Recenzja Might & Magic Heroes 7. Udało się przebić trójkę?
Wielu fanów kultowej strategii turowej wiązało z najnowszą częścią serii Might & Magic: Heroes olbrzymie nadzieje. Od lat bowiem czekamy na tytuł, który zdeklasowałby uwielbianą przez graczy trójkę. Wraz z premierą produkcji od studia Limbic Entertainment, nadszedł dzień by zweryfikować czy szumne zapowiedzi znalazły potwierdzenie w rzeczywistości.
Być może są wśród Was osoby, które nigdy nie słyszały o cieszących się wielką sławą grach, wymagających od użytkowników PC taktycznego zacięcia. Omawiane produkcje skoncentrowane są wokół prowadzenia batalii z innymi graczami/komputerem. Podczas prowadzonej rozgrywki, w trakcie przypisanych uczestnikom zabawy faz, zajmiemy się zarówno rozbudową zamków jak i toczeniem zażartych bitew. Aspekty ekonomiczne są jednakże ograniczone do minimum, a zbierane zasoby mają jedynie zapewnić osiągnięcie militarnej hegemonii. Tytuły te więc są znacznie bardziej uproszczone niż chociażby Cywilizacja, stawiając na otwartą konfrontację z oponentem, bez włączania w to zabiegów dyplomatycznych. Herosi potrafili przyciągnąć graczy do blaszaków na długie godziny, a zjawisko to znalazło w języku określnie zwane syndromem jeszcze jednej tury. Czy ten syndrom nadal objawia się graczom?
Rozczarowująca kampania
Wśród udostępnionych trybów rozgrywki w Might & Magic Heroes 7, nie mogło zabraknąć kampanii przeznaczonej dla pojedynczego gracza. Przedstawiona historia obraca się wokół księcia Ivana, przynależącego do rodu Gryfów. Wraz z członkami Rady Cieni, jego wiernych popleczników będących przedstawicielami różnych frakcji (z wyłączeniem Inferno), musi podjąć kluczową dla królestwa decyzję, która zaważy o dalszych losach świata. Każdy z jego doradców (w tej roli m.in. znana z szóstej części cyklu Anastazja reprezentująca Necropolis) snuje opowieści, które mają być dla głównego protagonisty inspiracją, naprowadzając go na właściwy tor. Już jednak pierwsze minuty zabawy odstręczają od zgłębiania scenariusza.
Zwiastun Might & Magic Heroes 7:
Sposób prowadzenia dialogów między postaciami zasiadającymi przy stole, wypada bowiem żenująco słabo. Renderowane sylwetki bohaterów wyglądają niczym przysłowiowe słupy soli, zastygłe w bezruchu. W trakcie scenek nie uświadczymy więc żadnej animacji konwersujących herosów. Przez chwilę można odnieść wrażenie, że obcujemy z wczesną wersją beta a nie pełnoprawną pozycją. Całe szczęście klimatyczne szkicowane rysunki dla których również znalazło się miejsce, nieco ratują ogólny efekt. Należy również pamiętać, że intryga nigdy nie była najmocniejszą stroną serii i nie inaczej jest tym razem. Ciężko jest zżyć się z przewijającymi się w tle postaciami, które w zdecydowanej większości pozbawione są charyzmy i charakteru. Miłośnicy ambitnej fantastyki z całą pewnością nie będą ukontentowani.
Graficzny średniak
Oprawa wizualna mieści się w granicach normy, chociaż skok w stosunku do poprzedniczki nie jest widoczny gołym okiem. Mapy po których poruszamy się odważnymi śmiałkami obfitują w sporo różnorakich obiektów, co teoretycznie odczytać można jako plus. Problem polega jednak na tym, że nie są przez to zbyt czytelne, a my sami wielokrotnie zastanawiamy się, do których miejsc możemy się udać w celu osiągnięcia określonych profilów, a które zostały usytuowane w przestrzeni by upiększyć okolice. Niezmiernie żałuję również, że dokonując rekonesansu świata nie możemy przybliżyć kamery by z bliska przyjrzeć się eksplorowanym terenom. Ten sam zarzut dotyczy pola walki, na którym mierzymy się z napotkanymi monstrami, opcja zoomu nie została zaimplementowana. O ile wygląd samych jednostek jest przyzwoity, to tekstury wykorzystane przy tworzeniu podłoża z cała pewnością mogłyby robić lepsze wrażenie. Design miast natomiast przypadł mi do gustu, chociaż spotkałem się z opiniami, iż nasze fortecy wyglądają jak żywcem wyjęte z gry przeglądarkowej. Grafika 2D użyta przy ich projektowaniu trafiła w mój gust, budząc przy tym skojarzenia z nieśmiertelną trzecią częścią serii i jest mi trochę żal, iż cała pozycja nie powstała w oparciu o technologię dwuwymiarową.
Might & Magic Heroes 7 galeria screenów:
Przygrywająca muzyka natomiast spełnia swoje zadanie, stanowiąc bardzo przyjemne tło umilające stawania w szranki z przeciwnikami. Ścieżka dźwiękowa jest na tyle udana, iż nie dziwi fakt, że 5 września w Krakowie odbył się koncert filharmoniczny na którym mogliśmy usłyszeć utwory w wykonaniu Airis Quartet. Relaksujące a niekiedy patetyczne brzmienia pieszczą słuch i nie zdziwię się jeśli wielu z was, nawet po wyłączeniu gry zdecyduje się na zwiedzanie witryn internetowych przy akompaniamencie stworzonym na potrzeby recenzowanej pozycji. Polska wersje językowa to niestety inna para kaloszy, o ile nie wychwyciłem błędów językowych czy literówek, to nie mogą przejść obojętnie obok dialogów czytanych przez lektorów. Głosy postaci w kampanii brzmią nad wyraz sztucznie i teatralnie, nie jest to niestety poziom Jacka Rozenka, który użyczył głosu Wiedźminowi.
Na drugiej stronie znajdziesz wszystko o rozgrywce i mechanice, a także ocenę końcową.