Imprezy jak ta pokazują, że czas na przełom w rozwoju e-sportu w Polsce
Po wizycie we Wrocławskiej Hali Stulecia dochodzę do wniosku, że turnieje w popularne gry to nie tylko święto graczy.
Impreza GEFORCE CUP po raz drugi zawitała do Wrocławia. Zorganizowane z rozmachem przedsięwzięcie idealnie wpisało się w weekendowe wypady rodzin na wrocławski Biskupin. Co ciekawe, nietrudno było zauważyć, że w kwestii obowiązkowych miejsc do zwiedzenia, Hala Stulecia z GEFORCE CUP na czele, mocno rywalizowała ze znajdującym się po drugiej stronie ulicy Zoo. Mnie zdziwiła jeszcze jedna rzecz. Oprócz oczywistej przewagi młodzieży wśród odwiedzających Halę, nie brakowało rodzin z małymi dziećmi – zapewne z ciekawości postanowili wejść na imprezę i sprawdzić, o co tak naprawdę chodzi. Moją uwagę przykuli też dziadkowie, którzy z wnukami dopingowali drużyny w zmaganiach Counter Strike i LOL-a (LOL rozgrywany był w ramach turnieju ESN17). Wstęp wolny pewnie zrobił swoje, ale wiecie co? Jeśli mam sobie wyobrazić dobrą promocję e-sportu w Polsce, to GEFORCE CUP jest tego świetnym przykładem. To nie była impreza tylko dla graczy i akurat bardzo się z tego cieszę. E-sport mógł podziwiać każdy, a sceptycy przekonać się, dlaczego miliony osób “oglądają jak inni grają w grę”.
GEFORCE CUP, jak zresztą wiele tego rodzaju imprez, to jednak nie tylko okazja do oglądania zmagań najlepszych graczy. W Hali Stulecia można było znaleźć liczne stoiska czołowych producentów sprzętu komputerowego jak i peryferiów. Każdy mógł więc przekonać się, która myszka najlepiej leży mu w dłoni oraz czy klawiatura, o której wszyscy wypowiadają się w samych dobrych słowach, faktycznie jest tak rewelacyjna. Uwagę przyciągali też cosplay’erzy, którzy tradycyjnie nie zawiedli świetnie przygotowanymi strojami.
Czas na turniej
Najważniejszą częścią programu były natomiast zmagania w Counter Strike: Global Offensive. W finale we Wrocławiu zmierzyły się następujące drużyny:
- Penta Sports
- The Gatekeepers
- Space Soldiers
- Imperials
- Team Kinguin
- Outlaws
- Fnatic Academy
- Red Reserve
Polska drużyna Team Kinguin cieszyła się największym dopingiem, co oczywiście nie powinno dziwić. Niestety, mimo zwycięstwa nad Outlaws, odpadli w pojedynku z Red Reserve. Trzeba przyznać, że walka pomiędzy Polakami i Szwedami (Red Reserve), była bardzo zacięta i dla wielu dostarczyła więcej emocji niż finałowa walka.
W finale natomiast zmierzyli się Red Reserve oraz Space Soldiers z Turcji. Ci drudzy byli od początku faworytami, bowiem według rankingu HLTV znajdują się w pierwszej trzydziestce najlepszych drużyn świata. Reprezentowali przez cały turniej naprawdę wysoki poziom, a dobitnie pokazali to w trakcie finałowego starcia, rozgramiając w drugiej rundzie Red Reserve 16 do 1 (przy ogólnym wyniku 2:0).
W finałach wszystkie mecze kończyły się wynikami 2:0, co nie umknęło uwadze komentatorów, w gronie których zasiedli jak zwykle niezawodni Piotr „izak” Skowyrski oraz Patryk „easy” Dzięcioł. Okrzyknęli oni nawet tegoroczną edycję turnieju we Wrocławiu jako GEFORCE CUP 2.0. Jan Adryański – community PR manager w w firmie NVIDIA podkreśla jednak, że mimo takich samych wyników we wszystkich pojedynkach w Hali, nie brakowało emocji w samych meczach.
– Na przykład mecz drużyny Kinguin zakończył się w pierwszej rundzie wynikiem 14:16 dla Red Reserve. Tutaj było wiele emocji. Sądzę, że gdyby Polacy wygrali na pierwszej mapie, to mieliby sporą szansę na finał. Natomiast w rundach faktycznie wyniki te wyglądały jednostronnie, ale w samych pojedynkach dużo się działo – zaznacza Adryański.
Ostatecznie cały turniej wygrała turecka drużyna Space Soldiers, która nie dała szans w finale Red Reserve. Pierwsza runda miała miejsce na mapie Cobblestone, gdzie Turcy pokonali Szwedów 16:8. W ostatniej drugiej rundzie drużyna Red Reserve wyraźnie opadła z sił, przegrywając ze Space Soldiers 16:1. Space Soldiers pokazali niebywałą klasę i do końca walczyli tak, jak zaplanowali, bez zbędnych szarż i popisów, nawet w trakcie miażdżącej przewagi nie odpuszczali przeciwnikowi.
Mimo sporej dominacji Space Soldiers w całym turnieju, nie zabrakło pewnych zaskakujących zwrotów akcji – już w początkowej fazie eliminacji.
– Od samego początku w eliminacjach odpadały dość dobre drużyny. Słyszałem na przykład od kolegów z Hiszpanii, że ich drużyny na pewno się zakwalifikują, a tutaj okazało się, że żadna z nich nie pojawiła we Wrocławiu. Z kolei w finałach mieliśmy pierwszy mecz Penta Sports z The Gatekeepers, gdzie faworytem było Penta, a jednak ostatecznie dalej przeszła druga drużyna – zauważa przedstawiciel firmy NVIDIA.
Co zatem się stało, że to właśnie Space Soldiers wygrało? Czego zabrakło innym drużynom? Zgrania, umiejętności, taktyki a może szczęścia? Tutaj Adryański nie ma wątpliwości. – W takich turniejach to mix wszystkiego. Z drugiej strony niektóre drużyny dopiero się formowały przed turniejem. Space Soldiers to natomiast solidny team, który nie powstał niedawno. Cały czas ze sobą trenują.
Jednym z najlepszych zawodników turnieju okazał się Mikail “Maikelele” Bill, który szybkim transferem dołączył do szwedzkiej drużyny Red Reserve niemal przed samym turniejem. Niestety jak się okazało w finale, nie dał rady poprowadzić drużyny do zwycięstwa.
Dowód na to, że e-sport w Polsce mocno się rozwija
GEFORCE CUP 2017 już za nami, czas więc zastanowić się, co dalej z imprezą? Jan Adryański z firmy NVIDIA twierdzi, że to na pewno nie jest ostatnia edycja turnieju, ale na tę chwilę nie ma konkretnych planów co do kolejnego wydarzenia. Nie jest jednak wykluczone, że w trakcie kolejnego GEFORCE CUP pojawią się też inne gry poza Counter Strike.
– Ponadto w ostatnim czasie na polskiej scenie pojawiło się mnóstwo nowych polskich zespołów, więc nie jest wykluczone, że zorganizowany zostanie turniej tylko dla rodzimych teamów. Na pewno byłoby to bardzo emocjonujące wydarzenie dla polskiej publiczności – zdradza w rozmowie z PlanetaGracza.pl Adryański.