Empire of Ants. Recenzja, dla której wkroczyłem do świata mrówek

Empire of Ants. Recenzja, dla której wkroczyłem do świata mrówek

Gra: Empire of Ants

Producent: Tower Five

Recenowana na: Recenzje

Jak każdy uwielbiam dobre gry. Jednak jeszcze większą sympatią dażę te produkcje, których pełni pasji twórcy próbowali sprzedać nam ciekawą wizję i nietypowy pomysł. Tak stało się w przypadku Empire of Ants, bo choć nie ma tu mowy o grze idealnej, to z ręką na sercu mogę przyznać, iż jest to produkcja wyjątkowa. Z bagażem swoich wad, jak i całym inwentarzem ciekawych rozwiązań czy pomysłów.

Najpierw książki — o co chodzi z Empire of Ants?

Z pozoru może wydawać się, że pomysł na grę Empire of Ants zrodził się w głowie miłośnika mikroświatów obserwowanych gdzieś na łąkach czy ogródku. W rzeczywistości jednak geneza tej produkcji sięga znacznie dalej, bo do prozy francuskiego pisarza Bernarda Werbera, który od lat 90. publikował książki fantasy, opowiadające nieoczywiste losy stworzeń, które możemy obserwować niemal każdego dnia — owadów. Jednym z jego dzieł stała się powieść Imperium Mrówek wydana na rynek w 1991 roku. Opowiadała dwie równolegle dziejące się historie. Jedna w świecie ludzi, druga w świecie mrówek. To ciekawa książka, która z jednej strony oferuje masę naukowych informacji i dokładnych opisów tych szalenie zaawansowanych społeczności, z drugiej zręcznie łączy losy owadów i ludzi w ramach jednej historii. Dość nieoczywiste, a przy okazji wykonane na wysokim poziomie.

Tymczasem twórcy z Tower Five postanowili porwać się na podobne do literata zadanie, w którym celem jest sprawne opowiedzenie historii z nieoczywistej perspektywy, przy zachowaniu możliwie najlepszego odwzorowania życia pracowitych stworzeń. Co więcej, od gry wymagamy jeszcze wciągającej rozgrywki, zadbania o aspekty audiowizualne i nie tylko. Jak wywiązano się z tej misji?

Empire of Ants. Recenzja, dla której wkroczyłem do świata mrówek

Przycupnąć pod listkiem, to jest coś!

Mrówki potraktowano z powagą

Świat mrówek w Empire of Ants potraktowano z należytą starannością. Nie ma tu mowy o bezimiennej masie bezmózgich stworzeń, które biegają z prawa do lewa. Każda mrówka z którą wchodzimy w interakcję ma swój indywidualny numer. Ba, nawet nasza główna bohaterka jest precyzyjnie określona – to mrówka numer 103 683. Jest inteligentna (jak to mrówki), chce oddać życie za mrówczą federację i jej królową. W dużej mierze o to właśnie chodzi w grze. Choć nasze życie musimy chronić (nie wchodźcie do wody — mrówki nie pływają), to ostatecznym celem jest walka i obrona naszej królowej-matki oraz całego gniazda.

Fabuła nie opowiada jednak o codziennych zmaganiach mrówek, które jako dziecko przypalaliście przy pomocy lupy w słoneczne dni. Przed gigantyczną rodziną mrówek stawiane są różne wyzwania, które przybierają ciekawe formy. Czasami naszym zadaniem jest eksploracja nieznanych mrówkom przedmiotów, innym razem udamy się z poselstwem do zaprzyjaźnionego gniazda, które napotkało trudności wynikające z… No właśnie — Empire of Ants potrafi skraść serce przedstawianiem błahych (z ludzkiej perspektywy) wydarzeń, jako katastrofalne dla ciężko pracujących mrówek. Powstanie nikogo nieinteresującego bagna w lesie może oznaczać katastrofę dla liczącej setki tysięcy osobniczek cywilizacji. Naszym interakcjom z mrówkami towarzyszą dialogi (bez aktorów głosowych), co dodaje grze pewnego osobistego wymiaru. Nasza bohaterka, choć jest mrówką, szybko zaczyna nas żywo interesować i chcemy wspierać ją w kolejnych zadaniach.

Mały świat jest wielki w oczach mrówki.

To prawda — nie musimy wcielać się w człowieka czy antropomorficznego zwierzaka, aby nawiązała się jakaś relacja czy nić porozumienia. Twórcy bardzo zręcznie przygotowali historię i świat, w której wydarzenia nie są nam obojętne.

Świat wygląda i brzmi cudownie

Rozgrywkę można podzielić na dwa elementy. Pierwszy z nich to eksploracja. Pamiętajmy jednak, że ta odbywa się z mrówczej perspektywy. To oznacza, że każda kałuża, gęsta trawa czy gałązki roślin stanowią zupełnie inny rodzaj przeszkody, niż podczas przemierzania lasu człowiekiem. W tym wypadku czeka nas istny rollercoaster różnego rodzaju powierzchni, które pokonamy nawet do góry nogami. To taka “supermoc” naszego owada, że jest w stanie obchodzić liść paproci (i nie tylko) z różnych stron. Przy okazji sama eksploracja jest szalenie zabawna. Możemy zręcznie pokonywać różne tereny, niekiedy natrafiając na swego rodzaju łamigłówki. Przejście przez rozlewisko to nie lada wyzwanie, które wymaga od nas umiejętnego korzystania ze skoków.

Recenzja Empire of Ants. Jestem mrówką i jest mi z tym dobrze

Niestety, sprawy nie ułatwia praca kamery. O ile mrówka porusza się bardzo zręcznie, a sterowanie jest responsywne, to kamera nie zawsze “ogarnia” przemieszczania się na kilku płaszczyznach. Gdy zechcemy zajrzeć do np. pozostawionej opony, to wewnątrz robi się prawdziwe piekło. Przyznam, że w trakcie takiej eksploracji poczułem lekkie nudności związane z nieustannym obrotem kamery i utrudnionym sterowaniem.

Na szczęście wszystko wynagradza nam oprawa audiowizualna. Gra działa na silniku Unreal Engine 5, z którego robi użytek. Leśne tereny w mikroskali robią ogromne wrażenie. Jeszcze lepiej robi się wtedy, gdy możemy obserwować cienie flory rzucane na inne powierzchnie. Dynamika kolorów jest świetna, tak samo, jak zróżnicowanie lokacji, które będziemy zwiedzać. W Empire of Ants odwiedziłem jeden z ładniejszych wirtualnych lasów! Co więcej, rozgrywce towarzyszy świetne audio. Kompozycje przywodzą na myśl wysokobudżetowe filmy i tworzą genialny nastrój podczas podróży. Często przechodząc w bardziej dynamiczne i emocjonalne tony, gdy akurat zmagamy się z wrogimi oddziałami.

Mrówcze bitwy — czegoś mi tu brakuje…

Drugim kluczowym elementem rozgrywki pozostają bitwy, w których to my, jako mrówka o numerze 103 683 dowodzimy oddziałami i podejmujemy ważne decyzje. Te można podzielić na dwa rodzaje, bo część zrobimy przed bitwą, a resztę w jej trakcie, jak i między falami przeciwników. Podstawa to przygotowanie naszych gniazd, czyli swego rodzaju baz na polu bitwy, których utrata oznaczać będzie porażkę. Możemy wyposażyć je w infrastrukturę obronną (choćby ostre patyki). Dostępny jest nawet swoisty garnizon obronny, który strzegł będzie bazy, strzelając we wrogie mrówki kwasem. Korzystając z naszych surowców (np. pożywienia i drewna), jesteśmy w stanie dokupować kolejne umiejętności do wykorzystania podczas bitew, uzupełniać oddziały i nie tylko.

Następnie przychodzi czas na bitkę, czyli starcie dwóch armii. Walka w Empire of Ants to interpretacja klasycznego systemu “papier, kamień i nożyce”. Dla przykładu, mrówki walczące na dystans (miotające kwasem) świetnie radzą sobie z klasycznymi wojowniczkami, ale ich słaby punkt to wrogie robotnice. Te dzielne pokonają dystansowców, ale nie dadzą rady wojowniczkom i tak dalej. Warto opanować tę zasadę, aby sprawnie rozdysponować pierwsze rozkazy podczas bitwy. Gdy zaangażujemy zły oddział do walki z danym przeciwnikiem, możemy tylko liczyć na wsparcie dodatkowych mrówek, bo same z siebie sobie nie poradzą.

Recenzja Empire of Ants. Jestem mrówką i jest mi z tym dobrze

Możemy obserwować, ale nie walczyć.

Niestety, bitwy w grze cierpią z dwóch powodów. Po pierwsze, nie możemy samodzielnie uczestniczyć w walce. Nie wiem, jakie umiejętności mogłaby posiadać nasza mrówka, ale możliwość dawania bezpośredniego wsparcia znacznie dodałaby rozgrywce w tej fazie uroku. Naszym zadaniem jest jedynie wydawanie rozkazów i okazjonalne wchodzenie do gniazda, aby skorzystać z kontekstowego menu ulepszeń. Te wyświetla się jedynie tam. Poza tym trzeba znaleźć wzniesienie albo patyczek, wejść wyżej i obserwować oraz rozkazywać. To również kiepskie rozwiązanie. Podczas bitew bardzo brakowało mi bardziej izometrycznego rzutu rodem z klasycznych strategii RTS. Czasami ciężko ogarnąć, co się na tym polu bitwy dzieje i kto kogo atakuje. Możemy samodzielnie podbiec i sprawdzić, a nie o to powinno chodzić w grze z tak taktyczno-strategicznym nastawieniem. Poza tymi dwiema wadami potrafią sprawiać radość — a to najważniejsze.

Recenzja Empire of Ants. Jestem mrówką i jest mi z tym dobrze

Trup ściele się gęsto…

Za dużo informacji na raz. Intefejs do poprawy!

Empire of Ants w gruncie rzeczy nie jest grą skomplikowaną. Nie znajdziemy w niej wielu zależności wymaganych do zapamiętania, czy skomplikowanych procedur ulepszania, tworzenia i zarządzania. Wszystko odbywa się niejako w biegu, a całym sednem zabawy jest eksploracja i uczestnictwo w bitwach. Niestety mimo tego twórcy nie stanęli na wysokości zadania, jeżeli chodzi o interfejs. Ten jest schludny tylko wtedy, gdy akurat nie otrzymujemy żadnego komunikatu. Gdy jednak gra próbuje nam coś przekazać, na telewizorze zaczyna wyświetlać się prawdziwe UX-owe piekło, polegające na zasypywaniu nas ścianą tekstu. Ta potrafi w szczytowych momentach zajmować dobre 40% ekranu. Nawet nie mam problemu z tym że kompletnie wywala mnie to z immersyjnego poznawania świata, czy utrudnia zabawę. Powód jest inny.

Recenzja Empire of Ants. Jestem mrówką i jest mi z tym dobrze

Ja tu walczę, a wy mi każecie czytać…

Informacji jest po prostu za dużo, a mnogość opisów woła o pomstę do nieba. Naprawdę, proste rzeczy można opisać w prosty sposób. Nie potrzebujemy 2 akapitów do tłumaczenia “jak wydać rozkaz” i tym podobne. Niestety, coś tutaj nie zagrało i twórcy niby chcieli dokładnie wyjaśnić zasady, ale z drugiej strony wyszło to bardzo pokracznie. Lepiej sprawdziłyby się aktywne pauzy, w trakcie których odbywałaby się szybka prezentacja danej funkcji w akcji. To pozwoliłoby na usystematyzowanie informacji przy jednoczesnym łatwym zapamiętywaniu ich przez gracza. A ja z zapamiętywaniem tego wszystkiego miałem problem i często głowiłem się, jak coś zrobić — mimo że gra nieumiejętnie mi to już tłumaczyła.

Czy warto? Empire of Ants to ciekawa produkcja

Po poznaniu najnowszego dzieła Tower Five mogę z czystym sumieniem grę polecić, choć wyłącznie określonej grupie użytkowników. Na pewno tym, którzy w jakiś sposób fascynują się światem owadów, mrówek w szczególności. Choć nie jest to gamingowa wersja atlasu przyrodniczego, to możliwość wejścia do tego mikroskopijnego świata i poznania go z nowej perspektywy jest czymś absolutnie wyjątkowym. Jest to też tytuł, który u nieco starszych graczy uruchomi wtyczkę odpowiedzialną za nostalgię. Jeżeli wychowaliście się na takich animacjach, jak kultowa “Mrówka Z” to… Cóż, chyba nie było do tej pory lepszej gry osadzonej w mrówczych realiach.

Gra o mrówkach - warto zagrać!

Zobacz też: Recenzja STALKER 2: Heart of Chornobyl. Bałagan w Zonie, ale jakże klimatyczny

Empire of Ants zaplusuje również u graczy cieszących się świetną oprawą graficzną, która służy do pokazywania środowiska naturalnego. Choć mrówką przemierzamy lasy i wszelkiej maści tereny “nieopodal domu”, to tak naprawdę wyglądają one niczym żywcem wyjęte z epickiej gry RPG fantasy, w której wkraczamy do magicznych lasów, dolin czy wąwozów. To wiele mówi o tym, jak istotna jest perspektywa, a także właściwy projekt świata. Krajobrazy obserwowane z liści paproci czy wędrówka przez wystające z wody konary to coś niesamowitego. Tak samo, jak na swój sposób niesamowita jest to gra. Absolutnie nie idealna, jednak piekielnie ciekawa i sympatyczna. Mam do niej wyłącznie pozytywne odczucia, bo choć nie zapominam o wadach, to chętnie zachęcam do sprawdzenia. Dla kogo jest to zatem produkcja? Dla graczy, którzy szukają czegoś ciekawego, będąc gotowym na przymknięcie oko na pewne niedoróbki. Ostatecznie zabawa jest przednia.

Empire of Ants

Empire of Ants to miks strategii i gry przygodowej w świecie mrówek

Strategiczno-przygodowe Empire of Ants zaskakuje głównie pozytywnie, ale ma sporo wad. Bycie mrówką nie jest jedną z nich

4

Plusy:

  • Cudownie wykreowany świat
  • Piękna oprawa audiowizualna
  • Potyczki są emocjonujące
  • Eksploracja sprawia radość
  • Fabuła jest - i potrafi zaciekawić

Minusy:

  • Praca kamery to porażka
  • Interfejs skomplikowany bardziej, niż gniazdo mrówek
  • Bitwy powinny mieć oddzielny widok
Dawid Szafraniak
O autorze

Dawid Szafraniak

Redaktor
Pierwsze growe szlify zbierał jeszcze w erze PS1, aby później zapoznawać się z kolejnymi wcieleniami japońskiej konsoli, skosztować Xboksa i Switcha. Ostatecznie najbardziej lubi PC, a ostatnio nawet i granie w chmurze. Królują u niego FPS-y, gry akcji nieczęsto górujące nad filmami i tytuły wyścigowe, które podobno #nikogo. Święta Trójca gamingu? Pierwsze Modern Warfare, seria Mass Effect i Uncharted. Bez tego nic nie miałoby sensu. Poza grami lubi planować kolejne podróże i chwytać za aparat fotograficzny podczas meczów piłki nożnej.
Udostępnij: