Nowy Switch to żaden model Pro. Ja tu widzę same Pro-blemy

Nintendo Switch OLED - smutny Mario na ekranie konsoli
Felieton

Po wielu miesiącach oczekiwań dostaliśmy w końcu trailer Nintendo Switch OLED, który po prostu mnie zawiódł. Mam dość niesłuchania przez japońskiego giganta oczekiwań graczy – piszę to ja, fan Nintendo.

Posiadam pierwszy model Pstryczka praktycznie od samej premiery i miałem okazję przejść na nim wiele tytułów. Obecnie jest to moja główna konsola do grania i kocham ten sprzęt całym serduszkiem, choć widzę wiele jego niedoróbek.

I w tym momencie zjawia się Nintendo, całe na biało, niczym kolor nowych Joy-Conów, i próbuje wcisnąć graczom jeszcze raz to samo z “ulepszeniami”, które moim zdaniem powinny być w standardowej wersji na premierę konsoli. Jak widać, historia ponownie zatacza koło, ponieważ powtarzany jest schemat znany z wcześniejszych generacji sprzętów Big N. Pozwólcie, że nie pozostawię suchej nitki na tych “nowościach”, którymi Japończycy chcą sprzedać fanom rewizję swojej hybrydy.

Ekran OLED brzmi jak pro-wizorka

Po pierwsze najważniejszą zmianą jest nowy, większy ekran o matrycy typu OLED. Big N ponownie wałkuje znany wszystkim schemat z rodziny 3DS-ów. W sieci już niejednokrotnie widziałem porównania OLED-owego Switcha do 3DS-a XL i w stu procentach się z tym zgadzam. Kolejny raz mierzymy się ze zwiększeniem przekątnej wyświetlacza z jednoczesnym zachowaniem tej samej rozdzielczości. Obawiam się, że 7 cali w parze z 720p może nie wyglądać już tak dobrze. Warto też wspomnieć, że matryce tego typu lubią się wypalać, o czym było ostatnio głośno w temacie pewnego telewizora i logo telewizji polskiej. Szczerze mówiąc, nie widzę najmniejszej potrzeby, by zmieniać technologię LCD na OLED w przypadku Nintendo Switch. Matryce w dotychczasowych wersjach konsoli sprawują się fenomenalnie, nawet jak na zwykłe LCD-owe ekrany. Mam jednak nadzieję, że miło się zaskoczę w październiku, gdy będę mógł zobaczyć poprawiony wyświetlacz w akcji.

Nintendo Switch OLED - grafika przedstawiająca większy ekran konsoli

Niby więcej pamięci, ale dalej za mało

Po drugie inżynierowie z Nintendo nareszcie przejrzeli na oczy i w poprawionej wersji konsoli zaoferowali… całe 64 GB pamięci wbudowanej. To dokładnie dwa razy więcej niż posiadają obecnie wydane modele. Każdy właściciel tej “hybrydówki”, który zagrał na niej w wiele gier, doskonale wie, że i tak jest to diabelnie mało miejsca. Bez Micro SD w tym przypadku i tak się nie obejdzie, a te w mojej opinii marne 64 GB po prostu przedłużą oczekiwanie na nieunikniony zakup dodatkowej karty.

Podpórka, która powinna tak wyglądać od samego początku

Po trzecie Nintendo Switch OLED jest reklamowany także nowym rodzajem nóżki, która podtrzymuje tablet w trybie Tabletop. Ta z podstawowego modelu jest niepraktyczna i często potrafi sprawiać problemy. Jej standardowe umiejscowienie przy jednym z boków sprzętu sprawia, że ten stoi niestabilnie. Każdy, kto korzystał ze Switcha w pociągu lub w samolocie doskonale wie, jak łatwo jest wtedy o jego przewrócenie się. Nie będę ukrywał, że w mojej opinii podpórka najnowszego Pstryka jest jego największą zaletą. Po prostu niesamowicie irytuje mnie fakt, że zawczasu nie pomyślano o tym przy projektowaniu modelu z 2017 roku.

Nintendo Switch OLED - nowa, stabilna podpórka

Nowe głośniczki na plus, ale kto wpadł na ten fatalny pomysł?

Po czwarte obawiam się o umiejscowienie tych nowych, podrasowanych głośników. Jeżeli się uważnie przyjrzycie, te znajdują się praktycznie na dolnej krawędzi konsoli. Sam wielokrotnie korzystałem ze Switcha w łóżku, kiedy częściowo opierałem go o brzuch lub kołdrę. Nietrudno się domyślić, że moje zmartwienia dotyczą po prostu łatwego przytykania w ten sposób wylotów nagłośnienia, co mogłoby przytłumić wydobywane z niego dźwięki. Jak to się będzie sprawowało w akcji? Cóż, dowiemy się za kilka miesięcy.

Nintendo Switch OLED - nietypowe umiejscowienie głośniczków

Po co to złącze internetowe w Nintendo Switch OLED?

Po piąte i ostatnie nowy dock, który najpewniej jest kompatybilny z poprzednią wersją Switcha, wprowadza wbudowane gniazdo dla przewodów RJ-45. To oczywiście ma zapewnić stabilniejsze i szybsze łącze. W teorii powinno się to przyczynić do jeszcze szybszego pobierania gier i lepszych pingów w grach multiplayer. Problem w tym, że żyjemy w czasach sieci 5 GHz, które pozwala na naprawdę zawrotne prędkości przy zachowaniu stabilności połączenia.

Nowe gniazdo LAN w docku

Wiadomo, że można tę nowość traktować jako miły dodatek do całości, ale nie zmienia to faktu, że ten miły dodatek przyczynił się do zwiększenia ceny względem swojej poprzedniczki. Przypomnę, że Nintendo Switch OLED ma kosztować 350 $, a na polskim rynku spodziewam się ceny nawet 1800 zł. Jeżeli ktoś chciałby skorzystać z połączenia kablowego do swojej konsoli, wystarczy zakupić w tym celu odpowiedni adapter LAN USB, a takowe mogą kosztować między 50 a nawet 150 zł. Bez wątpienia usunięcie tych kilkudziesięciu złotych z ceny tego domniemanego wcześniej “Switcha Pro” mogłoby wielu Polaków jednak skłonić do zakupu.

[AKTUALIZACJA]

W chwili pisania tego komentarza nieznana była jeszcze polska cena konsoli. Moje przypuszczenia okazały się błędne i na szczęście sprzęt zakupimy nawet za kwotę poniżej 1600 zł. Więcej o tym przeczytacie w tym artykule.

Dla kogo jest ten cały Nintendo Switch OLED?

I tutaj dochodzimy do momentu, gdzie musiałem się długo zastanowić nad powyższym pytaniem. Po dłuższej chwili namysłu stwierdzam, że taki zakup może się opłacać jedynie osobom, które nie posiadały jak dotąd Switch V1, V2 lub Lite. Mamy tutaj najkompletniejszą wersję sprzętu – wersję, która powinna mieć swoją premierę już 3 marca 2017 roku. Przesiadka z wymienionych przed momentem modeli na OLED nie wydaje mi się żadną koniecznością. Na pewno nie widzę sensu posiadania w swoim domu dodatkowo Switcha OLED, jeżeli tylko my z niego korzystamy, a w swojej kolekcji mamy już przynajmniej jedną, inną wersję tego urządzenia. Osobiście nie mam zamiaru inwestować w ten model i tym samym dawać Nintendo do zrozumienia, że czuję się w porządku z tym, że kolejny raz wypuszczają na rynek sprzęt opóźniony w rozwoju o kilka lat.

Mam już serdecznie dość postawy Big N, którą japoński gigant daje do zrozumienia, że może wszystko, bo gracze i tak kochają ich gry. I ja, ten głupi fan, dalej liczę, że firma Japończyków za X lat się opamięta i nareszcie wyda konsolę, która nie będzie technologicznie w tyle za konkurencją. Najgorsze jest to, że przez moją miłość do Pokemonów, Zeldy i Mariana nie jestem w stanie porzucić też miłości do Nintendo. Nie mogę tego zrobić, choć doskonale widzę, jak głosy podobnych mi osób nie są słuchane przez ludzi, którzy zarządzają tym całym interesem. Jak to mówią “Nadzieja umiera ostatnia”, ale też “Nadzieja matką głupich”, a ja chyba właśnie dowiedziałem się, że mam jeszcze jedną mamę…

Michał Wieczorek
O autorze

Michał Wieczorek

Redaktor
Od najmłodszych lat pasjonat game devu i miłośnik gier Nintendo. Oprócz tego hobbistycznie kolekcjonuje dużo niepotrzebnych, geekowskich gadżetów. Co drugi weekend student game designu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie