Life is Strange – recenzja czwartego epizodu. Kto pociąga za wszystkie sznurki?

Life is Strange – recenzja czwartego epizodu. Kto pociąga za wszystkie sznurki?

[caption id="attachment_30005" align="aligncenter" width="1920"]Life is Strange Life is Strange[/caption] Historia poszukiwań Rachel Amber przybiera na rumieńcach. Po sentymentalnym wstępie, najnowszy odcinek Life is Strange nabiera tempa, dążąc do naprawdę zaskakującego finału. A to jeszcze nie koniec.
Czwarty epizod Life is Strange - zatytułowany Dark Room - udowadnia, że studio Dontnod nie poszło na łatwiznę i przyłożyło się do warstwy fabularnej swojej gry. Już zakończenie poprzedniej części było tąpnięciem, które - jak sądziłem - ciężko będzie przebić. Na szczęście najnowszy odcinek udowadnia, że można, choć rozpoczyna się powolutku i w ślimaczym tempie. Pamiętacie, jak jeszcze przed premierą twórcy gry chwalili się, że podejmowane podczas rozgrywki wybory mają mieć naprawdę spory wpływ na przebieg wydarzeń? Już wcześniej mogliśmy się przekonać, że tak właśnie jest, a narobienie sobie wrogów w jednej części owocowało tym, że w kolejnej nadal za nami nie przepadali. Czwarty epizod Life is Strange dodaje jednak coś nowego (albo dopiero teraz to wychwyciłem). Otóż nasze wybory z poprzednich odcinków mają również wpływ na lokacje, które odwiedzamy. Co prawda jest to tylko jedno miejsce (szpital), które nie wnosi do całej historii niczego istotnego, lecz miło, że twórcy pomyśleli nawet o takich drobnostkach. Poza wspomnianym, ślimaczym początkiem (co wcale nie oznacza, że nudnym), czwarty epizod Life is Strange jest bardzo detektywistyczny. W końcu Max i Chloe mają przed sobą ważne zadanie - rozwiązanie zagadki zaginięcia Rachel Amber. Dark Room przynosi w tej sprawie ogromny przełom, choć oczywiście nie zdradzę, co konkretnie się wydarzyło. To trzeba przeżyć samemu.

Life is Strange - trailer Dark Room

Wspomniana zabawa w detektywa to łączenie faktów, szukanie poszlak i wyciąganie wniosków. Naprawdę fajnie wyszedł ten motyw, dzięki czemu odcinek nie został w pełni przegadany. Muszę jednak przyznać, że nawet rozmowy w Dark Room potrafiły być czasem bardzo emocjonujące. Jedna z najciekawszych scen rozegrała się przy kamperze dilera narkotyków (Frank to zaiste nieobliczalny facet). Dziewczyny mają z nim na pieńku od chyba drugiego odcinka i starają się go unikać jak ognia. Tym razem nie było jednak wyjścia. Musieliśmy wyciągnąć od Franka ważne informacje. Co ciekawe, scena z Frankiem może się skończyć na trzy różne sposoby! Ktoś może nawet pożegnać się z życiem. Tutaj kolejne spostrzeżenie odnośnie wcześniejszych wyborów - nawet to, gdzie rzuciliśmy w jednym z poprzednich odcinków psią kość, ma teraz wpływ na wydarzenia. Tak, konsekwencje widać w Life is Strange niemal na każdym kroku, za co ogromny plus dla Dontnod. Oprócz pracy detektywa, Max wciela się również na moment w MacGyver'a, choć jest to tylko króciutki epizodzik w całości. Niemniej bardzo ważny, bo to właśnie po tej akcji odkryjemy, czym jest tytułowy Dark Room i co tak naprawdę się tutaj wyrabia. Prawda może zjeżyć włos na głowie i jej odkrycie - krok po kroku - prowadzi nas do ogromnego finału tej części. Końcówka Dark Room nie tylko coś wyjaśnia, co rodzi kolejne pytania. Kto pociąga za wszystkie sznurki tej makabrycznej historii? Niestety, musimy czekać cierpliwie na finałową, piątą część. [gallery columns="5" ids="29986,29987,29988,29989,29990,29991,29992,29993,29994,29995,29996,29997,29998,29999,30000"] Werdykt Grać, grać i jeszcze raz grać! Life is Strange udowadnia, że nie trzeba mega grafiki, by zrobić tytuł przyciągający do monitora (telewizora) jak kilkutonowy magnes. Czwarty epizod podnosi poprzeczkę i wierzę, że piąty stanie na wysokości zadania. Żeby się za bardzo nie zasłodzić wspomnę na koniec, że nadal mankamentem gry jest kiepskie zsynchronizowanie ruchu warg z wypowiadanymi kwestiami, a Max potrafi schować do swojej malutkiej torebki nawet... łom. Ale kto na to patrzy, mając przed sobą tak wciągającą historię. PLUSY:
  • fabuła lepsza niż w niejednym serialu;
  • postacie Max i Chloe, wspaniałe dziewczyny;
  • jak poprzednio - wybory, które mają znaczenie;
  • zaskakujące zakończenie;
  • warstwa dźwiękowa.
MINUSY:
  • brak dobrej synchronizacji ust z wypowiadanymi kwestiami;
  • dla niektórych może być nieco przegadana;
  • ten łom w torebce.
Recenzja Life is Strange powstała w oparciu o wersję gry na PC. Tytuł jest dostępny również na konsole: PlayStation 3, PS4, X360 oraz Xbox One.
Darek Madejski
O autorze

Darek Madejski

Redaktor
Wspomina gaming lat 90. z wielkim sentymentem. Ekspert w dziedzinie retro sprzętu oraz starych konsol. Oprócz duszy kolekcjonera, fan współczesnych gier singleplayer, głównie tych na PlayStation. Specjalista w treściach dotyczących PS Plus oraz promocji. Poza pracą, fan seriali w klimacie postapokaliptycznym, koszenia trawy, rąbania drewna i zajmowania się wszystkim, by tylko nie siedzieć w miejscu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie