Jak złe pierwsze wrażenie prawie odebrało mi świetną grę

Destiny 2 - jak złe pierwsze wrażenie prawie odebrało mi świetną grę
Felieton PG Exclusive

Pierwsze wrażenie jest najważniejsze – wpajali mi wszyscy od zawsze. Trzymałem się tego przez całe swoje życie aż do czasu, kiedy nie popadłem w straszliwy nałóg, który uaktywnił się u mnie dopiero po wejściu dwa razy do tej samej rzeki. Właśnie tak utonąłem w Destiny 2 i wygląda na to, że na koło ratunkowe przyjdzie mi trochę poczekać.

Bo widzicie, z grą studia Bungie nie zawsze żyłem dobrze, oj nie. W drugie Destiny zagrałem po raz pierwszy niedługo po premierze, jeszcze zanim gra przeszła na model free to play. Popykałem trochę w kampanię, pobiegałem po publicznych eventach w kilku lokacjach i rzuciłem grą w kąt. Fabuła była niezbyt interesująca, gameplay średnio mi leżał, a na domiar złego gra przypomniała mi, że nie potrafię się wkręcić w MMO na dłużej niż kilka godzin. Byłem rozczarowany i przez kolejne lata omijałem tę pozycję szerokim łukiem.

Tak się jednak złożyło, że ostatnio Destiny 2 otaczało mnie z paru różnych stron, a impulsy ze świata gry atakowały nawet z najbardziej niespodziewanych kierunków. Wokół studia Bungie sporo się dzieje, na Twitterze co rusz wyskakują mi wątki dotyczące kosmicznego MMO, a na dokładkę okazało się, że w Destiny gra nawet jeden z moich wykładowców – przed tak zmasowanym atakiem trudno się bronić. FOMO mnie dopadło. Nie wytrzymam, muszę spróbować jeszcze raz – pomyślałem niecały tydzień temu.

Destiny 2 to kosmiczny odkurzacz, który wessał mój czas wolny

Przeskoczmy w czasie do dnia dzisiejszego. Na liczniku na Steam wybiły mi 34 godziny rozgrywki, a wczoraj pokonałem finałowego bossa aktualnego dodatku. Jeśli w wolnym czasie akurat nie mam ochoty grać, to czytam lore świata gry lub oglądam filmiki streszczające fabułę, bo jestem z nią pięć (osiem licząc od chwili premiery pierwszej gry) lat zawartości w plecy i muszę się w tym wszystkim połapać, bo niektórych dodatków nie da się już dziś ograć. Tak, Destiny 2 wessało mnie do swojego świata niczym czarna dziura i tak się składa, że nie zamierzam próbować się z niej wydostać, bo dawno się tak świetnie nie bawiłem w grze MMO. Serio, nawet pisząc te słowa jestem wciąż w szoku, że aż tak bardzo się wkręciłem i nawet po nabiciu kilkudziesięciu godzin w krótkim czasie wciąż nie mam dość.

Faktem jest, że Destiny mocno się zmieniło od 2017 roku i jest lepsze chyba pod każdym względem. Fabuła mocno się rozkręciła i nawet ja, totalny nowicjusz, chłonąłem historię dodatku Królowa-Wiedźma z zapartym tchem, choć połowa przedstawionych wątków była mi całkowicie obca. Bungie wzbogaciło też swoją produkcję w tonę ciekawej zawartości i aktywności pobocznych, w które po prostu chce mi się angażować. Co więcej, wkręciłem się nawet w granie z losowymi graczami, choć zazwyczaj preferuję samotną rozgrywkę. Czuć tu po prostu ogrom pracy i serca, które poszły w udoskonalanie gry i rozbudowę jej świata oraz historii. Jestem pod gigantycznym wrażeniem i kłaniam się Bungie w pas – nie dziwię się, że tytuł ten jest teraz tak popularny.

Ewolucja gracza

Wielkie zmiany i wzrost jakości oferowanego contentu oczywiście pomogły mi się wciągnąć, ale nieskromnie powiem, że w dużej mierze sam sobie zawdzięczam to, jak bardzo ostatecznie spodobało mi się Destiny 2. Na przestrzeni ostatnich lat mocno się zmieniłem jako gracz. Mam inną cierpliwość, nieco inny gust i odmienne podejście do gier MMO. Chyba mogę powiedzieć, że dojrzałem do tej gry, a mnogość nowości i usprawnień to czynniki, które wsparły mnie w odkrywaniu drugiego Destiny na nowo.

Czytelniku, mam dla Ciebie radę: jeśli odbiłeś się od jakiejś gry lata temu, a jednak dalej chodzi Ci po głowie, nie bój się dać jej drugiej szansy. Najwyżej zmarnujesz godzinę lub dwie, ale nie będziesz żałować, że złe pierwsze wrażenie odebrało Ci potencjalnie genialny tytuł. Tak jak ja teraz żałuję, że nie zacząłem grać w Destiny 2 wcześniej, bo mam gigantyczne zadanie domowe z fabuły do odrobienia. No nic, wracam do oglądania czterogodzinnego podsumowania historii świata gry.

Jakub Stremler
O autorze

Jakub Stremler

Redaktor
Popkulturowy kombajn lubujący się w literaturze weird fiction, filmowych horrorach, dobrej muzyce i grach wszelkiego rodzaju. Po godzinach studiuje game design i pielęgnuje pasję do sportu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie