God of War: Ragnarok wymiata na nowym zwiastunie
Sony z przytupem zamknęło dzisiejszą konferencję State of Play. Po obejrzeniu trailera God of War: Ragnarok gracze będą wyrywać sobie włosy, czekając na premierę.
Wielu graczy – a w tym ja – marudziło przez decyzję Santa Monica o stworzeniu God of War: Ragnarok w wersji cross-genowej. Jakby nie było, wydajność PS4 w jakimś stopniu może ograniczyć potencjał gry na PS5, a na pewno na poziomie przedstawienia świata, liczby detali i nowych mechanik rozgrywki. Jednak po dzisiejszym State of Play możemy z większym optymizmem spoglądać na zbliżającą się premierę gry, bo zaprezentowane fragmenty rozgrywki są niesamowite.
Twórcy pokazali aż tyle ciekawych scen, że można na podstawie zaledwie 3 minut filmu podjąć decyzję o zakupie. Na fanów uniwersum czeka epicka walka z Thorem, który skrzyżuje z głównym bohaterem swój legendarny młot, starcia z nowymi przeciwnikami o słusznych rozmiarach i wyposażeniu. Zdaje się, że w kontynuacji pogodzimy się z Freją, weźmiemy na przejażdżkę życia Mimira – ale chyba tylko jego głowę. I co też można usłyszeć od samego Kratosa, wybory moralne (ducha Sparty i Atreusa) mają być próbą zmiany kierunku przeznaczenia, który niechybnie tyczy się Ragnaroku i jego przebiegu.
Coś czuję, że na powyższym trailerze jest o wiele więcej wątków, których odkrywanie zajmie nam sporo czasu. To by się zgadzało, bowiem niektórzy obiecują ponad 40 godzin zabawy. Pewne jest, że nie będzie to radosna przechadzka z magiczną siekierką u boku. Autorzy serii ponownie stawiają na powagę sytuacji, brutalną walkę (choć nie z taką ilością krwi jak stare GOW-y) i trudne rozmowy ojca z synem. Historia na pewno się obroni, ale trudno natenczas powiedzieć, ile nowych elementów zostanie wprowadzonych do systemu walki. Bo widać jak na dłoni stare animacje ataków i dynamikę starć. Mimo wszystko czekam i na pewno odpalę, bo najbardziej zastanawia mnie finał tej wielkiej przygody, ostateczny los podstarzałego Kratosa, który może być bardzo tragiczny.