Lost Judgment Yagami

Lost Judgment – recenzja. Nieśmiały kandydat do tytułu Gra Roku

Gra: Lost Judgment [PS5]

Recenowana na: PS5

Japonię kojarzę z wiśniami, sake i koszeniem mazaków. A od niedawna także z grami, które mają taką siłę zassania, że nie wiadomo, czego się trzymać, by znowu nie wylądować przed telewizorem. Taki jest Lost Judgment.

Japońskie produkcje to nie była moja bajka. Kiedyś spędziłam z Personą kilka godzin i od tego czasu gry z kraju kwitnącej wiśni omijałam szerokim łukiem. Persona jak mało który tytuł oferuje nadzwyczaj drętwą i toporną rozgrywkę. Teraz jednak wyszedł Lost Judgment. Obiecywano, że ta produkcja jest w stanie zdegradować psychikę, co zabrzmiało zachęcająco. Zagrałam więc. I wiecie co? To jest również drętwe. Chociaż jakoś tak inaczej. A co najzabawniejsze, ta drętwota mnie zachwyca. Ja po prostu nie mogę wyjść z podziwu. Jednak zanim wedrę się do sklepu, by zakupić wszystkie Yakuzy i – obowiązkowo – pierwszą część spin-offu, napiszę słów kilka o tym, dlaczego za sprawą Lost Judgment zostałam fanką japońskich gier akcji.

Lost Judgment – opowieść po japońsku, ale nie jako-taka

Tak jak miało to miejsce w Judgment, w sequelu ponownie wcielamy się w byłego prawnika Takayuki Yagamiego, który wraz z przyjacielem – byłym członkiem yakuzy Masaharu Kaito – prowadzi agencję detektywistyczną. Główny bohater jest całkiem bystrym i bardzo sprawnym facetem, a mimo to jego firma nie cieszy się powodzeniem. Pewnego dnia detektywi zostają sprowadzeni przez swoich kolegów do Yokohamy, by pomóc w sprawie nękania uczennicy w jednym z liceów. Szybko okazuje się, że z pozoru nieskomplikowany problem to tylko wierzchołek góry lodowej. Ani się obejrzymy, a tkwimy po uszy w śledztwie dotyczącym tajemniczego morderstwa.

Historia, jaką opowiada Lost Judgment, wciąga niesamowicie. Ten element gry jest niewątpliwie jedną z największych jej zalet. Gdy już się wgryziemy w opowieść, to naprawdę trudno jest nam odessać się od telewizora. Powiem tak: jest to moim zdaniem jedna z najciekawszych historii, jakie miały do zaoferowania produkcje wideo w ostatnich latach. I… a, co mi tam: za to Lost Judgment jest moim faworytem do tytułu Gra Roku.

Sytuację dodatkowo polepsza fakt, że niczym spodnie-rurki do łydek Yagamiego do poważnej fabuły przylegają charakterystyczne dla tego typu gier elementy groteski i absurdu. Nie wiem, jak wyglądało to w serii Yakuza, ale w Lost Judgment wszystko pozostaje w granicach dobrego smaku. A dzięki temu tytuł tylko zyskuje w moich oczach. Zabawnie rozwija się na przykład wątek z szefową szkolnego koła detektywistycznego, która rozpoznaje w Yagamim rzekomego podglądacza uczennic i wymusza na nim ścisłą współpracę, posługując się siłą argumentu. Detektyw, który w minutę rozkłada na łopatki tłum gangsterów czy szkolnych osiłków, boi się podpaść rezolutnej dziewczynce.

Bohaterowie opowieści są wyraziści niczym dojrzałe stonki na liściach ziemniaka. Yagami zachwyca powściągliwością i poczuciem przyzwoitości – miewa na przykład opory przed skompromitowaniem się w oczach innych. Niemniej odrobina sprytu pomaga mu wybrnąć z każdej, nawet z pozoru najbardziej beznadziejnej czy absurdalnej sytuacji. Pozostałe postacie także nie są pozbawione głębi. Na przykład pani nauczycielka jawi nam się jako ucieleśnienie cnót pedagogicznych, jednak w miarę rozwoju akcji okazuje się, że nie jest z nami do końca szczera i ukrywa coś bardzo ważnego.

Słuchaj uważnie, bo będę powtarzał

Lwią część Lost Judgment zajmują filmowe przerywniki z długimi rozmowami. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że scenki w niektórych momentach tłumaczą szczegóły dotyczące fabuły nadmiernie łopatologicznie. Autorzy widocznie uznali, że przeciętny odbiorca ich gry nie jest w stanie sam skojarzyć faktów i powiązać ich ze sobą, dlatego postanowili poszczególne elementy fabuły rozkładać na czynniki pierwsze i co chwilę okładać nas po głowach łopatą z wyjaśnieniami.

Gdy coś powtarza się w dialogach raz, to jeszcze rozumiem, bo dany detal czasem faktycznie może umknąć. Niemniej za czwartym czy piątym razem po prostu tracę cierpliwość i moje palce same rwą się do przewijania dialogów. Po co tak wałkować daną kwestię – przecież nawet mniej kumaci załapią za drugim razem.

Lost Judgment

Oprócz oglądania filmowych scenek w Lost Judgment biegamy od jednego zakątka mapy do drugiego, walczymy, rozwiązujemy zagadki i bierzemy udział w licznych aktywnościach pobocznych. Świat gry jest nieco klaustrofobiczny, no ale ten typ tak ma, gdyż to w końcu Japonia. Pełno tu wszystkiego na każdym rogu, uliczki bywają ciasne i zatłoczone – a to składa się na specyficzny klimat gry.

Jeśli mamy dość dreptania, Yagami wyjmuje zza pazuchy (czy właściwie ze spodni) deskorolkę, dzięki której szybciej dociera do celu. Dobrze, że twórcy pomyśleli, by w tym przypadku zaangażować zmysł dotyku graczy, uciekając się do technologii DualSense. Fajnie jest czuć podłoże ulicy, po której śmigamy. Szkoda tylko, że jest to jeden z nielicznych momentów w tytule, w których wykorzystano możliwości pada do PS5.

Parę pięt achillesowych Yagamiego

Natomiast denerwowało mnie, że na deskorolce możemy jeździć wyłącznie po głównych ulicach – i to po asfalcie, bo gdy zjedziemy choćby na centymetr na chodnik, Yagami od razu chowa pojazd do portek. To często nie pozwalało na rozpędzenie się i cieszenie się z jazdy. A jeśli po drodze chcemy łapać przedmioty rozrzucone po świecie, to już naprawdę możemy się zirytować. Bo ktoś, nie wiedzieć czemu, porozmieszczał znajdźki tuż przy chodnikach.

Jazda na deskorolce nie jest jedynym niedopracowanym elementem gry. Trochę można ponarzekać także na części składowe pracy detektywa w Lost Judgment. W grze możemy między innymi śledzić i podsłuchiwać podejrzaną osobę, robić jej zdjęcia i dokonywać oględzin danego obszaru. Ale nie wszystko działa tu tak, jak powinno. Zastrzeżenia można mieć chociażby do mechanik skradankowych. Na przykład obudzony przypadkowo przez Yagamiego strażnik potrafi przykucnąć i przez moment rozglądać się wokoło jak ostatni idiota, poszukując źródła hałasu, choć bohater stoi tuż obok niego. I dopiero gdy nas zauważa, a zajmuje mu to chwilę, przystępuje do ataku.

Lost Judgment, czyli Pięścią i kolanem

Yakuza i Judgment słyną z następujących rzeczy: walk i minigier oraz różnych aktywności pobocznych. Zarówno pierwszego elementu, jak i drugiego nie brakuje w drugiej części spin-offu. Jeśli chodzi o walki, to w świecie Lost Judgment pełno jest delikwentów, którym zaprawiony w bojach Yagami może spuścić rozkoszny łomot. Opryszkowie czy członkowie gangów snują się gromadnie po ulicy i aż proszą się, by bohater wyciągnął do nich niepomocną dłoń. Oprócz tego należy tłuc uczniów szkoły, w której prowadzimy śledztwo, bo bardzo mocno na to zasługują. A model walki to kolejny, zaraz po warstwie fabularnej, atut tytułu.

Dysponujemy trzema stylami: poza żurawiem i tygrysem, które kojarzą fani Judgment, sequel oferuje dodatkowo węża. Style sprawdzają się w starciu z określonymi typami przeciwników. Każdy z nich to w sumie inna technika walki, ale za każdym razem jest widowiskowo i satysfakcjonująco. Ostatnio grałam trochę w bijatyki, ale żadna nie była tak fajna, jak potyczki w Lost Judgment. Chwytanie krzesła i roztrzaskiwanie go na łbie głupawego ucznia szkoły średniej to coś, z czego istotnie można czerpać satysfakcję. A później jeszcze ten efektowny ślizg i bliskie spotkanie cudzych zębów z naszym kolankiem… Bajka.

Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły

Spin-off Yakuzy nie byłby sobą bez przeróżnych minigier i “zajęć pozalekcyjnych” – jeśli tak można określić to, co możemy robić poza głównym śledztwem w szkole. A możemy naprawdę dużo. Taniec, hazard, gra w minigolfa czy rzutki, sprawdzanie topornych klasyków od SEGI na automatach czy chociażby próbowanie przysmaków w lokalnych knajpach i restauracjach to tylko niektóre z rozrywek, jakie oferuje miasto w Lost Judgment. Jest ciekawie – bez bicia przyznam, że na granie i drinki wydałam w Yokohamie niejedną monetę. I chętnie pozwiedzam miasto jeszcze trochę, bo wydaje mi się, że wielu aktywności jeszcze nie odkryłam.

Oprawa wideo produkcji jest ładna, choć na pewno nie pretenduje do miana “grafiki prawdziwie next-genowej”. Widziałam rozgrywkę z pierwszej części i nie mogę powiedzieć, że w porównaniu do gry z 2019 dostrzegam wielki skok jakościowy. Plusem Lost Judgment jest dźwięk. Podoba mi się główna piosenka z gry. Japoński rock jest dla mnie czymś obcym, więc tym bardziej fajnie było odkryć takie brzmienie.

Ale przede wszystkim dobry jest dubbing. Choć warto wspomnieć, że w tytule języka polskiego jest tyle, co gangster napłakał. Mówię zarówno o wersji pisanej, jak i tym bardziej mówionej. Mówi się trudno, choć trzeba przyznać, że czasem można się zagubić w slangu. Ale są to nieliczne momenty – osoba, która choć trochę orientuje się w angielskim, nie powinna doświadczyć jakiejś wielkiej traumy.

Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że Lost Judgment to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Yakuzy. Jednak do przeżycia wciągającej przygody z ciekawym bohaterem niech czują się zaproszeni nie tylko sympatycy japońskiej serii, ale też ci, którzy cenią w grach wartościową i nietuzinkową fabułę i są w stanie przymknąć oko na parę niedociągnięć w warstwie gameplayowej. To, co odwaliło Ryu ga Gotoku Studio, to po prostu kawał dobrej roboty. Na premierę tytuł na PS5 i PS4 kosztował około 200 złotych – i jest moim zdaniem wart tych pieniędzy.

Lost Judgment [PS5]

Skosi, ale bardziej nagrody niż mazaki

Lost Judgment to propozycja dla osób, które w grach doceniają wartościową i przemyślaną fabułę. Do tego mamy satysfakcjonującą walkę - przyjemnie okłada się uczniaków krzesłami. Szkoda jednak, że nie jest to gra zupełnie bez wad.

4.5

Plusy:

  • Naprawdę dobra historia, która wciąga diabelnie
  • Interesujące postacie
  • Powściągliwy humor i elementy groteski
  • Satysfakcjonująca walka
  • Mnogość aktywności pobocznych

Minusy:

  • Niektóre elementy rozgrywki są niedopracowane
  • Dialogi bywają miejscami rozciągnięte na siłę
Dagmara Kottke
O autorze

Dagmara Kottke

Redaktor
Z wykształcenia dziennikarz, z zamiłowania jeszcze bardziej. Fanka słabej literatury i maskotek ze zniesmaczonym wyrazem twarzy.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie