Nie mam problemu z zakupem remastera GTA V na PS5

GTA V cały czas sprzedaje się jak świeże bułeczki. Take-Two się raduje
Felieton PG Exclusive

Kiedy widzę negatywne komentarze graczy w stronę Rockstara, naprawdę jestem zdumiony. O co ta cała wrzawa?

Wiem, że chcielibyście w końcu zobaczyć oficjalną zapowiedź GTA VI. Ja zresztą też. Ale powiem Wam całkiem uczciwie, że rozumiem Rockstar i jego strategię ciągłego odświeżania piątej części gry. Nie chodzi tylko o biznesowe zrozumienie. To rzecz równie dobra dla wszystkich graczy.

Moją przygodę z GTA V zacząłem jeszcze na Xboxie 360, czyli 9 lat temu. W tamtym czasie produkcja imponowała rozmachem i do dziś to jedna z moich ulubionych gier. Zresztą ogólnie serię GTA darzę wielką sympatią. Grałem we wszystkie części, począwszy od pierwszej z 1997 roku. Wtedy to była nieco inna gra, nie tylko ze względu na grafikę. Dla przykładu, fabuła była zdecydowanie na dalszym planie. Dopiero od trójki twórcy postanowili także i na ten element położyć większy nacisk, ale to z kolei historia na oddzielny tekst.

GTA V mam również w wersji na PC. Kupiłem ją bardziej z ciekawości, aby w końcu pograć w tryb online. Przyznam, że te kilka lat temu nie wciągnął mnie za bardzo. Mało nowych misji, problemy z lagami i ogólny chaos. Po prostu taki rodzaj rozgrywki nie dawał mi zbytniej frajdy. Po raz kolejny dałem mu szansę na PS4. Tak, dobrze liczycie, to był mój trzeci zakup GTA V, ale za przysłowiowe grosze. Wydałem na grę nie więcej niż 80 zł, więc był to niezły interes. Natomiast również i w tym przypadku, online nie zrobił na mnie większego wrażenia. Widocznie to też było dla niego za wcześnie.

Inaczej sprawa ma się teraz. Obecna wersja trybu Online, w porównaniu do tej sprzed kilku lat, to jak porównanie dwóch prawie różnych gier. Przekonałem się o tym instalując niedawno darmową wersję na PS5 i to był strzał w dziesiątkę. Skąd taka nagła zmiana? Odpowiedź jest prosta.

Online aktualizacjami stoi

Teraz GTA Online jest pełne zawartości. Niby cały czas jesteśmy w znajomym Los Santos, ale jednak dookoła mamy dużo więcej rzeczy do zrobienia. Są świetne Napady (w końcu dopracowane i rozwijane od kilku lat), gdzie można drużynowo obrabować kasyno, bank czy wziąć udział w misji Skok na koniec świata – sporej przygodzie podzielonej na 3 części. Do tego wszystkiego ukazało się mnóstwo aktualizacji w postaci Diamond Casino, czyli ogromnego kompleksu w Vinewood (nowa miejscówka na mapie), czy napadu na wyspę bossa narkotykowego El Rubio. W tym ostatnim przypadku nic nie stoi na przeszkodzie, aby tę misję rozegrać samemu lub z towarzyszami. A co powiecie, aby dostać się na nią łodzią podwodną? Nie ma problemu!

Mogę wymieniać dalej i chęnie to zrobię. Rockstar wdrożyło też Los Santos Tuners, czyli klub samochodowy, który jeszcze bardziej rozwija elementy związane z wyścigami i tuningiem. Z kolei ostatnia aktualizacja The Contract wprowadza agencję do zadań specjalnych. Pierwsza misja polega na odzyskaniu uwaga… telefonu znanego rapera Dr. Dre.

Te wszystkie aktualizacje to nie tylko misje na zasadzie dojedź na miejsce, pozbądź się gościa, zabierz mu hajs i wracaj do bazy. Wszystkie mają naprawdę fajną fabułę, często wcale niezgorszą niż kampania dla pojedynczego gracza. A to wszystko przecież są darmowe aktualizacje, więc jeśli już macie GTA, nie zapłacicie za nie ani dolara. Żeby było mało, zapewne wiecie, że rozpoczynając przygodę z GTA Online, macie do wyboru jeden z czterech scenariuszy i postaci? Rozgrywkę możecie rozpocząć jako Prezes, Motocyklista, Przemytnik broni albo Właściciel klubu nocnego. Każda z tych person to inna historia oraz miejsce rozpoczęcia rozgrywki.

Grosza rzucę Rockstarowi

GTA Online to tak naprawdę oddzielny byt i wcale mnie to nie dziwi, że Rockstar wydaje go na każdej możliwej platformie. Teraz tylko za ten tryb trzeba zapłacić 80 zł w PS Store w wersji na PS5, także jeśli wcześniej nie pobraliście gry za darmo to cóż, macie czego żałować. Ale nawet gdyby, to 80 zł moim zdaniem nie jest za wiele, biorąc pod uwagę zawartość trybu i to, że w kolejnych miesiącach będą dostarczane nowe aktualizacje.

Tak wiem, że to ciągle ta sama gra. Tak, też bym wolał dostać GTA VI, ale z chęcią na nie jeszcze trochę poczekam, bo nadal dobrze bawię się w Online. Tym bardziej, że jeśli kasa, którą Rockstar w ciągu roku zarobi na sieciowej wersji GTA, przełoży się na bardziej rozbudowaną “szóstkę”, to wchodzę w ten interes. Może nie dla każdego uczciwy, ale czy GTA było grą dla grzecznych dziewczynek i chłopców?

Robert Ocetkiewicz
O autorze

Robert Ocetkiewicz

Redaktor
Z grami związany już prawie 30 lat, czyli od momentu, kiedy na polskim rynku królowały gry z bazaru, a Mario dostępne było na Pegasusie. Specjalizuje się w grach wyścigowych i akcji, ale nie stroni też od strategii ekonomicznych. W swojej karierze recenzował na łamach serwisów takich jak Interia i Onet oraz publikował w magazynie o grach PlayBox.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie