Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction. 5 powodów, dla których warto zagrać w Extraction

Rainbow six extraction
Publicystyka

Śmiejcie się, ile tylko chcecie, ale Ubisoft zaczyna sobie przypominać, jak robić dobre gry. Rainbow Six: Extraction to lekarstwo na rywalizację w sieci.

Wyobraźcie sobie, że kręcicie kołem fortuny, w którym możecie wylosować nowość od topowych deweloperów. Na wierzchu stołu koperty z ich nazwami, a w środku tajemniczy tytuł. Robicie ogromny zamach kołem, obserwując nerwowo znacznik, przemieszczający się wzdłuż pól niczym wskazówka po zegarze. I nagle orkiestra przestaje grać, publiczność zamiera w bezruchu, a prowadzący ze sztuczną ekscytacją krzyczy Ubisoft, Rainbow Six: Extraction!

ZAMÓW – Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction

Czy jest się z czego cieszyć? Nie zdziwię się, jeśli po obejrzeniu trailerów wciąż macie wątpliwości. Aczkolwiek pozostaniecie z tą myślą tylko do pierwszego meczu. Co będzie później? Wiele zainstalowanych gier, tak po prostu, pójdzie w odstawkę. Wiem, brzmi to tak absurdalnie jak tylko może. Więc zanim zaczniecie nazywać mnie wariatem, podam Wam kilka powodów, które sprawią, że zagracie w Extraction szybciej niż ja uwolnię się z kaftana.

Panie, taka kooperacja, że tylko grać

Rainbow Six: Extraction

W życiu zdarzyło mi się zabić już tylu graczy, że ksiądz z pewnością nie dałby rozgrzeszenia, choćbym tłumaczył, że to w obronie własnej, dla punktów, drużyny i rozgłosu na globalnych serwerach. Ale po pewnym czasie rywalizacja z innymi daje w kość, męczy psychicznie to ciągłe wygrywanie, strzelanie bezbłędnych headów i pierwsze miejsca w tabeli. Dlatego jeśli i Wy szukacie wytchnienia, alternatywy dla graczobójczej zbrodni w sieci, to łapcie za R6:Extraction.

To gierka, która nie skłóca osób a zbliża, zmusza wręcz do ścisłej współpracy, nadając cele wyższe od fragów. W 3-osobowych drużynach mamy dosłownie walczyć o przetrwanie, w niezwykłych czasach i okolicznościach. My kontra obce formy życia. Wpadamy do kompleksu o wąskich korytarzach, zmagając się z klaustrofobią, potworami i uciekającymi punktami życia.

Adrenalina, zabawa i śmiech

Gdzie tu pot i łzy, zapytacie? Na pewno szukać ich trzeba w prostym, acz w gęstym klimacie stworzonym na modłę Obcego. Gra niejako kreuje motyw zaszczucia w ciasnych lokacjach, w projektach pomieszczeń, mających więcej niż jedną parę drzwi, z których mogą wyjść pokraczne bestie. A też nie wychodzą one nam naprzeciw w liczbie pojedynczej, często w takiej, że modlimy się o głębsze magazynki. Bywają hordy zwykłych paskud o niższej wytrzymałości na ołów i takie w formie bossów, z niespotykaną tolerancją na ból. I jedni i drudzy stanowią zagrożenie, gdyż kilka ich ugryzień czy uderzeń z bliska pośle nas do swoistego nieba operatorów.

Toteż nie brakuje momentów podnoszących ciśnienie, tylko też w takim pozytywnym sensie. Rozgrywka Rainbow Six: Extraction z założenia wymaga od graczy prowadzenia rozmów, wzajemnego pilnowania tyłów, opracowywania ruchów przed wejściem do kolejnego pomieszczenia. A jeśli ktoś padnie trupem, to mówi się trudno. Nawet stalowe jajka mogą zamienić się w przepiórcze, najczęściej na widok kumpla wołającego o pomoc.

Rainbow Six: Extraction to coś dla fanów wyzwań

Rainbow Six: Extraction

Sztuczna inteligencja w Extraction jest bezlitosna wobec nieporadności i braku taktyki graczy. I to duża zaleta w obliczu tytułów, które bazują na szybkim zaliczaniu celów. W tym rzecz, że tutaj niecierpliwość czy chaos potęgują problemy. Należy z chłodną głową podejść do realizacji zadań, a tych na każdej standardowej mapie są 3. Dobierane są losowo, co urozmaica rozgrywkę, sprawdzając nas w ramach różnych niebezpieczeństw. Może to być ekstrakcja zaginionego operatora, schwytanie i zbadanie na miejscu stwora, zdobycie ważnych informacji. A to z kolei wywołuje ciąg innych działań w obrębie misji, choćby utrzymanie pozycji w chwili ataku hordy.

ZAMÓW – Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction

Dla fanów Left4Dead lub World War Z niby brzmi to jak chleb powszedni, lecz twórcy zadbali o właściwe mechaniki potęgujące poziom trudności. Jest to przykładowo brak tradycyjnych apteczek porozrzucanych po mapie. Bez operatora z umiejętnością leczenia łatwo o zgon. Gdy stracimy cały pasek HP, jednocześnie tracimy dostęp do wybranego operatora. Dopóki któryś z graczy nie wyciągnie go z lokacji, dopóty nie będziemy mogli go rozwijać. Wobec tego musimy wspólnie z pozostałymi osobami podejmować decyzje o tym, czy przechodzić do kolejnej fazy misji czy może ewakuować się, by zachować życie i zdobyte punkty za zaliczone zadania.

Odblokowywanie nagród uzależnia

Nagrody do odblokowania

Nie znam gry sieciowej, która po 50-, czy 100-tnym uruchomieniu w pewien sposób nie zaczęła powtarzać schematu rozgrywki. Prędzej czy później ten punkt również osiągniemy w Extraction. W tym czasie przed celownik wyskoczą nam wszystkie możliwe potwory, zwiedzimy każdą z 4 map, zmniejszając nasze ogólne zainteresowanie. Motywacja do dalszej gry jednakże nie zniknie z pola widzenia, bowiem gierka ma sporo rzeczy czekających do odblokowania i przetestowania. Mówię o 18 operatorach, różniących się uzbrojeniem, umiejętnościami, i rzecz jasna wyglądem. Każdy jeden ma swoje mocniejsze i słabsze strony, co warto sprawdzić w praktyce. Im bardziej ich rozwiniemy, tym ciekawsze dostaniemy gadżety czy broń. Te mocno wpływają na charakter i tempo rozwiązywania zadań, jak również taktykę, której od początku gry nie można było zastosować.

Przy okazji przechodzenia punktów kampanii, mamy możliwość otrzymania biletu wstępu do najtrudniejszego modułu rozgrywki, tzw. Protokół Maelstorm z serią aż 9 zadań. Hardcorowi gracze raczej nie odpuszczą sobie odrobiny masochizmu, czym też powinny ich zachęcić wyższy poziom trudności, więcej punktów do zdobycia oraz unikalne nagrody. I na tym nie koniec zabawy, bo w przyszłych aktualizacjach do gry mamy otrzymać dodatkową zawartość do odblokowania.

Gdzie jeden kupuje, tam trzech korzysta

Rainbow Six: Extraction

Jeszcze Was nie przekonałem do tego, aby dać szansę Rainbow Six: Extraction? Niezbyt wysokie wymagania sprzętowe to za mało? To myślę, że przekona Was aspekt ekonomiczny. Niecałe dwie stówy za wersję PC, PS4 czy Xbox to tak bym powiedział nie podrywa z krzesła do sklepu. Ale co jeśli powiem, że tylko tyle potrzeba, by podzielić się grą z 2 kolegami lub koleżankami. Dzięki dołączanemu Buddy Pass na jednej kopii możemy grać z całą drużyną. Co prawda, tylko przez 14 dni, lecz tyle chyba wystarczy na sprawdzenie gry od A do Z. W tym czasie Wasi znajomi dusigrosze będą mieli dostęp do pełnej wersji gry (z niewielkimi wyjątkami). A co uznać trzeba za niezwykle ważne, twórcy nie wprowadzili żadnych ograniczeń między platformami. Janusz może cisnąć z Tobą na PS5 z promocji, a Anka na XSX, kiedy Ty niczym król będziesz hołdował zasadzie PCMR.

Tekst powstał we współpracy z Media Expert

ZAMÓW – Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction
Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie