Sennheiser HD 620S – sprawdziłem słuchawki dla najbardziej wymagających
Czasami po testach danego produktu mam ochotę posiadać go już na zawsze i korzystać z oferowanych dobrodziejstw każdego dnia. Czy tak będzie w przypadku słuchawek Sennheiser HD 620S? Zgodnie z obietnicami producenta, zestaw słuchawkowy ma zapewnić niesamowite wrażenia dźwiękowe, a przy okazji zachwycić estetyką i pozwolić wykorzystywać je zarówno do słuchania muzyki, jak i nawet podczas grania w gry. Sprawdziłem, czy pokrywa się to z rzeczywistością.
Spis treści:
- Co to za słuchawki?
- Specyfikacja techniczna
- Zawartość opakowania
- Jakość wykonania
- Test brzmienia słuchawek
- Jak dają sobie radę w grach?
- Wygoda i komfort
- Podsumowanie – czy warto?
Sennheiser HD620S ma łączyć gatunki i nie tylko
Słuchawki zamknięte, ale oferujące topowe brzmienie rodem z modeli otwartych — czy takie połączenie ma rację bytu? Tak się składa, że właśnie tymi słowami producent zachwala swój model Sennheiser HD620S, który ma być nową pozycją skierowaną dla audiofilów i miłośników dźwięku najwyższej jakości. Taki “mariaż” gatunkowy, przynajmniej teoretycznie, niesie ze sobą sporo korzyści. Z jednej strony mamy bowiem otrzymać niezwykłą jakość dźwięku i jego wielopoziomową klarowność, z drugiej wszystko to w ramach zamkniętej konstrukcji, która zapewni nam słuchanie wszystkiego bez zbędnych zakłóceń. Zapowiada się całkiem nieźle, prawda?
Czarna i elegancka konstrukcja — wygląda dobrze!
To z definicji zadanie mimo wszystko trudne, które wynika przede wszystkim z charakterystyki dwóch rodzajów słuchawek. Warto, abyśmy na samym wstępie się z nimi zapoznali. Co oferują słuchawki o zamkniętej konstrukcji?
- Izolacja: Największą zaletą słuchawek zamkniętych jest doskonała izolacja od dźwięków zewnętrznych. Dzięki temu możesz cieszyć się muzyką nawet w hałaśliwym otoczeniu, bez rozpraszania uwagi (szczelnie zamknięta konstrukcja za przetwornikiem)
- Z tego też powodu oferują mocniejszy bas, dzięki “odizolowaniu” nas od otoczenia i zamknięciu dźwięku w małej przestrzeni między przetwornikiem a uchem
- Nadają się do zastosowań profesjonalnych — nie ekranują z innym sprzętem audio, np. mikrofonami
- Mogą nieco przytłumić dźwięk, zwłaszcza w zakresie wysokich tonów
Jak natomiast prezentuje się podstawowa charakterystyka słuchawek otwartych?
- Oferują bardziej naturalne i przestrzenne brzmienie, z lepszą separacją instrumentów i szerszą sceną dźwiękową
- Dzięki bardziej otwartej konstrukcji, słuchawki otwarte są zwykle wygodniejsze w użytkowaniu, zwłaszcza podczas długich sesji odsłuchowych
- Brak izolacji od dźwięków zewnętrznych, w wielu sytuacjach nieużyteczne – np. na ulicy i w środkach komunikacji miejskiej
- Część dźwięku wydostaje się na zewnątrz, co może przeszkadzać osobom w otoczeniu – jak wyżej
W związku z tym przed producentem nie lada wyzwanie połączenia pozytywnych cech obydwu rodzajów słuchawek. Czy model HD620S okaże się sprzętem godnym prawdziwych audiofilów i miłośników najlepszego brzmienia? Sprawdźmy to, zaczynając od suchych faktów, czyli specyfikacji technicznej.
Stylistyka charakterystyczna dla Sennheiser.
Parametry i specyfikacja techniczna — pokażcie, co macie w środku
Na stronie producenta słuchawek, czyli firmy Sennheiser, znajdujemy konkretny zestaw informacji na temat testowanego modelu. Oferuje on sporo, co widać po poniższych parametrach:
- Przewodowe połączenie (jednostronny przewód o długości 1,8m)
- Wokółuszny rodzaj słuchawek
- Rodzaj przetwornika: Dynamiczny, zamknięty o średnicy 42 mm
- Pasmo przenoszenia: 6 – 30000 Hz
- Poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 110 dB (1 kHz, 1 Vrms)
- Impedancja: 150 Ω
- Redukcja szumów: Pasywna
- Zniekształcenia harmoniczne (THD): < 0,05 % (1 kHz / 90 dB SPL)
- Złącze: Jack 3,5 mm + przejściówka na 6,3 mm (nakręcana)
- Waga: 326 g (bez przewodu)
- Kolor: Czarny
- Konstrukcja: Wokółuszna, zamknięta
- Cena: 1499 zł
Przed pierwszym kontaktem z modelem Sennheiser HD620S cieszyłem się, że będę mógł sprawdzić słuchawki o zamkniętej konstrukcji w zwykłych, nie zawsze audiofilskich realiach. O ile odpowiedni test z użyciem interfejsu audio czy miksera musi się odbyć, to z ogromną chęcią sprawdzę zdolność słuchawek do izolowania mnie od dźwięków otoczenia, czy komfort z zestawem na głowie po kilku godzinach pracy oraz grania. Ma w końcu być przestrzennie, nie tylko w zakresie samego dźwięku. Pora zabrać się za test — zacznijmy od odpakowania pudełka.
Co znajdziemy w zestawie? Niewiele
Nie da się ukryć, że producent topowego sprzętu nie musi łechtać naszego gadżeciarskiego pierwiastka zbędnymi dodatkami. Słuchawki przybyły do mnie w klasycznym już dla Sennheisera opakowaniu, które zdobione jest barwą grafitową, szarą i grafiką ilustrującą skrywany w środku model słuchawek. Bez zbędnych wodotrysków opakowanie informuje nas o tym, że produkt ten oferuje niezwykle wydajny zestaw słuchawkowy o zamkniętej konstrukcji. W środku czeka na nas jedynie danie główne — słuchawki zapakowane w elegancki materiałowy woreczek.
Kabel o długości 1,8 metra jest odłączany, a końcówkę stanowi złącze jack o średnicy 3,5 mm. Do zestawu dołączono też przejściówkę na 6,3 mm, która jest przykręcana, nie zaś wpinana. To standard w topowych słuchawkach i ukłon dla tych, którzy będą chcieli wydobyć z nich maksimum podczas korzystania ze sprzętu oferującego najwyższą jakość brzmienia. W razie potrzeby możemy oczywiście słuchawki podpiąć do telefonu — o ile macie w swoim modelu jeszcze złącze 3,5 mm. Ostatecznie jednak byłoby to niczym trzymanie drapieżnika w klatce, bo prawdziwy potencjał wykrzeszemy z nich dopiero w poważniejszych warunkach.
Kabel posiada przykręcaną przejściówkę.
Poza krótką instrukcją w formie drukowanej to byłoby na tyle z zawartości. Dodatkowe akcesoria są dostępne do kupienia na stronie producenta. Firma posiada w sprzedaży dedykowany temu modelowi kabel symetryczny jack 4,4 mm oraz parę nauszników w kolorze czarnym.
Konstrukcja z gatunku solidnych
Nauszniki to element, który zrobił na mnie największe wrażenie. O samym komforcie z użytkowania będę jeszcze pisał, ale muszę nadmienić, że sprawiają wrażenie bardzo solidnych. Wyściółka ze sztucznej skóry została rozprowadzona wokół muszli solidnie, a przeszycia przywodzą na myśl eleganckie wnętrza niektórych aut. W dotyku jest równie przyjemnie, choć bardzo miękko. Za to akurat podziękują nam uszy po kilkugodzinnej sesji słuchania. Zewnętrzna strona muszli została zabezpieczona mocną pokrywą wykonaną z tworzywa, a po obydwu stronach jest wzbogacona o logotyp producenta. Brak tu udziwnień i wizualnych ekscesów, co pozwala czerpać radość z brzmienia nawet w przestrzeni biurowej, gdzie niekoniecznie chcemy wyróżniać się z tłumu.
Kabel i słuchawki — pełen zestaw.
Oba nauszniki są dość sztywne, odchylają się o kilka stopni w górę, dół i na boki. To mały zakres, ale wystarczający, aby dostosować się do głowy. Najważniejszym “edytorem” rozmiaru jest pałąk, z którego możemy skorzystać, regulując długość. Górna część utrzymana została w kolorze czarnym, podobnie jak całość konstrukcji. Przełamaniem monotonii barw jest metalowe poszerzenie pałąka, przez którego środek przebiega czarny pasek. Jest bardzo schludnie i elegancko. Przede wszystkim również, słuchawki Sennheiser HD620S są bardzo solidnie wykonane, co pozwala mi sądzić, że posłużą bez szwanku przez długi czas.
Zauważalny minus? Moim zdaniem długość kabla. Niespełna 2 metry wystarczy, gdy przesiadujemy blisko PC. Gorzej, gdy chcielibyśmy wygodnie rozłożyć się na kanapie, a od wzmacniacza dzieliłyby nas choćby 3 metry. Taka długość byłaby zdecydowanie bardziej optymalna i wygodna.
Sennheiser HD620S – test brzmienia, czyli ekstraklasa
Brzmienie słuchawek Sennheiser HD620S jest wystarczająco wszechstronne, przetworniki posiadają jak najbardziej odpowiedni przeskok między maksimum góry i dołu — dają sobie radę w wielu gatunkach muzyki i rodzajach odtwarzanego dźwięku. Nie oznacza to jednak, że nie mają swojej preferencji. Świetnie dogadują się z brzmieniem instrumentów, zwłaszcza tych odpowiadających za melodie. Skoro to sprzęt dla audiofilów, to na pewno zachwyci ich brzmienie muzyki klasycznej czy instrumentalnej. Wciąż sprawdzają się znakomicie przy dowolnych innych gatunkach, jednak niektóre z nich mają na tych słuchawkach dodatkowe walory estetyczne.
Nie są to jednak odchyły duże, ani nawet bardzo zauważalne. To nadal elastyczny model, którego dźwięk można w pełni sprawiedliwie nazwać neutralnym. Ogromnym plusem pozostaje też dokładność słuchawek. Nawet partie wielu instrumentów czy źródeł pozwalają zachować klarowność wszystkich kanałów jednocześnie.
Użycie interfejsu wskazane!
Specyficzny pozostaje bas. Brzmienie niskich tonów można opisać jako posiadające mocne uderzenie, ale niekoniecznie dudniący ton. Słuchawki niekoniecznie są tak “basowe”, jak sugeruje nam producent, chociaż charakterystyka tego rodzaju brzmienia jest jak najbardziej w porządku. Nie powiedziałbym, że to idealny sprzęt do podkręcania basu, ale słuchawki można uznać za w pełni kompetentne do odtwarzania takiej muzyki, czy podkreślania charakterystycznych, niskich i mocnych ciosów dźwięku w filmach czy grach wideo.
Barwa głosu podczas słuchania podcastów jest w pełni satysfakcjonująca. To specyficzne środowisko, gdzie dźwięk nie raczy nas wieloma źródłami czy bogactwem barw, ale kluczowe jest podkreślanie charakterystyki głosów rozmówców. Słuchanie dialogów, czy słuchowisk jest bardzo miłe dla uszu. Ze słuchawek po obydwu stronach bije przyjemnie ciepło, a dźwięk w nieprzesadzony sposób dociera do uszu.
Wygoda w grach? Jestem wstrząśnięty…
… i nie chodzi tu o słabą jakość, a raczej wybuchy i pociski, które chwile temu przelatywały mi koło głowy. Przynajmniej takie wrażenie odniosłem podczas rozgrywki w kilku tytułach, które aktualnie królują na mojej playliście. Od lat zagrywam się w kolejne odsłony serii Call of Duty, w której dobry dźwięk to podstawa rozgrywki sieciowej. Niekoniecznie chodzi mi o czerpanie radości z kunsztu dźwiękowców — raczej zależy mi na odpowiedniej świadomości sytuacji na polu bitwy i jako takim rozpoznaniu, co i gdzie się dzieje, oraz czy ktoś nie drepcze aktualnie za moimi plecami. Czy model bez dopisku “dla graczy” ani “gamingowy” może się nadawać do takiej eksploatacji?
Zdecydowanie tak, co jest niewątpliwie zasługą po pierwsze zamkniętej konstrukcji, jak i samej jakości dźwięku wydobywającego się z przetworników. Model Sennheiser HD620S pozwala zatopić się w rozgrywce bez rozpraszaczy z zewnątrz. Nie wpływa na nas klikanie myszy czy stukot klawiatury. Brzmienie trafia do naszych uszu bezpośrednio i mocno, jednak nie męczy. Zestaw bardzo dobrze sprawdza się również wtedy, gdy nasze otoczenie dostarcza mocniejszych wrażeń — za ścianą ktoś puka, a w pokoju obok prowadzona jest żywa rozmowa. O ile nie mamy do czynienia z aktywną redukcją szumów, to zamknięta konstrukcja bezproblemowo pozwala nam odciąć się od niepożądanych źródeł dźwięku.
Podświetlenie niepotrzebne!
Nawet kakofonia wybuchów, odgłosów bohaterów czy umęczonego karabinu maszynowego w Black Ops 6 pozostaje klarowna, pozwalająca na odróżnienie poszczególnych źródeł i kierunków dźwięku. Nieco inny, ale nadal dobry efekt uzyskujemy bawiąc się w kampanii. Zwłaszcza podczas przerywników filmowych czy scen z dialogami. To wtedy nasze uszy otrzymują ciepłe brzmienie głosów aktorów, które we współpracy ze słuchawkami brzmią jak kino akcji, ale bez kina — bo na żywo.
Dobrze aż za bardzo? To zależy
Brzmienie mimo wszystko pozostaje bardzo czyste i może aż nazbyt sterylne. W niektórych przypadkach to nawet dobry i pożądany efekt. Podczas zabawy w Star Wars Outlaws symfoniczny soundtrack i świstające pociski blasterów pozwoliły mi poczuć się jak w kinie na seansie nowych Gwiezdnych Wojen — z tym że to ja odgrywałem główną rolę w całym spektaklu świateł i dźwięków. Gdy jednak toczymy intensywne walki na jako takich współczesnych arenach, a zamiast laserów lata ołów, może być dla nas nawet i zbyt czysto. Ostatecznie ten aspekt pozostaje mocno subiektywnym odczuciem, bo całkowicie obiektywnie, brzmienie tych słuchawek w grach jest świetne. Czyli da się bez RGB i kolorków…
Komfort noszenia na długie godziny
Było już o pracy, słuchowiskach, muzyce czy grach. A co łączy te wszystkie czynności i spina jednym mianownikiem, jakim są testowane słuchawki? Oczywiście chodzi o komfort noszenia. Praca czy gaming to często wielogodzinne sesje, podczas których niekoniecznie robimy sobie przerwy na spacer i ochłonięcie. Jakkolwiek nie jest to wskazane, tak po prostu bywa — a to oznacza, że od słuchawek oczekujemy komfortu. Tak się składa, że ten aspekt przed testami ciekawił mnie chyba najbardziej. Bo o ile sama jakość dźwięku nie martwiła mnie jakoś szczególnie (Sennheiser potrafi w tę grę), to jak będzie z komfortem mojej głowy i uszu? Niektóre zamknięte konstrukcje potrafią przecież dać nam niezły wycisk.
Wygląda wygodnie — i tak też jest w praktyce.
Już pierwszego dnia testów moje wątpliwości uznałem za zupełnie niesłuszne. Samo dostosowanie słuchawek (zwiększenie długości pałąka) pozwoliło mi idealnie dopasować je do rozmiaru swojej głowy. A jeżeli czytaliście moje poprzednie testy, to wiecie, że z tym bywa różnie, bo mały wcale nie jestem. Muszle bez trudu otuliły moje uszy, gwarantując im miękkość i w pełni pokrywając je w całości. Na szczęście ani kawałek nie pozostał “przygnieciony”, w zamian oferując pełen komfort i wygodę od pierwszego założenia. To zasługa ich masy. Waga nieco ponad 300 gramów nie jest wysoka, a przy okazji producent zadbał o jej odpowiednie rozdystrybuowanie. Z obydwu stron mamy bowiem do czynienia z solidnymi muszlami, a wszystko spaja mocny pałąk.
Zobacz też: Sennheiser ACCENTUM Plus. Nie wiedziałem, że słuchawki mogą mnie jeszcze zaskoczyć
Ten od dołu (czyli od strony głowy) wzbogacony został o profilowaną gąbkę. Stwarza ona dwie małe poduszki, które podtrzymują część ciężaru na naszej głowie. Dobrze izolują nas od konstrukcji, dzięki czemu żaden “twardy” element nie ma styczności z ciałem. Słuchawki trzymają się głowy bardzo stabilnie, przestrzeń wokół uszu nie męczy, podobnie zresztą jak kark i głowa. Dobre rozmieszczenie wagi i brak nadmiernego ucisku to ogromny plus słuchawek. Rekordowo spędziłem z nimi na uszach około 7 godzin (z oczywistymi przerwami, wszak warto rozprostować kości) i nie czułem z tego powodu dodatkowego zmęczenia.
Na codzień i do zadań specjalnych.
Czy warto? Model Sennheiser HD620S spełnia marzenia
Producent zrobił co w jego mocy, aby zamknięta konstrukcja modelu HD620S przypominała słuchawki otwarte. I faktycznie, model ten nosi pewne cechy otwartych słuchawek, wciąż jednak należąc do tej pierwszej kategorii. Ostatecznie praw fizyki oszukać się nie da, ale podjęta próba daje nam w zamian genialną jakość dźwięku, jego wszechstronność, całkiem niezły bas i przede wszystkim bardzo wygodne użytkowanie przez długi czas.
Cena może niektórych odstraszać, mowa przecież o 1499 zł, jednak można ją uznać za uzasadnioną. To świetnie wykonany produkt, który śmiało posłuży nam przez wiele długich lat słuchania muzyki, korzystania z headsetu w urządzeniach audio (interfejsy, odsłuchy), czy nawet podczas długich sesji gamingowych. Znaczących braków nie zauważyłem — to mocny zawodnik, który z pewnością zapracuje na miejsce w waszych audio-ekwipunkach na każdy dzień i sytuację.
Sennheiser HD 620S
Sennheiser HD 620S to topowy model który łączy wiele pożądanych cech
Słuchawki Sennheiser HD 620S zadowolą wymagających, a mniej wprawionych użytkowników zaszokują jakością
Plusy:
- Uniwersalność - gry, muzyka, podcasty i filmy
- Wygodna i solidna konstrukcja
- Bardzo przyjemne nauszniki
- Topowa jakość brzmienia
- Estetyczne wykonanie
Minusy:
- Długość kabla - troszkę brakuje