Pokemon Legends Arceus - Arceus kontra zdziwiony gracz

Recenzja Pokemon Legends: Arceus. 10 ogromnych kroków do przodu i 6 mniejszych do tyłu

Gra: Pokemon Legends: Arceus

Recenowana na: Switch

Pokemon Legends: Arceus dawało mi nadzieję przed premierą na to, że twórcy serii o kieszonkowych stworkach nareszcie odrobią należycie zadanie domowe i dadzą graczom spełnienie ich marzeń. Poniekąd się udało, ale te parę postępów w formule gry kosztowało rozwojowy regres.

Nietypowy początek Pokemon Legends: Arceus

Rozpocząłem Pokemon Legends Arceus w dniu premiery. Pobrałem grę na Switcha, uruchomiłem i zasnąłem… a przynajmniej gra zaczęła się od tego, że moja postać najpewniej śniła. Będąc w objęciach Morfeusza, spotkała się z bogiem Pokemonów – Arceusem, który prędko ofiarował mi zadanie. Zadanie “złapania ich wszystkich”.

Pokemon Legends Arceus - gracz trzyma w ręku arceus phone
Ta mina mówi więcej niż 1000 słów.

Chwilę później obudziłem się na plaży, zupełnie bez niczego poza czymś w ręce, co śmiało mogę nazwać boskim smartfonem. Prędko dowiedziałem się, że urządzenie znacznie wykracza technologicznie od tego, z czego w realiach gry korzystają ludzie. Dzieje się tak, bo region Hisui, będący głównym miejscem rozgrywki, to tak naprawdę region Sinnoh znany szerzej jako miejsce akcji gier z czwartej generacji Pokemonów.

Pokemon Legends Arceus - Pokedex
Pokedex w tej części nie jest elektroniczny. Jest po prostu zeszytem.

A co to oznacza dla gracza? Między innymi to, że Pokedexu, spisu gatunków wszystkich Pokemonów w danym regionie jeszcze nie ma i trzeba go zrobić samodzielnie. To jest tak naprawdę zadanie, które ofiarowuje na samym początku Arceus i muszę przyznać, że nie spodziewałem się, jak bardzo ta gra przez to będzie inna względem poprzednich odsłon serii.

Emocje jak przy dobrym horrorze

Świat Pokemonów nareszcie stanął przede mną otworem. Po dołączeniu do kampanii zajmującej się badaniem Pokemonów poczułem się jak odkrywca nieskalanej człowiekiem wyspy. Pobiegłem z moją ognistą myszą w pierwsze krzaki, zacząłem rzucać Pokeballami w niczego niespodziewające się istotki i z bananem na twarzy cieszyłem się z każdej, którą już znałem, a także z tych, które widziałem pierwszy raz. Działo się tak głównie przez to, że nareszcie nie ma żadnego rozdzielenia między scenerią, gdzie dzieje się większość rozgrywki, a osobnymi lokacjami do walk i chwytania kolejnych pociech. Szybko pozytywne emocje zmieniły się w przerażenie, ale takie towarzyszące przy dobrych horrorach w kinie. Zadziało się to w momencie, gdy trafiłem na samców i samice alfa.

Pokemon Legends Arceus - Alpha Rapidash
Rada ode mnie – na początku gry unikajcie tego i każdego Pokemona z czerwonymi oczami.

Pokemon Legends: Arceus to nie jest kolejny samograj

W regionie Hisui można spotkać tzw. Alpha Pokemony, czyli ogromne warianty wszelkich gatunków, które są o wiele silniejsze od innych przedstawicieli swoich poke-rodzin. Oh, biedny ja zignorowałem wielgachne czerwone ślepia gigantycznego Rapidasha, który od razu zmiótł z powierzchni ziemi biednego Cyndaquilla. Na szczęście podczas eksploracji świata gry stałem się o wiele silniejszy, by móc po kilkudziesięciu godzinach schwytać i czerwonookiego jednorożca, co miał ze mną na pieńku. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek tak szybko dostał bęcki w produkcji Game Freaka, a uwierzcie mi, że wiele z nich przeszedłem.

Pokemon Legends Arceus - Cyndaquill i gracz
“Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę.”

Silnie lub zręcznie. Wybierajcie rozważnie

I takie sytuacje wielokrotnie powtarzały się podczas ogrywania PLA. Wręcz wiele razy poziom moich Pokemonów był zdecydowanie niższy od tych przeciwników. W większości przypadków udawało mi się jednak ich pokonać przy pomocy pomyślunku, a nie samej siły. Działo się tak m.in. za sprawką nowości wprowadzonej w tej odsłonie – Agile i Strong Style. W skrócie Pokemony po osiągnięciu perfekcji w używaniu danego ataku mogą go używać silnie, co poskutkuje zadaniem większych obrażeń i straceniu ruchu lub zręcznie, przez co zyska się dodatkową turę, ale oponent zostanie trafiony nieco słabszym uderzeniem.

Pokemon Legends Arceus - Typhlosion w walce
Tak wygląda zgrany zespół!

Jest to tylko jedna z mechanik, która świetnie sprawdza się przy łapaniu Pokemonów, co przypominam, jest celem ukończenia gry. Kompletowanie Pokedexu nie ogranicza się już tylko do osłabiania dzikich stworków, by potem je z łatwością zamknąć w Pokeballach. Wszelkie gatunki lubują się w różnego rodzaju jedzeniu, które można po kryjomu podrzucić w ich okolice. “Ofiary” podejdą, zaczną zajadać ulubione przekąski, po czym jeszcze łatwiej powinno udać nam się je zdobyć.

Główna kampania, post-game i post-post-game

I choć kompletowanie Pokedexu jest naprawdę przyjemne, to w grze występują aż 242 potworki do złapania. Bez złapania 237 z nich w zasadzie nie da się ukończyć kampanii fabularnej, aczkolwiek bez spełnienia tego warunku zobaczycie napisy końcowe. Uwierzcie mi jednak, że rzeczywiście ujrzenie ich wcale nie równa się z przejściem tytułu. Jest to dla mnie największy problem tej produkcji, bo choć dotychczas ją głównie chwaliłem, to ma ona też drugą stronę medalu.

Szczerze mówiąc, nie uwierzę, że ktokolwiek jest w stanie przejść tę grę bez jakiegokolwiek zaglądania do poradników czy pokemonowych gamepedii. Po prostu nie da się tego zrobić, ponieważ twórcy gry wpadli wręcz na absurdalne pomysły skomplikowania “złapania ich wszystkich”. Zaznaczę to raz jeszcze – skompletowanie Pokedexu jest głównym celem gry, a nie wykonanie misji fabularnych. Tak się jednak składa, że część Pokemonów można schwytać tylko w naprawdę pochowanych lokacjach, a ich ewolucje często da się zdobyć wyłącznie w bardzo określonych warunkach.

Wymagamy od 7-latka 10 lat doświadczenia w grach Pokemon

Nigdzie w grze nie jest powiedziane, że np. hisujański wariant Quilfisha ewoluuje, jeśli ten użyje 20 razy silniejszej wersji ataku Barb Barrage. Przed zebraniem 107 (!!!) fioletowych płomyków porozrzucanych po lokacjach nigdzie nie jest powiedziane, że zaowocuje to pojawianiem się Spiritomba. Niestety, jest to wierzchołek góry lodowej. I wiecie, ogólnie nie mam nic przeciwko tego typu deweloperskim zagrywkom, bo te mają na celu stworzenie takiego meta-życia tytułu poprzez pocztę pantoflową. Ot, znajomy spyta bardziej doświadczonego znajomego, co gdzieś zrobić, bo zobaczył coś w poradniku na YouTube lub przeczytał odpowiednią stronę na serebii.net lub innej Bulbapedii. Pewnie masa osób zgodzi się ze mną, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w pozycji przeznaczonej dla osób od 7 roku życia.

Proszę, zbudujcie tu coś

Niestety, nie mogę z pełną szczerością pochwalić czegoś, co jednak ostatecznie zdało egzamin jako jedno z kół napędowych kompletowania pokedexu, a mianowicie świata gry. Mam na myśli dokładnie to, jak niesamowicie niewyróżniające i źle zaprojektowane są sub-regiony oddane do eksploracji.

Pokemon Legends Arceus - mapa gry

Zwiedziłem 5 krain, ale żadna z nich nie została stworzona przez designerów tak, by były pełne charakterystycznych miejsc. To świetnie robiła np. Zelda Breath of the Wild, gdzie mimo różnych klimatycznie rejonów, te nie były ciągłą kalką tego samego. Gdyby nie dostęp do minimapy, to prędko nie połapałbym się w Arceusie, gdzie w danym momencie jestem, a to utrudniałoby zbieranie informacji o następnych stworkach. Całe szczęście, że o niej pomyślano.

Walki z bossami brzmią super, ale tylko na papierze. W praktyce…

Zdecydowanie nie przemyślano też innego elementu, który również debiutuje w tej produkcji. Mam na myśli walki z bossami polegające na naprzemiennym unikaniu ataków i rzucaniu kulek z pożywieniem. Począwszy od drugiego spotkania z wymienionym rodzajem Pokemona nie dawałem rady przejść ich za pierwszym razem.

Kleavor
Pierwszy boss gry – Kleavor

W normalnym przypadku pomyślałbym, że to może kwestia moich indywidualnych zdolności. Twórcy dali jednak możliwość rozpoczęcia ponownie potyczki od momentu, kiedy to poprzednio polegliśmy lub po prostu od samego początku, lecząc oponenta na 100%. Nie w sposób nie mieć wrażenia, że bardzo późno deweloperzy mogli zdać sobie sprawę z tego, że mało skomplikowane walki z bossami są jednak za trudne lub wręcz nie fair. Najpewniej w związku z tym postanowili dać ogromne ułatwienie w zamian. Najgorsze jest jednak to, że to “ułatwienie” przyprawia o poczucie bycia totalną łamagą, choć ewidentnie się kimś takim nie jest.

Graficznie nie powala

Muszę skrytykować jeszcze jeden aspekt Pokemon Legends: Arceus, który wymieniona Zelda robi znacznie lepiej. Po prostu jest zdecydowanie ładniejszą produkcją, choć mogłoby się zdawać, że jest bardziej wymagająca pod kątem mocy obliczeniowej. Akurat wiem to i owo na temat tworzenia gier, bo przez ponad połowę życia hobbystycznie, potem i na etapie edukacji oraz zawodowo, mocno związałem się z tą tematyką. Być może Game Freak zaimplementował gdzieś działające w tle systemy, przez które możliwości Switcha nie pozwalają na nieco lepszą grafikę. Stawiam jednak, że dla deweloperów stamtąd ciężko było przestawić się na semi-open world w takiej skali, jak ma to miejsce w PLA.

niedoróbka graficzna skały góry
Na taką niedoróbkę graficzną udało mi się trafić. Na szczęście nic innego nie rzuciło mi się w oczy.

Czy to ptak? Czy to samolot. Nie, raczej mało wygodny szybowiec

Nie brakuje też niedociągnięć w paru innych kwestiach. Sporym spoilerem nie jest to, że wraz z postępem w głównej kampanii fabularnej odblokowuje się kolejne formy przemieszczania się, kończąc na lataniu. Na papierze brzmi na najprzyjemniejszą opcję transportu, a nie do końca tak jest. Choć można wznieść się w powietrze przy pomocy Pokemona ptaka, to ten nie jest w stanie tego robić więcej po przywołaniu. Lot często owocuje szybkim lądowaniem, by ponownie należy zawołać “podniebną taksówkę” i tak w kółko. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego nie oddano w ręce grających opcji swobodnego latania w górę i w dół, co byłoby znacznie lepszym rozwiązaniem.

hisujański Baviary
Z tyłu możecie zobaczyć tego felernego pilota, który nie umie latać, a tylko szybować.

Garść wad i zalet Pokemon Legends: Arceus, o których trzeba wiedzieć

Trochę zmartwił mnie jeszcze brak umiejętności pasywnych Pokemonów (abilities), przez co walki mają nieco mniej strategicznych opcji. Koniec końców jest to trochę rekompensowane poprzez Agile/Strong Style, ale dodaniem “pasywek” przez twórców na pewno bym nie pogardził. Fani poprzednich odsłon też zatęsknią za rozmnażaniem stworków przy pomocy Day Care. I tego w tej grze nie ma, co trochę wydłuża kompletowanie Pokedexu. Przejście gry zajęło mi nieco ponad 40 godzin i m.in. przez takie zagrania Game Freaka ukończenie Arceusa trwa tak dużo czasu.

tablica efektywności typów Pokemonów

Przyczyniły się do tego także fantastyczne misje poboczne, których znajdziecie aż 94. Praktycznie wszystkie są zabawne, różne i przede wszystkim ich wykonanie przyczynia się do rozbudowania i tak świetnie poprowadzonej fabuły. Jestem nawet w stanie przymknąć oko na nieprzekazywanie wszystkiego poprzez informacje w produkcji, ponieważ zaskakująco dużo mini-poradników upchnięto wewnątrz. Podoba mi się także danie nareszcie graczowi możliwości “w locie” podmieniania ruchów Pokemonów lub nadawania im ksywek z poziomu ekwipunku. Te oraz inne zalety sprawiają, że ciężko tej gry nie pokochać.

Mój osobisty list do twórców Pokemon Legends: Arceus

Oh, Game Freak. Daliście radę wywołać u mnie masę pozytywnych emocji, choć widać, że szukacie swojej nowej osobowości niczym nastolatek wchodzący w okres dojrzewania. Weszliście w ten stosunkowo trudny dla wielu czas naprawdę dobrze, ale nie obyło się bez kilku potknięć, a w zasadzie kroków wstecz. Myślę, że to były potrzebne kroczki, które dały Wam nareszcie możliwość zrobienia odpowiedniego rozbiegu. Po ograniu Waszej najnowszej produkcji życzę, byście wzięli każdą jej zaletę i trzymali się ich niczym kompasu przy tworzeniu kolejnych gier. Stworzyliście niesamowitą podbudówkę na kolejne odsłony tej najbardziej dochodowej franczyzy popkultury wszechczasów.

Pokemon Legends: Arceus

Game Freak przyniosło mi coś, o czym za dzieciaka marzyłem

Choć próg wejścia jest wysoki, dawno nie miałem do czynienia z produkcją, która z taką łatwością pozwoliłaby zacząć swoją przygodę z poke-stworkami.

4

Plusy:

  • Nareszcie Pokemony chodzą tylko i wyłącznie po tym samym świecie, co gracz
  • To samo tyczy się walk
  • Ogrom wytłumaczonych mechanik w ramach mini-poradników, czego nie było zwykle w poprzednich odsłonach
  • Żadne Pokemony nie miały tak dużo fabuły
  • Świetne misje poboczne, które wprowadzają sporo do świata gry
  • Strong/Agile Style to coś, co chciałbym, by zostało na dłużej w serii
  • Długa rozgrywka na około 40 godzin
  • Nareszcie nie trzeba udawać się do konkretnych lokacji, by robić podstawowe czynności
  • Mechaniki związane z łapaniem stworków dobrze się zazębiają
  • W końcu gra Pokemon, która nie jest samograjem

Minusy:

  • Świat jest absolutnie nijaki, brak w nim większej różnorodności lokacji
  • Główny cel gry jest niemożliwy do osiągnięcia bez poradników z internetu
  • Graficznie nie powala, a Switch jest w stanie wyciągnąć z siebie nieco więcej
  • Brak abilities i rozmnażania Pokemonów
  • Pierwsze walki z bossami może i były przyjemne, ale każda następna jest o wiele trudniejsza
  • Niezrozumiale utrudnione latanie
Michał Wieczorek
O autorze

Michał Wieczorek

Redaktor
Od najmłodszych lat pasjonat game devu i miłośnik gier Nintendo. Oprócz tego hobbistycznie kolekcjonuje dużo niepotrzebnych, geekowskich gadżetów. Co drugi weekend student game designu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie