Tylko tego chcę od multiplayera The Last of Us 2 i będzie rewolucja w gatunku

The Last of Us Multiplayer to
Felieton PG Exclusive

Kilka dróg wiedzie do serca przeciętnego gracza, ale tylko jedna do osób, które zjadły zęby na rozgrywce wieloosobowej. Tak według mnie powinno wyglądać nowe The Last of Us Faction.

Pod koniec września w 2019 roku studio Naughty Dog oznajmiło swoim fanom rzecz przykrą i w tej samej chwili zagadkową. Tryb multiplayer do The Last of Us II został tymczasowo włożony do szuflady, aby deweloperzy mogli skupić się na dopracowaniu historii dla jednego gracza. Gdy wreszcie przyszedł czas premiery, rzuconą w eter obietnicę jakości uważam za dotrzymaną. Mocna historia, gęsty klimat walki o życie i bezsprzecznie graficzna petarda, która raniła oczy konkurencji – rok 2020 należał do nich. Tylko co z tym multi, co się z nim kurka dzieje?

Dzięki kilku wpisom na Twitterze i słownym zapewnieniom Neila Druckmanna, spodziewać się możemy czegoś niezwykłego, a przynajmniej innego od wstępnych założeń. Jakoby Frakcje to nie będą, jak do pierwszej odsłony gry, pewnie i nazwa wkrótce zostanie zmieniona. Bowiem wedle udostępnionych informacji, to samodzielna przygoda, tak ambitna, że ma przyćmić wszystkie dotychczasowe produkcje Niegrzecznych Piesków. Mamy tylko to i dosłownie jedną grafikę koncepcyjną na podtrzymanie tej tezy. I oby w późniejszym czasie nie zabrakło solidnych ku temu argumentów, bo między nami (graczami) mówiąc, nie chciałbym dostać kolejnego multiplayera z team deathmatch lub walką o zasoby. To już widziałem setki razy, przemielone na każdy możliwy sposób.

The Last of Us multiplayer z fabułą na wierzchu

Czego więc życzyłbym sobie i Wam, przed rozpakowaniem z folii The Last of Us multiplayer? Zawężając błogą petycję do gry-usługi (na taką też jest kreowana), rzekłbym: “niech to będzie multi nastawione na odkrywanie fabuły a nie poziomów postaci”. Nie lubię klikać tylko po to, by zabijać, zgarniać limitowane skórki do broni czy zdobywać punkty. Marzy mi się niekończąca się wędrówka po ogromnej mapie wątków, konsekwentnie rozwijana o nowe postacie, lokacje i cel przewyższający otwieranie skrzynek z losową zawartością. Ażeby NPC-e w tym świecie coś znaczyły, miały role przewodnika, kumpla lub były naczyniem dla przewrotnej natury człowieka niczym z misji zaliczanej w singlu.

Punkt drugi, to wyraźny udział AI w walce o przetrwanie. Niejako sugeruje to grafika, że zagrożenie także ma czyhać ze strony zainfekowanych “grzybiarzy”. Ale mam obawy w związku z powyższym, czy aby na pewno nie posłużą wyłącznie za element do rozgrywki Battle Royale, współgrający z okresowo kurczącą sią mapą (gęsta chmura zarodników z grafiki niepokoi). Swoiste utrudnienie dla kamperów, przywiązanych do ulubionej kryjówki, nie brzmi jakoś atrakcyjnie. Albo co gorsza, przydzielono im zadanie nachodzenia huba graczy, zmuszając do ochrony zasobów i wewnętrznej społeczności – to takie cliché. Co innego, jeśli ulokowano szkaradne potwory spontanicznie, w misjach zwiadowczych, przykładowo w supermarketach, z których mamy zabrać resztki pozostawionego tam asortymentu. A skoro o misjach, to preferowałbym ich złożony system, nie taki z punktu A do B znany np. z The Division. Przydałoby się w nich trochę więcej narracji, emocji, modyfikatorów trudności. Choćby utrata ekwipunku w niebezpiecznych sytuacjach, brak możliwości użycia broni palnej wpisane w scenariusz.

the last of us multiplayer

A kysz grindzie nieczysty, w levelowaniu ukryty!

Nie miałbym nic przeciwko, gdyby Klikacze, Purchlaki czy Czychacze były pierwiastkiem straszności zamiast wiecznego grindu. Taki multik jako soft-horror, gdzie rywalizacja z innymi graczami przebiega równolegle z elementami grozy, jak w przygodzie Ellie (mam na myśli m.in. walkę z Królem Szczurów, niektóre skrypty z wyskakującymi znikąd potworkami i ludźmi). I niech jeszcze od czasu do czasu rywalizację przeciwnych obozów przetnie walka z obrzydliwym bossem, to byłaby kumulacja doznań. Nagle pojawi się mnóstwo opcji do wyboru, bo można ewakuować się, walczyć na dwa fronty, na chwilę wprowadzić zawieszenie broni i strzelać ramię w ramię z przeciwnikiem, tudzież napuścić bossa na innych.

Po głowie chodzi mi też pomysł, aby sesje były rozgrywane z permanentną śmiercią – coś à la Battle Royale w ramach w pełni zapisywanej rozgrywki. Gdy ktoś umiera, to już nie może dołączyć do tego samego hosta postacią wyeliminowaną z gry. Nie dość, że gracze bardzo trzymali by się życia, nie skakali jak szympanse w zoo i ryzykowali, to zmieniłoby to założenia rywalizacji. Po prostu walka o przetrwanie na pierwszym miejscu, survival przygodowo-taktyczny, który szybko weryfikowałby zgranie grupy i surowo karcił za głupie błędy. Taka sesja mogłaby trwać w nieskończoność dla najlepszych i zarazem konsolidować graczy.

Niech będzie jak w kinie, czasem kameralnie i z rzadka epicko

W dużej mierze jakość niezależnego trybu multi może zależeć od wyreżyserowanych cutscenek. To jest dość zastanawiające, czy NG pójdzie w tworzenie atmosfery budowanej przez dialog, czy jednak postawi na nieme avatary i brutalny survival. Niemniej dobrze by było spiąć nasze poczynania w ciąg zbieżnych ze sobą wydarzeń, rzecz jasna liniowych, bo na dziś nie wyobrażam sobie gry multi, która oferuje narracyjną swobodę niczym z serii Mass Effect, Gothic lub Wiedźmina 3. Co najwyżej ma szanse rozwinąć rozwiązania z Red Dead Online, czyli może otrzyma jakiś system honoru (w tym przypadku człowieczeństwa za pomaganie lub nie ostatnim ocalałym). Pomógłby on ustalić ścieżkę misji, a niewykluczone, że to gracze stali by się przez własne zachowanie celem questów.

I gdzieś pośrodku, pomiędzy misjami, poszukiwaniem przedmiotów do craftingu (im mniejsza ich dostępność tym lepiej), rywalizacją i glancowaniem na błysk sprzętu przy stole warsztatowym, pojawiły się wysokiej jakości przerywniki filmowe. Takie wiecie, szkicujące charakter NPC-a, motywacje, w miejsce nudnego briefingu. Nie potrzebujemy chyba kolejnej gry, która przybierze format rajdów, dzienniczka z questami do odhaczenia, bezosobowego survivalu z otwartym światem. Ten gatunek, tryb gier multiplayer, przydałoby się odświeżyć, dołożyć więcej elementów budujących nastrój gry. Spoglądając na dokonania studiów i ich specjalizację, jedynie Rockstar Games – gdyby zabrać im GTA Online – mogłoby tego dokonać, Ale pierwsze w kolejce jest teraz Naughty Dog. W 2023 zobaczymy, czy wykorzystają swoją szansę.

Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie