również tryb kanapowy dla dwóch osób, w którym jeden gracz steruje padem od Wii U, obserwując akcję na jego ekraniku, a drugi trzymając w dłoniach kontroler od Wii wymiata swoją postacią na TV. Wówczas zasady nieco się zmieniają i naszym zadaniem jest ustrzelenie jak największej liczby baloników na planszy.

Dodatkową zabawę umożliwiają wspomniane już amiibo do Splatoon. Figurka kałamarnicy (Inking Squid) dodawana do specjalnej edycji tytułu pozwala nam stanąć do specjalnych wyzwań na czas, które rozgrywają się na tych samych mapkach, które mogliśmy odwiedzić w trybie fabularnym gry. Jeśli skończymy wszystkie, otrzymamy specjalny strój, którego nie zdobędziemy w żaden inny sposób.

Kupując Splatoon zaopatrzyłem się dodatkowo w amiibo Inking Girl, które otwiera przed nami kolejne wyzwania i oczywiście premiuje ich ukończenie odpowiednimi ciuszkami.

Co do samych figurek, są wykonane bardzo dobrze i solidnie. Zresztą, jak wcześniejsze amiibo, np. z serii Super Smash Bros. (tutaj znajdziecie nasz test figurki Samus Aran).

Czy Splatoon jest grą bez zarzutu?

Prawie. Obecnie toczymy zmagania na sześciu różnych mapach, co mi w zupełności wystarcza, lecz zapewne znajdą się osoby, które uznają to za nieco marną liczbę. Pamiętajmy jednak, że Nintendo co jakiś czas będzie dokładać kolejne plansze, więc ich liczba jeszcze wzrośnie.

W Splatoon możecie również zapomnieć o czymś takim, jak komunikacja głosowa z innymi graczami. Big N nie dało nam takiej możliwości w obawie, że młodzi ludzie natkną się na zbyt grube słowa pod swoim adresem. Szkoda, ponieważ wystarczyłaby opcja włączenia/wyłączenia rozmów podczas rozgrywki i sprawa załatwiona. A tak każdy na mapie radzi sobie sam i mimo gry w zespole czteroosobowym mamy wrażenie, że praktycznie każdy sobie rzepkę skrobie. Jedyna możliwość jakiejkolwiek interakcji z zespołem, to komendy do mnie oraz pochwała wywoływane na krzyżaku. Za mało.

Splatoon - mapa jedynie na ekraniku gamepada nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Splatoon – mapa jedynie na ekraniku gamepada nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Poważny problem może również stanąć na drodze osób, które zechcą zagrać ze znajomym na kanapie. Jak wspomniałem, jedna osoba gra na tabletopadzie, a druga padem od Wii. Zapewne wielu posiadaczy Wii U posiada starszy zestaw Remote + Nunchuk, lecz to niestety nie wystarcza. Żeby zagrać w dwie osoby, musimy posiadać bowiem Remote + Classic Controller od Wii, który nie był już taki popularny. Ewentualnym wyjściem jest Controller Pro do Wii U, lecz to już naprawdę droga zabawka (jeśli mówimy o oryginalnym padzie, a nie tanich zamiennikach).

Wśród błędów Nintendo powtórzyło również niedoróbkę, na którą narzekałem przy recenzji Mario Kart 8. Chodzi o mapkę planszy, która jest wyświetlana jedynie na ekraniku tabletopada i nie można jej przełączyć na TV. Mapka w Splatoon mogłaby być naprawdę pomocna, ponieważ pokazuje zamalowane i wolne jeszcze od farby fragmenty terenu oraz pozwala spojrzeć na pozycje innych graczy. Co z tego, skoro wszystko jest na padzie i w ferworze walki po prostu nie ma czasu ciągle zerkać w dół. W przypadku Mario Kart 8 Nintendo po pewnym czasie wydało aktualizację, która pozwalała włączać/wyłączać mapkę na ekranie telewizora. Liczę, że podobna łatka pojawi się wkrótce w Splatoon.

Werdykt

Mimo wspomnianych niedogodności, Splatoon nie opuszcza czytnika mojej konsoli od premiery i jeszcze długo tam pozostanie. Po rozegraniu ponad 400 meczy wciąż nie mam dosyć, chodzę niewyspany i zaczynam żałować, że nie zostałem zawodowym malarzem. Jest w co grać na długie, długie nocki. Serwery chodzą znakomicie i jedynie z dwa – trzy razy zostałem cofnięty do lobby.

Nowe IP od Nintendo wyszło znakomicie i polecam ten tytuł każdemu, kto chce zasmakować sieciowego szaleństwa na sprzęcie od big N.

PLUSY:

  • dynamiczna wojna na farbki
  • piękna i kolorowa grafika
  • płynna animacja
  • świetne mapki
  • ta gra uzależnia

MINUSY:

  • brak komunikacji głosowej
  • mapka jedynie na ekraniku pada
  • trochę za mało plansz na starcie
Darek Madejski
O autorze

Darek Madejski

Redaktor
Wspomina gaming lat 90. z wielkim sentymentem. Ekspert w dziedzinie retro sprzętu oraz starych konsol. Oprócz duszy kolekcjonera, fan współczesnych gier singleplayer, głównie tych na PlayStation. Specjalista w treściach dotyczących PS Plus oraz promocji. Poza pracą, fan seriali w klimacie postapokaliptycznym, koszenia trawy, rąbania drewna i zajmowania się wszystkim, by tylko nie siedzieć w miejscu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie