Śpiewający tampon i koń w depresji. O popularności animacji dla dorosłych
Już dawno minęły czasy, gdy animacja kojarzyła się wyłącznie z produkcjami dla dzieci. Kiedy jednak nastąpiła ta zmiana w postrzeganiu i co takiego zapewniają nam seriale animowane dla dorosłych?
Za początek animacji przeznaczonej dla starszych widzów (choć jeszcze niekoniecznie dorosłych) można przyjąć lata 80. To właśnie wtedy w programie Tracey Ullman Show pojawiły się krótkie, bo zaledwie dwuminutowe animowane wstawki. Przedstawiały codzienne losy rodziny z trójką dzieci, czyli scenerię, z którą przeciętny amerykański widz mógł być doskonale zaznajomiony. Choć początkowo stanowiły wyłącznie dodatek do programu komediowego, szybko zaczęły żyć własnym życiem. W efekcie w 1989 roku światło dzienne ujrzał pierwszy sezon Simpsonów – najbardziej chyba znanego serialu animowanego dla starszej widowni.
Czy jednak rozpoczęcie od Simpsonów nie byłoby zbyt dużym uproszczeniem? Można przecież powiedzieć, że animacja dla dorosłych jest tak stara jak animacja w ogóle. Z początku pionierzy nowej technologii nie tworzyli bowiem dla żadnej konkretnej grupy wiekowej; w swoich produkcjach zawierali zatem elementy dostosowane zarówno do dzieci, jak i przeznaczone dla starszych widzów. Bardzo wcześnie zaczęto także eksperymentować z animacjami, których nawet dziś telewizja nie pokazałaby przed 22. Już w 1928 roku powstała… jedna z pierwszych amerykańskich animacji pornograficznych. Liczący niespełna 6,5 minuty film wyprodukowano anonimowo; może to zresztą lepiej, że jego twórcy nie zapisali się w taki sposób w historii animacji.
Animowana bezpruderyjność
Tego typu treści w kinematografii nie były wówczas niczym dziwnym. Zanim w latach 30. ustanowiono oparty na mechanizmie autocenzury kodeks Haysa, twórcy animacji nie krępowali się przed pokazywaniem na ekranach odważnych jak na tamte czasy treści. Kodeks zabraniał pokazywania w filmach (nie tylko animowanych, ale również fabularnych) m.in. nagości, seksu pozamałżeńskiego, homoseksualizmu, scen ośmieszających religię, picia alkoholu czy związków par mieszanych. Nie piętnowano natomiast scen gwałtu, zaś zabójstwa czy znęcanie nad zwierzętami miały być na tyle “łagodne”, żeby nie zgorszyły widza.
Kodeks był jednak kodeksem wyłącznie z nazwy, za jego złamanie nie groziły żadne konsekwencje prawne; mimo to wielu twórców rzeczywiście stosowało się do jego zasad. Powszechnie zaczęto odchodzić od niego dopiero w latach 60. pod wpływem przemian społeczno-obyczajowych w Stanach Zjednoczonych. Jako że twórcom nie groziło nic poza ewentualnym napiętnowaniem ze strony konserwatywnych środowisk, odważniejsi producenci znaleźli się znacznie wcześniej.
Najlepszym przykładem mogłaby tu być Betty Boop. Już wiele lat przed króliczką Lolą, która okazała się pierwszą miłością niektórych polityków, była bowiem powszechnie znanym animowanym symbolem seksu. Podczas gdy jej “rówieśnice” na ekranie były niemal kopiami mężczyzn, odróżniającymi się od nich wyłącznie długimi rzęsami, Betty jako pierwsza animowana postać nosiła krótkie, wydekoltowane sukienki i wysokie obcasy. Choć w późniejszych latach w jej postać mocno interweniowali cenzorzy, przez co Betty musiała “dorosnąć” i zająć się – jak oczekiwali wówczas mężczyźni – domem i dziećmi, na zawsze została zapamiętana ze swojego wizerunku z lat 30., gdy seks był w społeczeństwie tematem tabu.
Moc łamania tabu
Dziś Betty Boop raczej nie zostałaby zaakceptowana w mainstreamowych programach, a z pewnością nie z takim wyglądem. O ile bowiem jej postać zachowuje się – przynajmniej we wczesnych animacjach – w sposób, jaki nie przystawał wówczas kobiecie, to jej przerysowane ciało i twarz mogłyby zostać uznane za przejaw uprzedmiotowienia i zbędnej seksualizacji kobiecych bohaterek. Dzisiejsza Betty nosi zresztą dżinsy, a nie krótką spódniczkę; współczesne postaci w animacjach mogą wreszcie być dokładnie takie, jakie chcą – bez konieczności spełniania męskich wymagań, czy to odnoszących się do stroju, czy też zachowania.
W tym tkwi zresztą urok animacji ujętej ogólnie, nie wyłącznie przez pryzmat postaci kobiecych. Twórcy seriali animowanych mogą sobie pozwolić na znacznie więcej niż w przypadku produkcji aktorskich. Animacje będą zatem przełamywać tabu z piosenką o menstruacji na ustach, zaśpiewaną do tego przez gigantyczny tampon (Big Mouth) albo ukazywać wielodniowy alkoholowo-narkotykowy ciąg, w którym nie wiadomo, czy dana scena dzieje się naprawdę, czy też jest tylko wizją bohatera (BoJack Horseman). Na tym polega siła animowanych produkcji; z pozoru lekka i znajoma, ale jednocześnie nadzwyczaj elastyczna formuła ułatwia mówienie na tematy dotychczas w telewizji bagatelizowane.
I tak wspomniany już Big Mouth omawia blaski i cienie dorastania, zresztą z uwzględnieniem wrażliwości i chłopców, i dziewczyn. BoJack Horseman to z kolei opowieść o antropomorficznym koniu, który zapętla się w spirali uzależnień, autodestrukcji i depresji. Ważne tematy, na dodatek z historycznego punktu widzenia, podnosi także Nie ma jak w rodzinie. Akcję tego tytułu osadzono w latach 70., mamy tu więc pełny przekrój ówczesnych (a czasem przerażająco aktualnych) problemów: od przemocy w rodzinie przez pozycję kobiet w społeczeństwie aż po rasizm. To tylko kilka przykładów na to, że produkcja dla dorosłych to nie zawsze wyłącznie nieocenzurowane wulgaryzmy, ale przede wszystkim poważniejsza tematyka:
“Wyrażenie <<animacja dla dorosłych>> wywołuje w umysłach większości ludzi obraz jaskrawej, agresywnie przeklinającej postaci. Ale dorosłość nie musi oznaczać czegoś prymitywnego i okrutnego – może być wyrafinowana, dramatyczna, piękna i mieć wiele odcieni.”
– uznał Alex Hirsch, twórca seriali Korporacja Konspiracja i Wodogrzmoty Małe.
Gdzie jesteś, Scooby Doo?
Aby jednak powstawały coraz to nowsze seriale animowane dla dorosłych, najpierw musiał oczywiście wystąpić na nie popyt. Tu z pomocą przyszły tytuły chętnie oglądane przez różne grupy wiekowe. Dziś pokolenia łączy Pora na przygodę lub wspomniane już Wodogrzmoty Małe; 20 lat temu natomiast na topie były produkcje Hanny-Barbery i Warner Bros. To właśnie wtedy zespół kreatywny Cartoon Network postanowił stworzyć oddzielny blok programów przeznaczonych dla starszych widzów:
“Każdego dnia patrzyliśmy na statystyki i widzieliśmy, że nawet o godzinie 15 trzecią część naszej widowni stanowili dorośli oglądający Scooby Doo – a nawet nie byli rodzicami.”
– powiedział Michael Ouweleen, prezes Cartoon Network.
W ramach odpowiedzi na potrzeby “bezdzietnych dorosłych oglądających kreskówki” w 2001 roku powstał nocny blok Adult Swim emitowany po kreskówkach Cartoon Network. Choć początki były trudne – Ouweleen wspomina, że jego przełożeni, początkowo zaskoczeni wizją dorosłych oglądających “bajki”, zaproponowali emisję Bonanzy i westernowego tasiemca Strzały w Dodge City – ostatecznie udało się uruchomić nowy program. Jako pierwsze seriale animowane pokazano tu Aqua Teen Hunger Force i Harvey Birdman, Attorney at Law. Gdy ogląda się je obecnie, wyraźnie widać dawny “jaskrawy i pełny przekleństw” nurt, o którym wspomniał Alex Hirsch. Do “poważnych” animacji dla dorosłych jeszcze daleka droga; ważne jednak, że wreszcie znalazła się konkurencja dla Simpsonów.
Kreskówkowy boom
Dziś, po ponad 30 latach od premiery pierwszego pełnego sezonu poświęconego rodzinie Homera Simpsona, seriale animowane dla dorosłych przeżywają prawdziwy szczyt popularności. Pewien wpływ na to z pewnością miała pandemia; gdy ze względu na koronawirusa przerywano zdjęcia na planach, animatorzy i aktorzy głosowi mogli stale pracować w pojedynkę. Następnie poszczególne elementy składano w jedną całość. Jak wiadomo, swoisty boom zaczął się jednak znacznie wcześniej – pandemia wyłącznie pomogła animowanym produkcjom utrzymać się na szczycie.
Jak wskazuje raport Johna Eversheda Adult Animation Finally Breaking Free of its Comedy Shackles, animacje dla dorosłych to w tej chwili jedna z najszybciej rozwijających się kategorii w całej branży. Dzięki temu możemy tu liczyć na zróżnicowanie takie jak w przypadku produkcji fabularnych. Pełny zakres tematów, gatunków, a nawet stylów animacji sprawia, że tutaj dosłownie każdy znajdzie coś dla siebie. Niezależnie od tego, czy widz oczekuje prostej komedii, czy tytułu poruszającego problematykę demencji (znów BoJack Horseman); w przypadku animacji może mieć niemal stuprocentową pewność, że znajdzie dokładnie to, czego szukał – i najprawdopodobniej zostanie przy tym na dłużej.