Dying Light 2 – czym tak naprawdę różni się od innych gier z zombie?

Dying Light 2 – czym tak naprawdę różni się od innych gier z zombie?
Premiery gier Przed premierą

Gigantyczny świat gry, który będzie zmieniał się w zależności od podejmowanych decyzji, bardziej rozbudowany parkour, kilka różnych frakcji i doskonała oprawa. Czego chcieć więcej od Dying Light 2?

Akcja Dying Light 2 toczy się w rozkładającym się – tak, można tak powiedzieć – mieście, które walczy o przetrwanie. Gdzie? Gdzieś na Starym Kontynencie, bo Techland zdradził jedynie, że przeniesiemy się do europejskiej, fikcyjnej metropolii. Czyli w sumie podobnie jak w pierwszej części Dying Light, bo tam rozgrywka miała miejsce w fikcyjnym tureckim mieście Harran.

Sama nazwa miejsca nie ma jednak większego znaczenia. O wiele ważniejsze jest to, że jako gracz będziemy w stanie w dużym stopniu wpływać na otoczenie. To prawdopodobnie jeden z najciekawszych i najbardziej rozbudowanych elementów Dying Light 2. Owszem, wiele jest gier, gdzie możemy podejmować różne decyzje, ale w Dying Light 2 będą mieć one daleko idące skutki. Jedna decyzja i nagle okaże się, że któraś z frakcji (ma ich być kilka) stanie się sprzymierzeńcem, a inna – wrogiem. Albo świat będzie miał łatwy dostęp do wody lub nie. Albo… I można tak długo wyliczać, bo różnego typu zależności i niuansów ma być naprawdę sporo.

Co więcej, podejmowane decyzje nie tylko wpływają na otoczenie, ale też kształtują osobowość głównego bohatera. Wcielamy się bowiem w gościa o imieniu Aiden Caldwell, który na starcie ma być raczej białą kartką – dopiero po czasie zyska konkretną osobowość, uzależnioną od wyborów gracza. Koncept fajny, choć zobaczymy jak to będzie wyglądać finalnie, gdy gra będzie miała już premierę.

Wielka mapa, na której jest co robić

Rozmiar mapy ma być również o wiele większy – dokładnie 4 razy większy niż w poprzedniej części. Jednocześnie Techland zapewnia, że nie chodzi wyłącznie o rozmiar, bo gracze nie potrzebują większych lokalizacji. Potrzebują przestrzeni, gdzie rzeczywiście jest co robić! I tak ma być w DS2.


Gameplay z DS2

Świat gry zaoferuje 7 różnych regionów, w których możemy biegać, skakać i rzecz jasna strzelać. A strzelać będziemy nie tylko do przedstawicieli poszczególnych frakcji. Jak przystało na Dying Light – są tu również zombiaki.

Pojedynczo zombie nie będą stanowić raczej problemu, ale najczęściej mają występować w licznych grupach, a wtedy mogą już wywołać sporo zamieszania. Tym bardziej, że Dying Light 2 zaoferuje w tym zakresie prawdziwe wyzwania w formie Dark Areas (Ciemne obszary). Są to gniazda nieumarłych, w których wszyscy hibernują i unikają światła słonecznego – trochę jak postacie z filmu „Jestem legendą”. Jeśli zdecydujesz się tam zapuścić, czeka cię sporo walki i pewnie zginiesz więcej niż raz. Ale warto próbować, bo im większy wysiłek, tym większa nagroda czeka na końcu.

Gra ma zapewnić co najmniej 100 godzin rozgrywki, choć przejście kampanii powinno zająć nie więcej niż 15-20 godz. Jeśli więc będziesz chciał doświadczyć wszystkiego, co DS2 ma do zaoferowania, pewnie będziesz musiał ukończyć grę kilka razy (new game+), podejmując po drodze różne – inne niż wcześniej – decyzje. Aby jednak zmotywować gracza do ukończenia DS2 więcej niż raz, twórcy produkcji oferują nie tylko inaczej ukształtowany świat i sprzymierzeńców/wrogów. W zależności od tego, jak będziemy grać w DS2, otrzymamy też dostęp do innych nagród (np. broni). Zdecydowanie warto więc przejść DS2 więcej niż raz, aby przekonać się, co ciekawego ma ten tytuł do zaoferowania.

Umiem strzelać, znam parkour

W Dying Light 2 developerzy znacznie usprawnili fizykę i zależy im, aby parkour był tutaj mocną stroną tytułu. Po pierwsze, w Dying Light 1 mogliśmy korzystać z haka, który działał de facto trochę jak urządzenie teleportacyjne krótkiego zasięgu. Gracze bardzo polubili to rozwiązanie, jednak odebrało ono potrzebę angażowania się w parkour – po co bowiem skakać z miejsca na miejsce, skoro można przebyć dany odcinek o wiele łatwiej i w krótszym czasie? Techland nie chciał powtórzyć tego błędu, dlatego tym razem również zyskamy hak, ale będzie on działał w harmonii z bieganiem i skakaniem, zamiast zastępować te elementy rozgrywki.

Tym razem gra bardziej opiera się na fizyce i mamy tutaj raczej sposób przemieszczania się jak w Tarzanie czy Spider-Manie, a nie Mario. Hak nie powinien być też zbyt nadużywany, bo będzie trzeba mieć coś nad sobą, aby się na tym kołysać. A takich miejsc nie będzie przesadnie dużo.

I po drugie, hak będzie miał większe ograniczenia niż w DS1, jeśli chodzi o jego zasięg. Czyli raczej kilkanaście, nie kilkadziesiąt metrów. Sposób rozgrywki będzie polegał więc bardziej na parkour – i to różnych stylach, czy też trikach. Techland obiecuje, że podwoił liczbę trików i ruchów parkoura. Na co możemy liczyć? Po co czytać, skoro możesz zobaczyć – większość widać na filmie od 7:19:

Tego typu styl przemieszczania się w grze jest zdecydowanie wyróżnikiem Dying Light 2, jak również strzelanek w ogóle.

Co poza tym?

DS2 ma zawierać też pojazdy. W tym temacie nie wiadomo może zbyt dużo, choć Techland podkreśla, że w grze nie chodzi za bardzo o samochody – nie spodziewaj się zatem jakichś wyścigów i innych misji pobocznych, w których trzeba popisywać się umiejętnością jazdy za kółkiem i na chwilę zapomnieć o parkourze. Będą misje, w których trzeba prowadzić samochód, i będą też takie, gdzie posiedzisz jako pasażer. Tyle i aż tyle.

Kolejna rzecz: taktyka. Zombiaki mogą być bezmyślne, ale gracz – zdecydowanie nie. Dying Light 2 nie ma być zbyt prostą strzelanką. Będziesz musiał ciągle się przemieszczać i obserwować poczynania wrogów, aby reagować na ich zachowania i ataki. Przyda się obmyślanie strategii – ale też bez przesady, to zdecydowanie nie jest strategia i planować warto 3 ruchy do przodu, a nie 20. Inaczej mówiąc, jeśli do tej pory bez problemu radziłeś sobie z przejmowaniem kolejnych i kolejnych punktów na mapach w Far Cry 4 czy 5, tutaj też nie powinieneś mieć problemu.

Dying Light 1 miało tryb kooperacji, więc należy się go spodziewać również w części drugiej. Ale – uwaga –na nieco innych zasadach. Mamy tutaj tryb co-op dla maks. 4 graczy, ale tym razem trzech graczy musi dołączyć do gry hosta – i to w jego świecie (z jego decyzjami i konsekwencjami) będziemy grać. Wszystko przez to, że świat DS2 ma się bardzo zmieniać zależnie od podejmowanych decyzji.

Trailer Dying Light 2 prezentowany na E3 2019

A kiedy już zrobisz wszystko, co było do zrobienia, dobre wieści: Techland zapowiedział, że do gry zostaną udostępnione treści popremierowe w postaci DLC. Studio obiecuje, że gra będzie wspierana minimum przez 4 lata po debiucie. W tym czasie należy oczekiwać sporo dodatkowej zawartości, choć jeszcze nie wiadomo czego i ile konkretnie. Nadzieje jednak można mieć wysokie, bo jeśli graliście w Dying Light 1, to pewnie pamiętacie doskonałe rozszerzenie Dying Light: The Following, prawda?

No dobrze, to kiedy gramy? Początkowo Techland informował, że premiera odbędzie się wiosną 2020 r. Ale wiemy już, że będzie to później. Kiedy? Nie podano. Paweł Marchewka, CEO Techlandu, napisał tylko, że „o szczegółach będziemy informować w najbliższych miesiącach”. Zatem czekamy. Oby nie za długo.

Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie